Tredicesimo

25 grudzień

Dziś z samego rana miałam jechać do Rzeszowa, nie tylko do Zbyszka ale ogółem musiałam sobie kupić buty na Sylwestra, ale niestety nie wypaliło. Dlaczego? Musiałam o 8 wstawić się u babci w restauracji. Jak to w święta pracownicy nie chcą chodzić do racy, zresztą i tak należą im się święta z rodziną. Więc nasza rodzina w składzie, Milo, Bliźniaczki, mama babcia dziadek, Jerzy „przyjaciel” mojej mamy, Mateusz oraz Michał z Moniką i Kacprem (brat mamy), otwieramy restauracje na kilka godzin. Jak to w święta, świetnie się wtedy bawimy, dwa lata temu tak było, w tamtym też, ale ja nie brałam udziału, i teraz tez tak jest.
Restauracja składa się z dwóch poziomów, u góry można zjeść typowo polskie dania, wypić wino swojskie, z ukochanej piwniczny Mojego dziadka, zjeść szarlotkę mojej babci, lub deser lodowy jak kto woli. Na dola zaś można zagrać stają stoliki również przeznaczone do spożywania dań z naszej restauracji, jest mini bar noi oczywiście kuchnia, gdzie przygotowywane są posiłki. Na gorę można dojść schodami, okrągłymi bardzo wysokimi, na samą myśl pokonywania ich robi mi się niedobrze.

Równo o 8 zjawiliśmy się w miejscu naszej dzisiejszej pracy, każdy dostał wymierzone zadania: ja zostaje w kuchni, co bardzo mi się podobało lubię gotować i znam potrawy kuchni, bardzo często tu przychodziła, i nadal przychodzę pomagać w czasie dużego ruchu, dzieci dostały fartuszki specjalne, gdzie będą rozdawać dania itp.  razem z Mateuszem, Jerzym  i Moniką dziś kelnerują, moja mama i babcia jesteśmy na kuchni, dziadek stoi za ladą z winami a Michał za barem(czyt. robi kawę) i przyjmują zamówienia.
Nagle zaczął dzwonić mój telefon, o rany Zibi mnie zabije
-                     Kiedy będziesz? Już południe a ciebie nie ma i nie ma, zaraz trening mamy
-                     Przepraszam, ale zmiana mi wypadła w restauracji, i nie będę mogła wybaczysz
-                     Coo? Aa weś szkoda
-                     Paula! Dwa razy naleśniki z czekoladą- krzyknął Mateusz
-                       Przepraszam, Zbyszek słuchasz ty mnie?
-                       Syśka! Syśka tu Kaśka słuchaj mam sprawę- mówiłam że ta laska mnie irytuje? To teraz mówie
-                       No cześc Kasiu- zdecydowanie jestem za miła dla jej osoby
-                       Słuchaj Zbysiaczek  mówił, że jedziesz do Rzeszowa, może byśmy skoczyli na szybkie zakupy? Co ty na to? Prooosze cie Syśka! Sylwester już będzie a ja nie mam w czym iść!- czy obiecanie tej osobie, że wybiorę się z Nią na zakupy było dobrą decyzją podjętą w moim życiu
-                       Wiesz Kasiu nie bardzo dziś mam czas, właśnie jestem w pracy i mnie wzywają
-                       Cholera czyli nie przyjedziesz do nas
-                       Niestety nie, a teraz musze lecieć
-                       Wesołych świąt
-                       Daj Zby..- no wredota jedna rozłączyła się.
-                       Paula naleśniki!- dodała moja mam jeszcze dla przypomnienia.

Więc zajęłam się zamówieniem, w sumie jak kolejnym, nawet nie wiem kiedy zegar wybił godzinę 15
-                       dobra moje panie, mamy duże zamówienie, wygłodniała, grupa przyszła dwa razy naleśniki z czekoladą, raz deser z lodami, pierogi ruskie, spagetti, barszcze biały dwa razy, dwa schabowe z ziemniaczkami pieczonymi, mus czekoladowy, zupa pomidorowa, i raz kopytka z sosem pieczarkowym
-                       ja piernicze ilu ludzi tam jest?
-                       Aż uwaga 3! Szybko panie szybciutko

Byłam zdziwiona, tyle żarcia na trzy osoby, ale cóż klient nasz pan, osobiście zajęłam się naleśnikami, deserem i barszczem po 15 min wyszedł barszcz i zupa, ponieważ każde danie podawane jest stopniowo. Teraz zajęłam się robieniem naleśników, do drugie danie należy do mamy i babci. Zawołałam jeszcze Oliwcie by zaniosła danie i zajęłam się deserem. Cztery gałki lodów, owoce, bita śmietana, 4min później deser był już na tacy i gotowy do zamienienia.
-          padam na ryj za przeproszeniem
-          dobra robota, jeszcze godzinka i wolne- dodała mama
-                       Paula! Klient chce rozmawiać z osobą robiącą naleśniki
-                       jakieś skargi?- spanikowałam
-                       kazał był zawołał szefa kuchni więc wołam nie wiem, popatrzyłam jak wyglądam, bo do ludzi brudnym się nie wychodzi i wyszłam na sale, i co zobaczyłam
-                       no idzie szef kuchni! Dziewczyno jesteś świetna, to jest pyszne!- ledwo podeszłam do stolika zaczął drzeć jape atakujący
-                       co wy tu robicie?- siedział przy stoliku z igłą i Pitem
-                       nie przyszłam koza do woza, to wóz przyszedł do kozy
-                       chyba trzy wozy- zaśmiałam się.- Fajnie że przyjechaliście, ale trening mieliście mieć
-                       a Syśka czepiasz się, kto robił tego schabowego?- no tak, mogłam się domyślić, że tylko Igła może zamówić podwójnego schabowego
-                       moja mam tak wiem pycha
-                       ale macie szarlotkę prawda?- dodał tylko cichy, ostatnio jak przywiozłam całą blachę jeszcze ciepły był nawet Pit wpierdolił  pół blachy, za co został skarcony przez Zbysława
-                       mało wam? Zjedliście tyle! Jeszcze święta śa, nie wierze że w domu nic nie jecie
-                       jeszcze ta nam wagę wypomina, to my tu
-                       hola hola! Nie wypominam, tylko grzecznie mówię,
-                       żałuje nam!- dodał Pit
-                       na ciepło chcecie?- dodałam
-                       tylko spory ten kawałek, taki fess
-                       dobrze dam od serca- obróciłam się na pięcie i już miałam odchodzić, gdy zawołał mnie Zibi
-                       no gdzie idziesz? Czekej mi tu ! o której kończysz
-                       za godzinę a co?
-                       To my weźmiemy jeszcze tą szarlotkę o i może te gołąbki i poczekamy aż skończysz- dodał Igła i trzymał się za brzuch, chyba sprawdzał czy coś mu się tam zmieścił
-                       Z jakim sosem?
-                       Obojętnie, byle szybko- zaśmiał się Pit a ja poszłam w strone kuchni
Żarłoki jedne, gdzie oni to mieszczą ja się pytam!

Jak się okazało, wyszłam wcześniej z restauracji, Mateusz był zły troszkę, bo mieliśmy jechać gdzieś potem, ale cóż jakie życie, przebrałam się więc w dreski, bo zimno było rano więc to założyłam, bluze z kapturem i białe nike w końcu ciemno jest już kto nie tam widzi
-                       Widzę przerzuciła się na dreski, bo nie mieści się w kiecki- zaśmiał się atakujący
-                       Bardzo śmieszne pfy, zimno było rano
-                       Jasne, jasne tak się mówi
-                       Przynajmniej wole chodzić w dreskach w zimie niż w różowej kurtce- wystawiłam mu język i wsiadłam do jego samochodu, za siedzenie pasażera
-                       Te te te!! Gdzie mi tu leziesz?- oburzył się Igła że mu miejsce zajęłam
-                       Aj cicho siedź noo, kobieta jestem, nie będe w tyłu siedzieć
-                       Kobiety w dresach nie chodzą- powiedział po cichu Pit
-                       Szuja wredna! Słyszałam!
-                       Syśka, to twoje dzieci? -Dopiero teraz ogarnęłam, że Milo Oliwcia i Julcia wyszły przez drzwi i lecą w naszą stronę
-                       Co tam szkraby? Co domu chcecie?
-                       Tak- powiedział Kamil i przywitał się z każdym, a Oliwia, puściła do Zbyszka oczko tego się nie dało zauważyć, dziewczynka ta była znacznie odważniejsza, od siostry, kiedy ta zarywała do atakującego jej siostra siedziała spanikowana obok Pita
-                       Może Zbyszek usiądzie ze mną z tyłu, Syśka poprowadzi a Pit z przodu, bo widać dzieci odstrasza.- zarechotał Igła
-                       Tak tak, Zbysiu chodź tu do nas, z tyłu jest fajnie- ucieszyła się dziewczynka
-                       Nie!- podniósł głos- Mi to dobrze czy tylko mi się wydaje, że atakujacy boi i się starszej bliźniaczki.

Nie przesiadaliśmy się już, tylko Kamilo, siedział u mnie a dziewczynki, z środkowym i Igłą z tyłu. Po 20min byliśmy już pod naszym domem, gdzie, podczas jazdy, Piotrek z Igła i Julką jakoś grali w kamień, papier, nożyce, a Oliwia podszczypywała Zbyszka od tyłu, a czego ja się śmiałam bo atakujący był wściekły. Pod domem strasznie atakującemu się śpieszyło, i nim się obejrzałam stał już obok drzwi i otwierał zamek drzwi. Za to Igła z Pitem przeżywali mój dom czyt.  oezyss jaka dziura, wiocha, te sprawy, są tu węże? Pyt Igły mnie rozwaliło. No co ale ja tam lubię swoją dziurę, las, spokój cisza. Jedna z bliźniaczek pędziła od razu w jego kierunku, jednak nie zdążył otworzyć drzwi przed nią, na co musiał ją przepuścić w drzwiach, a ta mała cwaniaka uszczypała go w to duże dupsko i weszła do domu. Na co ja z Kamilem wybuchnęliśmy śmiechem ze Zbycha
-                       Powiem, wam że czuje się napastowany
-                       Przez 5 latke stary- dodał Igła
-                       Śmiej się, śmiej
-                       Ona ma 5 lat! Bez spiny stary- pocieszał go środkowy
-                       Kiedyś wparowała do mnie w Żorach  do mieszanka, cała mokra i wpierdoliła mi się do łóżka.- zaśmialiśmy się z rzeszą siatkarzy wchodząc do domu.- Malina mnie  oskarżał o molestowanie
-                       Oezus.. padłam!
-                       Ja tam widzę pozytywne strony tego, chociaż do nie nie przyłaziła przez resztę sezonu a teraz znowu
-                       Dasz rade!- krzyknął Igła i wezli do domu.
-                       Aa ja pierdole weś go weś go aaa!!!!!!!- niby taki cichy, a tak się mojego psiaka wystraszył( hasky)
-                       Stary nie rób wiochy
-                       Ja nie wiem co wy macie na punkcie tych psów cholera jasna- dodał tylko Igła.- nie mogłaś sobie kota kupić?
-                       Mam uczulenie na sierść kocia- wystawiłam mu język i  powiesiłam kurtki dzieciaków na wieszaki. Jednocześnie zobaczyłam, jak Pit siedzi z głową w lodówce i czegoś szuka
-                       Piotrek zgubiłeś coę?
-                       Głodny jestem,  i piesek tez jak się wabi to urocze, i niegroźne stworzenie?- powiedział z paniką piotrek, gdy psiak, zaczął na niego patrzeć z groźną miną i warczeć
-                       Kondon chodź tu.- krzyknęłam do psa, na co Piotrek zakrztusił się kiełbasą
-                       Co?- zaczął kasłać w kuchni i przeszedł do nad do salonu
-                       Jajco stary! A ty mi wierzyć nie chciałeś! – rzekł Zbyszek.- mają jeszcze Marmoladę i  Orzecha
-                       Mamy jeszcze Marchewe- zaśmiałam się pod nosem i poszłam do kuchni zrobić herbatę
-                        Syśka! Coś ci się rusza pod zasłoną! Aaa co to jest??
-                       Taki trochę hmm.... dziwny. Czy to! Aaa to szczur!!!

Co oni odpierdalają, ja się pytam! Poszłam więc w ekstremalnym tempie do salonu gdzie na środku chodziła sobie mała Marchewka, a siatkarze stali na krzesłach
-                       weś go weś go!!- krzyczał Pit
-                       dziwni ludzie jesteście, od kiedy szczury są rude- pokręciłam głową z nie dowierzenia
-                       Panowie! Trochę zbyt spasione to na szczura wam powiem.- podszedł do mnie Zbyszek i zaczął się śmiać.- wystraszył nas spasiony chomik- dodał
-                       Przerażasz mnie Syśka, jesteś gorsza nisz Kubi, i ten jego Pryszcz
-                       Ejj wredny jesteś człowiek Piotrze ci powiem!- wystawiłam mu język i puściłam Marchewkę na podłogę
-                       Ale weś to coś no!- pomimo tego ze siedział w normalnej pozycji na krześle, bał się małego chomika
-                       Stary! Znowu robisz wiochę- pojebał mu Zbyszek.- Znooowu
-                       Nie lubię takich takich zwierzątek
-                       W wracając do Kubiego i jego pająka, to nie ma Pryszcza
-                       Żartujesz? Pryszcz zniknął- zaczął nabijać się Zbyszek.- nie wierze, co mu się stało?
-                       Powiecmy, że zginał w niewyjaśnionych okolicznościach.- i dla dalszego tłumaczenia opuściłam tamto pomieszczenie
-                       Syśka! Coś zrobiła Pryszczowi!
-                       Ee no nic
-                       Syśka!- popatrzył na mnie „groźną” miną Cichy. Na co chciała mi się śmiać bo to było dziwne
-                       Powiecmy, że spoczywa pośród w dobrym świecie, pośród korzeni storczyka i dość słabo nawodnionej kory.- zaśmiałam się
-                       Żartujesz?- wybuchnął śmiechem Igła i dołączył do atakującego.- co mu zrobiłaś
-                       No wystraszyłam się no! Przepraszam że nie znoszę małych, wstrętnych, brzydkich robalii no!
-                       Co na to Kubi
-                       Kubi nie wie i się nie dowie i wy o to się postaracie! Chcecie sałatki?
-                       Jeszcze pytasz jasne!- dodał Zbyszek i o dziwo skończyli temat niewyjaśnionej śmierci pająka, zwanego Pryszczem

Przygotowałam sałatkę i napoje dla panów, i weszłam z powrotem do salonu, gdzie „zabawiali” się ze zwierzakami czyt. świnka morska, chomik i królik, o dziwo Piotrek się nie bał królika
-                       uważaj Piotrek on lubi..- nie zdążyłam skończyć, bo zwierzątko go ugryzło w palec
-                       po chuja mu palec wsadzasz do ryja- zaśmiał się Zbyszek, gdy środkowy machał palcem we wszystkie strony
-                       ałaa!! Boli no!! Będzie zakażenie?
-                       Przecież krwi nawet nie ma- powiedziałam spokojnie
-                       Ale patrz!- wsadził mi pod same oczy palec.- jest ślad zębów będzie blizna cholera jasna.- powiedział z żalem i postawił królika na podłogę

Śmiesznie było nie powiem, takie małe dzieci bawiące się ze zwierzakami. Ale jak się później dowiedziałam, panowie przyjechali poinformować mnie, że jedziemy w góry. I muszę znaleźć pensjonat jakiś, bo sami dzwonili, a już za późno było. Więc zatelefonowałam do mojej kochanej cioci, o której mówiłam wcześniej Zbychowi, i umówiłam  cały domek. Za co mnie wycałowali i wręczyli prezent na święta, który okazał się, karnet na wejście na Podpromie, który obejmował wszystkie mecze, urocza sukienka zieloną z dużym dekoltem oraz zestaw 25 lakierów do paznokci, z dodatkami plus rękawiczki, których tak nie znoszę  nosić, więc pewnie one były dodatkiem od Zbyszka.

Ja osobiście również  nie zapomniałam o Nich i też  podarowałam im nie tylko po połowie szarlotki, dla każdego, ale też perfumy( dla każdego inna żeby nie było), dla Zbycha miałam czapkę z pandą w wielkości XXL plus szalik, z której śmiał się ostatnio i perfumy Herve Leger Homme, dla Cichego zaś duże słuchawki i perfumy z  Pumy Jamaica, a zaś libero podarowałam koszule w kratę( bo lubi nosić) i perfumy z Bassa, które używa zawsze. I w  sumie pojechali zaraz po tym, bo mają rodziny, a i święta są  i SYLWESTER.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
taaa muszę zacząć się ogarniać, spiać i dodawać częściej chyba te rozdziały, bo chyba sie nie wyrobie do września. 
PS. czyta ktoś to w ogóle?
Buźka 

2 komentarze:

  1. JA TO CZYTAM! :*
    Świetny i zabawny rozdział! :D
    Właśnie, właśnie, ja proszę o rozdziały, bo są dodawane chyba coraz rzadziej :c
    Czekam na kolejny rozdział!
    POZDRAWIAM! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ty masz zajebistą wyobraźnię. Zajebiste opowiadanie serioo:)
    Ciekawi mnie tylko czy Zibi i Syśka będą razem czy ona znajdzie kogos innego?! K.S

    OdpowiedzUsuń