Ventisette

UWAGA! WAŻNE
Od razu zastrzegam, rozdział troszkę +18, ale tylko troszkę.



Czuję zimno na skórze, powiew chłodna, próbuje otworzyć oczy i widzę ciemność, chcę przetrzeć oczy rękoma, dochodzę do wniosku, że nie potrafię. Moje ręce są unieruchomione, i są skierowane ku górze, nad głowę. Próbuję krzyczeć, wołać o pomoc, jednak nie potrafię wypowiedzieć jakiegokolwiek słowa, krzyku czy jęku. Nie zdążyłam nawet pomyśleć, bo poczułam wilgoć na palcach u nóg. To oczywiste chciałam podciągnąć nogę do góry, jednak również, moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa, byłam przymocowana do czegoś
-                     Co do cholery?- dukam.
-                     Csii maleńka, odpręż się.
-                     Kim jesteś?- poczułam delikatne muśnięcia, na paluszkach i lekkie przygryzienia.- Oh!!- jęknęłam z zaskoczenia., gdy poczułam ugryzienie małego palca u lewej nogi.
-                     Odpręż się kochanie, i nie ruszaj!- skarcił mnie mężczyzna. Potem czułam, że ustami krąży w górę, powodując na moim ciele gęsią skórkę, ustami wyprawiał cuda, nie dało się tego opisać słowami, co czułam.
-                     Oh!- poczułam jak poruszą w górę do środkowej części moich ud, powodowało to podniecenie, cholerne podniecenie.

Nagle usta i ręka znikły z pola mojego ciała, po sekundzie poczułam  delikatne kropelki, o rany jakie to było .. Przyjemne? Nie to zdecydowanie nie było przyjemne, ja rozgrzana, a zimna ciecz drażniła moje nagie ciało, nagle kropelki zamieniły się w cały strumień i wtedy to nastąpiło, usłyszałam głośne śmiechy, dwa śmiechy
-                     Co kurwa!- podniosłam się do pozycji pionowej, tym razem skuteczniej, tworzyłam oczy, i co zobaczyłam?  Dwa cieszące się ryjki.- Co wy do cholery robicie?- krzyczałam, widząc jak stoją nade mną, Kamiś z wiadrem wody, a Zbyszek z wężem ogrodniczym, ale dalej lał mnie po ciekle. Nie wiem jak udało mi się złapać końcówkę węża, chyba dlatego że stali bardzo blisko, i strony zamieniły się. Tym razem Zbyszek został oblany przeze mnie i powoli zaczynał ogarniać, że jest mokry. Męska solidarność? Zawsze i wszędzie, nawet takie małe siedmioletnie męskie stworzonko, potrafi zdradzi rodzoną siostrę. Poczułam chluśnięcie na plecach ZIMNĄ wodą, stałam jak wryta, nie spodziewałam się takiego czegoś, w odpowiedzi dostałam śmiech brata i  jeszcze większy brecht atakującego
-                      No to teraz dopiero zacznie się zabawa- powiedział Zbyszek i nim się obejrzałam, byłam na jego barkach, jak to On potrafi kobietę tylko złapać, żonę też tak przez próg przenosił będzie? Jak worek ziemniaków dosłownie. Biegnie, moje krzyki nic nie dają, bo po chwili ląduje w basenie. Co on sobie wyobraża do cholery! Przeszły mnie drgawki, rozpalone słońcem i snem ciało, i zimna woda, równa się zdenerwowana Dziecinka. Udało mi się złapać równowagę, zaraz po tym jak zostałam brutalnie wrzucona, od razu zabrałam się za ochlapanie Barmana, to oczywiste, jednak nie wiem jak, ale po chwili chlapaniny, wpadł do basenu. DOSŁOWNIE! Rzucił się, w sumie to  pomyślałam tak najpierw, jednak sprawcą była moja rodzicielka jak się przyglądnęłam dokładniej. Popchnęła go tak by wpadł do basenu, ale żeby mnie upadł ze mną.
-                     Dzięki mamuś- śmiałam się z atakującego, który nie spodziewał się takiego posunięcia.
-                     Przepraszam Zbyszku, nie mogłam się opanować-  wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem moja mama i rzuciła nam dwa ręczniki.- Jak dzieci.
-                     Pani też w ty brała udział- oburzył się Zbyszek, wychodząc z basenu i oczywiste było to, że próbował mnie wywrócić.- To nie fair, dwie baby przeciwko mnie.
-                     Mówiłeś coś Zbyszku- popatrzyła się na atakującego moja mama z groźną miną, a mówiłam Zbyniu, nie zadzieraj z psiarnią.- pomyślałam. Jednak, gdy popatrzyłam na moją mamę, a później na atakującego, nie wytrzymałam. Nie mogłam już, zbyt „napięta” sytuacja, jeżeli w ogóle można to tak nazwać, spowodowała u mnie napad śmiechu, wiedziałam, że mama się zbija, Zbynio niestety nie, mama oczywiście też zaczęła się śmiać, jednak biedny Zbyszek stał jak ten słup i nie wiedział za bardzo co czynić.
-                     Dobra koniec wygłupów chodźcie, pizze kupiłam- powiedziała moja mama i udała się w stronę domu, pewnie dlatego Kamila nie ma z Nami, bo pizze już wcina.
-                     Przeraża mnie twoja mama-mówi atakujący wycierając się- Nigdy nie wiem, kiedy żartuje, a kiedy mówi prawdę.
-                     Przypomnę ci tylko, że to ty zacząłeś wojnę brutalu- wystawiłam mu język- To chyba logiczne, że mi pomogła, to moja mama.- Zaśmiałam się- I tak Cię łagodnie potraktowała, mogła wyciągnąć spluwę. Dobra chodź, bo głodna się zrobiłam
-                     Niech zgadnę, przez ten sen?- popatrzyłam na atakującego groźną miną, a ten tylko wystawił rząd swoich krzywych, białych zębów.
-                     Nie wiem o czym mówisz.- powiedziała kierują się w stronę drzwi wejściowych do domu.
-                     Więcej Greya czytaj.
-                     Ty się odwal od tego co ja czytam, nie twój zasrany interes- uniosłam głos.
-                     O jaka nerwowa, albo niewyżyta. Hmm?
-                     Zamkniesz się, czy mam ci w tym pomóc?- stanęłam i popatrzyłam mu prosto w oczy.
-                     Niby co mi zrobisz, jestem większy- zbliżył się do mnie tak, że dzieliły nas milimetry i popatrzył mi prosto w oczy.- Nic mi słoneczko nie zrobisz.- on i ten jego głupkowaty uśmiech .
-                     Tak?- dalej patrzyliśmy sobie w oczy, jedna chwila, jeden ruch.
-                     Ała!!- biedak, mógł nie ściągać koszulki, zła Paulinka, wykręciła mu sutka.- Oddam sobie –Oburzył się masując prawego sutka, a ja korzystając z chwili, zaczęłam uciekać.
-                     Aaa mamo!!- piszczałam wbiegając do domu- Ratuj.
-                     Co się dzieje?
-                     Zbyszek goni- powiedziałam łapiąc kawałek pizzy.
-                     Co mu zrobiłaś?- zaśmiała się moja mama.
-                     Wykręciła mi suta- powiedział Zbyszek z żalem w głosie.
-                     Ja? Chyba oszalałeś? W życiu bym ci czegoś takiego nie zrobiła?  Wierzysz mi mamusiu- powiedziałam z grobową miną do mamy, cholera udawanie to mi jednak dobrze wychodzi pomyślałam.
-                     Takie stare, a takie durne- pokręciła moja mama głową z nie dowierzenia.- Umyłaś ręce co się za jedzenie bierzesz?
-                     No przecież idę- powiedziałam  odkładając Włoski przysmak i udałam się z stronę łazienki, wiedziałam, że atakujący poszedł za mną, więc przyspieszyłam i od razu złapałam węża od prysznica, żeby móc się bronić, jednak schowałam go za sobą
-                     Mała wredna kanalia- powiedział Zbyszek myjąc ręce.
-                     Trzeba było ze mną nie zadzierać kochaniutki.- wystawiłam mu język.
-                     Schowaj dzieciaku ten kran.- powiedział, wytarł ręce w ręcznik i opuścił pomieszczenie.
-                     No gdzie idziesz, nie zemścisz się?
-                     Od dziecka mi wmawiano, nie denerwuj napalonej kobiety, bo cię jeszcze zgwałci-Powiedział atakujący, a mi normalnie kopara opadła, że ja napalona?
-                     Ale..
-                     Zamknij buzie, bo ci mucha wleci- i wyszedł z łazienki. No cham! Zdenerwowałam się i tyle, ja napalona? Może jeszcze na niego? W życiu!!

Po zjedzeniu trzech kawałków pizzy, myślałam że pęknę, tak się najadłam. Marzyłam o łóżku i dobrym filmie. Jednak moje marzenie nie spełniło się, ponieważ jakiemuś zadufanemu w sobie kolesiowi zachciało się spaceru
-                     Nigdzie nie idę, nie ma takiej opcji!
-                     No weź grubasie rusz tą dupę.
-                     Sam jesteś gruby! Wal się
-                     No chodź, nie daj się prosić.
-                     Nie odpuścisz?
-                     Oczywiście, że nie!- wstałam więc z łóżka ledwo i ruszyłam do wyjścia.- No chyba tak nie chcesz pójść?- miałam na sobie spódniczkę i strój kąpielowy górę, na to biały cieniutki top na jedno ramie zarzucony.
-                     No niby dlaczego? Coś ci nie pasuje?- nie lepiej wyglądał bokserka zielona i niebieskie spodenki.
-                     Uczesałabyś się, a i zęby umyła, jadłaś sos czosnkowy.
-                     Przecież nie będę się z nikim całowała, to po co mam mieć świeży oddech.- powiedziałam i poszłam do łazienki, lekko się ogarnąć. No tak, wpadłam do basenu, więc lekko moje włosy pokręciły się. Poprawiłam więc włosy, wiążąc je w wysoki kucyk, umyłam zęby, poprawiłam makijaż, nawet przebrałam się, ubierając białe spodenki, i kremową koszulkę bez pleców, a pod spodem został mi strój kąpielowy. Było mi strasznie gorąca, chodź zbliżała się godzina 16:00.

Postanowiliśmy wybrać się rowerami na spacer. Nie chciało mi się Zbytnio chodzić pieszo. Nie mogłam opanować śmiechu, gdy Zbyszek próbował wsiąść na rower, biedak miał za wysoką ramę, i nie mógł wsiąść, ale jakoś mu się udało, wyglądał dziwacznie, może dlatego, że kolor roweru był różowy. No co? Nie było innego, a swojego mu nie oddam!

-                     Daleko jeszcze?- od godziny słyszałam to samo pytanie, człowieku, chciałeś spacer to masz.
-                     Nie, już nie daleko.
-                     Mówiłaś to samo kwadrans temu, muszę siku
-                     Ja pierdole, jeszcze kawałek!
-                     A gdzie my w ogóle jedziemy?
-                     Na lody- dobra może troszkę przesadziłam, jechać do Sandomierza, ale tam są najlepsze. Po upływie 250 minut ciężkiej jazdy, udało nam się dojechać do miejsca docelowego. Uwielbiałam Sandomierz, znałam go lepiej niż własną kieszeń. Udaliśmy się do białej budki, zaraz przy „ Starym Mieście” zostawiliśmy tam rowery, i każde z nas wybrało sobie smaki lodów w budce. Zaszaleliśmy bo wzięliśmy aż po 4 gałki. Postanowiłam zabrać go nad moje ulubione miejsce.
-                     Znam to miejsce!
-                     Pewnie z „Ojca Mateusza”- zaśmiała się
-                     To też, ale Igła chyba miał tu sesje zdjęciową po ślubie.
-                     Wiesz, bardzo możliwe, dużo ludzi ma tu sesje, ponieważ idealne miejsce, teraz chodź, jeszcze ci coś pokaże.
-                     Muszę mówić, że nie mam powoli sił?
-                     Andrea nie był by z tego zadowolony- powiedziała, i kazałam mu schodzić ze stromych schodów.
Wiecie o jest najgorsze w charakterze atakującego? Ciągle gada, robi wstyd, i chce wszystko wiedzieć. Dosłownie, wszystko, a mnie już to szczerze denerwowało, siedząc nad Wisłą, pijąc Lecha, w końcu nie wytrzymałam
-                     Człowieku mam cię dosyć! Jesteś gorzej upierdliwy niż Piotrek, gdy jest głodny!
-                     Ey! To już było nie miłe
-                     Takie życie.
-                     Nie dość, że mi dzisiaj wykręciłaś suta, to jeszcze taki pocisk, ty serio niewyżyta jesteś ostatnio, kiedy ty..
-                     Może dla ciebie sex jest ważny, dla mnie nie! Nie traktuje go jak hobby! Dla mnie jest to coś ważnego! Nie wygłupiam się z takich rzeczy! Moja sprawa, że czytam takie książki, i moja sprawa co mi się śni!
-                     Wyluzuj słoneczko.
-                     To mnie nie denerwuj.
-                     Ty nigdy nie seksiłaś się?
-                     Nie!- powiedziałam to i opuściłam malutką zatoczę, zdenerwował mnie tylko.
-                     Zaczekaj!- dogonił mnie i zmusił bym się odwróciła w jego stronę i go wysłuchała.- Przepraszam. Przepraszam, ze jestem taki wścibski, nieznośny i że mam za długi język.
-                     I to cholerny.
-                     Domyślam się że nie lubisz takich tematów?
-                     Brawo geniuszu.
-                     Cholera, nie rozumiem po prostu.- przerwał.
-                     Niby co?
-                     Jesteś piękną kobietą..- zaczął
-                     Oho! Ale mi słodzisz.
-                      Z poczuciem humoru, zajebistą pasją, może trochę masz wredny charakter
-                     Znowu zaczynasz?
-                     Nie przerywaj mi, chodziło mi o to, że masz cięty język.- powiedział szybko, i przerwał wypowiedz.- Nie rozumiem po prostu, dlaczego jesteś sama, tak? Ja rozumiem, jak być była gruba, brzydka i miała zmarszczki, ale no, szarpałby – powiedział ze śmiechem
-                     Niby co ci mam odpowiedzieć?
-                     Nie wiem, po prostu to dziwne?
-                     Dobra siadaj! I słuchaj, aha, i jeśli skomentujesz jakąkolwiek moją wypowiedz, utopię cię tu i polecisz z prądem do Warszawy.
-                     Zamieniam się w słuch.
-                     Miałam chłopka. Z Mateuszem znałam się długo, wracaliśmy do siebie i odchodziliśmy, to było skomplikowane, gdy on się zbliżał ja uciekałam, nie potrafię zaufać facetowi. Niby całowaliśmy się i takie tak, nigdy nie potrafiłam dojść do czegoś więcej, zawsze uciekałam. Bałam się.- powoli zaczęły spływać mi pierwsze krople łez po policzkach.- Nie, że boję się chłopaków. Nie jest tak, cholernie mnie kręcą faceci, na przykład taki Matteo.
-                     No błagam cię- prychnął.
-                     Miałeś nie przerywać!- skarciłam go- Każda kobieta o takim marzy, przystojny mięśniak z kasą. Na dodatek Włoch! Mogłam takiego mieć, jednak gdy wtedy na tej podłodze..
-                     Jakiej podłodze?
-                     A bo ty nic nie wiesz?
-                     Nie! I masz mi mówić, szybko- popędzał mnie.
-                     Pamiętasz jak przyjechałeś do mnie, co w oknie byłam?
-                     Zawsze jak coś cię męczy, coś musisz robić, na przykład teraz, odłóż tą trawę- zwrócił mi uwagę, jak miętosiłam kawałek trawy w palcach.
-                     Pojechałam do Maliny, jednak zastałam Matteo w mieszkaniu, samo tak wyszło, zaczął mnie całować, wylądowaliśmy na zalanej podłodze w łazience, ogarnęłam się, na szczęście, gdy zaczynał odpinać mi stanik.
-                     Co za skurwysyn!
-                     Musisz mi przerywać do cholery?
-                     Wiedziałem, ze coś z nim jest nie tak, ale nie wiedziałem kurwa co!- krzyczał atakujący.
-                     Daj spokój, nic się nie stało, z Mateuszem posunęłam się jeszcze dalej.
-                     Dlaczego nie jestem z Mateuszem?
-                     To tak samo, jak ja bym się Ciebie zapytała o to, czemu nie uzgodnicie daty ślubu z Kaśką.
-                     To skomplikowane- powiedział z żalem.
-                     Widzisz.- głęboko wciągnęłam powietrze.- Ja sama jestem wpadką rozumiesz ty to, zmuszać dwoje ludzi, nie kochających się, aby byli z sobą bez względu na wszystko.
-                     Nie za bardzo rozumiem, po kolei.
-                     Moja mama z Ojcem wzięli ślub z przymusu, nie trudno jest policzyć, ja urodziłam się w sierpniu, a ślub w czerwcu . Kiedyś podsłuchałam rozmowę, jak Ojciec wypominał mamie, że się nie zabezpieczała i takie tam, ale kurwa, on wsadzał wstrętnego kutasa tam, gdzie nie powinien do cholery.
-                     Ey! Spokojnie mała. Zbyszek przytulił mnie ramieniem i wytarł lecącą łzę z oka
-                     Boję się, że facet ,którego pokocham postąpi podobnie, nie przeżyłabym tego, dlatego podchodzę z dystansem do mężczyzn.
-                     To, że twój Ojciec taki jest, nie oznacza, że każdy facet taki ma być.
-                     Ja wiem, ale..- przerwałam.-  Razem z Anią, zrobiliśmy sobie tatuaże, jest to nasza przysięga, że będziemy mieć tylko jednego faceta., że pójdziemy do łóżka z jednym facetem, z tym którego kochamy, że żaden inny nie wejdzie do mojej dziury, tylko ten którego obdarzę jakimś uczuciem, przedstawię rodzinie.
-                     A pokażesz mi ten tatuaż?
-                     Nie Zbyszku, powinnam też dodać, że ten tatuaż też zobaczy tylko jeden facet, no w sumie teraz jak myślę o tym, to chyba już zawsze będę sama, więc żaden facet go nie zobaczy - uśmiechnęłam się nikle.
-                     Ale czemu mi nie pokażesz no, plosie?- wyseplenił, jak pięcioletni chłopiec ostatnie słowo.- No chyba, że masz go w jakimś sekretnym miejscu
-                     Bingo! - powiedziałam i wstałam z ziemi.
-                     Normalnie jak Christian Anastasie cię zaraz wymacam- zaczął wstawać ze mną
-                     Czytałeś tą książką!- popatrzyłam na Niego jak na idiotę, to książka dla kobiet raczej, nie dla facetów.
-                     Wiesz co Kasia też ją czytała, zawsze zastanawiałem się , co to takiego, i już wszystko jasne zbereźniku.
-                     Nie mów, że też takich przemocy używacie w łóżku.- zarechotałam.
-                     Z własną siostrą? Akysz ty!
-                     Z jaką siostrą?
-                     Myślałaś, że maja Kasia czyta takie książki?- zaśmiał się
-                     To ile ty masz tych Kaś, Zbigniewie?
-                     Katarzyna Bartman- Curuś, mówi Ci to coś?
-                     Ani trochę- odpowiedziałam od razu.- Ale wiesz, mnie nazwiska twoich kobiet nie interesują.
-                     To moja siostra czubku- powiedział z rozbawieniem.- Chyba mi umknęło to, że mam siostrę?.
-                     No raczej.- zaśmiałam się.

Opowiedział mi trochę o swojej starszej siostrze troszkę, jest o Niego starsza o 20 minut. Pierwsze słyszałam, że Zbyszek ma siostrę bliźniaczkę. Dowiedziałam się również, że jest zupełnie inna, nie znosi sportu, ma męża od 5 lat i dziecko, czteroletniego Krystiana, którego jest chrzestnym. Jednak widziałam, że coś go blokowało, jak opowiadał o mężu siostry, nie wiem, o co chodziło, nie pytałam, nie chciałam być wredna.

Mieliśmy już siadać, na rower, gdy Zbyszkowi się nie chciało. Poinformował mnie, że wolałby kąpać się na golasa w Wiśle niż wracać tyle do domu tym pedalskim rowerem. Głupek jeden i tyle.
Mama do nas 6 razy dzwoniła i pisała esy, gdzie jesteśmy, bo w sumie późno było, już po 20, a my nie wracaliśmy, jednak uparta ja, odpisałam jej esa, żeby się nie martwiła, mamy klucze i że jesteśmy nie daleko. No co? W końcu 30 kilometrów od domu, to nie daleko.

-                     Dobra! Skończ marudzić, że ci się nie chce, mam pomysł, i nie powiem szalony, wykąpiesz się, dobra może nie w Wiśle, ale w głębokim czymś.
-                     Ale mały basen macie, nie dam rady nawet popływać- powiedział zasapany pedałowanie, bo w końcu narzuciłam szybkie tempo jazdy, drogi wąskie, ciemnawo było już, nasze światła i tak marne były, a tu wszędzie albo domy albo lasy .
-                     Nie mówię o basenie.
-                     Wannę też macie mała.
-                     Uwierz mi, będzie to coś, co ci się spodoba, pomimo, że złamię zasady, uszczęśliwię cię.- Zaśmiałam się.
-                     Nie chce się z tobą kocha w wannie!!- Uniósł głos.- A fuj! To jakbym się z siostrą kochał, i jeszcze w wannie.
-                     I ja jestem zboczona?
-                     A nie? To ty chcesz mnie zadowolić.
-                     Chodziło mi o pływanie nago, od razu uprzedzam, nie będę na to patrzeć, a nie o sex!
-                     Jesteś pewna?
-                     Tak, a teraz pędzimy, jeszcze z 18 kilosów.

Zmordowany Zbynio trasą, opadł na moją kanapę w salonie i powiedział, że mnie nienawidzi. Ogółem przejęłabym się tym, jednak wiedziałam, że mój pomysł mu się spodoba
-                     Nie! Do dupy! Nie mam siły kobieto, zostaw mnie- próbowałam go jakoś zwalić z kanapy, jednak na marne, za ciężki był.
-                     Co tu za krzyki takie?- nagle wpadł do salonu Jerzy.- O rany to wy? Musicie tak straszyć- Zaśmiał się, Zbyszek jednak, jak go zobaczył spanikował.
-                     My już wychodzimy- powiedział od razu wstając i kierują się do wyjścia
-                     Co tylko przyjechaliście, gdzie byliście?
-                     W Sandomierzu na lodach, a teraz idziemy na spacer jeszcze, więc nie martwcie się.
-                     I wy siły macie- no tak trochę drogi pokonaliśmy.
-                     Oczywiście, że mamy, najwyżej poniosę Syśkę na baranach, a teraz przepraszamy idziemy już- powiedział Zbyszek i pociągnął nie do wyjścia..- Dwa psy w domu to za dużo.
-                     Trzy psy geniuszu
-                     O czym ty mówisz?- chyba nie załapał, o co mi chodzi.
-                     Jeszcze Kondon.- brawo ja, zaśmiałam się sama z siebie, no w sumie i ze Zbyszka też. Zarzekł się oczywiście, że on do mnie do domu dziś nie przyjdzie.- Cholera nie mam kluczy, musimy się wrócić.

Szybko więc wróciliśmy się do mnie do domu, wzięłam odpowiednie klucze do tajemnego miejsca, oraz ręczniki i dwa piwa na drogę. Zbyszek za bardzo nie rozumiał, o co chodzi, ale cóż niespodzianka to niespodzianka. Po 10 minutach drogi, gdzie Zbyszkowi siły wróciły, a jeszcze niedawno taki zmęczony był, byliśmy na miejscu
-                     Ja pierdole, ale to... to wasze?
-                     Nie.- odpowiedziałam otwierając bramkę odpowiednim kluczem
-                     Salapska! Nie mamy prawa.
-                     Mam klucze, więc to nie jest włamanie.
-                     Jesteś pewna, tu jest ciemno.
-                     Bo nikogo nie ma w domu, zaraz zresztą się boczne światła włączą.
-                     Jesteś pewna?
-                     Tak! A teraz rozbieraj się- zaśmiałam się.- Ale gacie zostaw.
-                     Ale możemy?
-                     To posesja koleżanki mojej mamy.
-                     Też jest psem?
-                     Nie jest nauczycielką.
-                     I za pensję nauczyciela tyle się dorobiła?
-                     Nawet dorobiła się, by pojechać na miesiąc na Karaiby- zaśmiałam się.
-                     Nic nie rozumiem.
-                     Nie masz rozumieć, tylko rozbiera się.

Oczywiści, to nie było włamanie, miałam opiekować się kwiatami pani Gosi, i domem jak jej nie będzie w domu. Zazdroszczę jej, pojechała z mężem na Karaiby. Też chce.
Zaczęłam ściągać sandałki i koszulkę, jednak nie widziałam Zbyszka
-                     Gdzie jesteś?- cholera, nie żebym się bała, płot był wysoki w sumie, ale to nie zmienia faktu, że było ciemno.- Zbyszek, nie wygłupiaj się, gdzie jesteś??- odpowiedziała mi tylko grobowa cisza, wyciągnęłam więc telefon z torebki  i już miałam wybierać numer atakującego, gdy.- aaaaaaaaaaaaaaa- krzyczałam, świnia kanalia jedna! Wypchnął mnie do ZIMNEGO basenu.
-                     Ha! Znowu wygrałem- wypiął dumnie pierś i zaczął ściągać spodenki.
-                     Kretynie telefon w ręce miałam!!- zaczęłam szukać sprzętu w wodze.
-                     Nie chciałem! Nie wiedziałem, zaczekaj zadzwonię do ciebie.- wyciągnął z mojej torebki drugi i zaczął coś stukać na klawiaturze.- Ja pierniczę, jakie ja hasło miałem no- Spanikował, już nie wspomnę o tym, że się czubku nie dodzwonisz do mnie, bo telefon zalany jest!!
-                     Spróbuj 1234- odpowiedziałam mu od razu, szukając w wodzie mojej NOKI
-                     Mam! Ale kurwa!!!! To nie moja tapeta do cholery, o co chodzi.
-                     Pokaż ten telefon geniuszu- wydostałam  się z basenu wytarłam rękę w ręcznik i zobaczyłam na wyświetlacz.- To mój telefon- ucieszyłam się, sprawdzając kontakty i podstawowe rzeczy.
-                     Po pierwsze, masz słabe hasło, po drugie.- zaciął się.- Więc skoro twój telefon jest tu, mój jest..
-                     Ops.- powiedziałam, że śmiechem.
-                     Już po ciebie lecę kochany. Żeby tylko karta działała- zanurzył się w wodzie w poszukiwaniu.
Ja, jak to ja, zaczęłam się śmiać, z atakującego, z siebie w sumie też, taka pomyłka, ale w sumie co się dziwić, mamy, a może mieliśmy takie same telefony, więc teraz przynajmniej będzie pretekst, by kupił sobie nowy.

Zbyszek w końcu znalazł telefon, który oczywiście, że nie działał, ja ściągnęłam mokre spodenki, i zanurzyłam się w wodzie. Jednak nie pływałam, bo nie umiałam niestety, zawsze jak się uczyłam, nabierałam wody w usta, topiłam się i takie tam. Więc tylko relaksowałam się. To by nie był Bartman, jak by się z tego fantu nie śmiał, nawet próbował mnie nauczyć, jednak marny z Niego nauczyciel, dlatego też on pływał, z jednego końca na drugi, a ja za Nim, trzymając się mocno Jego szyi, unosiłam się jakoś, i tak sobie jakoś płynęliśmy.
Zmęczona całym dniem, mokra w bluzie Zbyszka, który był biedniejszy o NOKIE, wracałam do domu.
-                     Zimno- mówię łagodnie.
-                     Spodni ci nie dam.
-                     Trzeba było mnie nie wrzucać do basenu.
-                     Trzeba było mnie za suta nie ciągnąć- odpowiedział mi łagodnie, aż za łagodnie jak na Niego.
-                     Trzeba było mnie do basenu nie wrzucać, razy dwa.
-                     Nie znoszę cię, utopiłaś mój kochany telefon.
-                     O rany, kupisz sobie nowy.

Mniej więcej tak wyglądała nasza droga powrotna do domu, niby takie 10 minut, ale w ciągu tego czasu zdążyliśmy sobie nawtyka no nie powiem sporo, ale zbytnio się tym nie przejęliśmy, bo zwyczajnie nie mieliśmy sił na to.

Nawet po dojściu do domu, Zbyszek był w stanie zjeść tylko pizzę, nawet mu się gryźć nie chciało, taki był zmęczony. Nawet odszkodowania się domagał ode mnie.
Ja zaś tylko wzięłam prysznic szybko, i położyłam się do łóżka, gdzie wcześniej spał już Zbyszek, obok i wyczerpana, udałam się w krainę Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Nie wiem, dla kogo jest erotycznie, a dla kogo nie, ale dla wszelkich uwag i w ogóle, wolałam od razu zastrzec. 
Nie wiem, jak to się stało, ale pisząc ten rozdział, aż się popłakałam, okay wiem czemu, ale mniejsza z tym, nie o mnie tu mowa.
Rozdział jak widać, dłuuugi, ponieważ, iż, aczkolwiek,aniżeli, są tu dwa rozdziały. Udało mi się ich jakoś złączyć w całość, gdyż, w następnym tygodniu rozdział nie pojawi się, z przyczyn szkolnych i prywatnych( nikt nie mówił, że nie będzie kolorowo) kto jest lub był w technikum rozumie.
Jeśli chodzi o moje gg, udało się go jakoś znowu przywróci, jednak( zawsze musi być jakieś jednak) nie mam żadnych numerów gg, nic się nie dało zrobić. Więc prosiłabym, aby dziewczyny, do mnie napisały po prostu, te które informuję, lub one informują mnie( jeśli to kłopot ja zrozumie oczywiście)
Cholera i ta się opisałam tylko.
Liczę na komentarze jeszcze...
Do zobaczenia kochani, całuję was bardzo mocno! :* 

Ventisei

Jeszcze wczoraj był kwiecień, a jutro już wakacje. Dokładnie tak, dzisiaj jest zakończenie roku, tym razem w moim wykonaniu, świadectwo jest pozytywne, średnia 4.2( dlaczego nie mogło być tak rok temu? Pytam się) mniejsza o to. Ubrana w czarną spódnicę, sięgającą przed kolano, białą koszulkę, zapinaną pod szyję, wsadzoną do środka, dodatki, włosy rozpuszczone, idealnie wyprostowane. Do tego czerwone szpilki, i torebką w podobnym odcieniu, i mogę iść na rozpoczęcie jak cywilizowany człowiek. Wsiadam do swojego auta, ściągam szpilki, bo w Nich nie da się prowadzić, włączam radio, zapinam pasy, już miałam odpalać silnik, gdy słyszę sygnał telefonu. No komu się na gadanie zebrało
     -           Sysiaczek??
-                     A jakieś dzień dobry? To gdzie Zbyniu?
-                     O ktoś tu ma dobry humor, mi tam pasuje- zaśmiał się.
-                     Wakacje! Czy ty to czujesz?
-                     Nie ani trochu- powiedział z żalem w głosie.- Mniejsza z wakacjami, dziś ty i my bawimy w klubie.
-                     Z główką gorzej? Nie będę jechała do jakiejś puszczy, znowu się na mnie rzuci jakiś goryl i zacznie macać.

Niby spała, a i tak ponad cztery godziny drogi z mojej wiochy, niby sobota, a ja wstałam o 7 rano, dlaczego? Bo geniusz Zbynio zapomniał telefonu z Rzeszowskiego mieszkania, i mi cztery litery zawraca od poniedziałku. Chcąc nie chcą musiałam jechać do Jego mieszkania wziąć ten telefon i mu go dowieźć. Od razu jak się dowiedziałam mam mu wziąć kabel od ładowarki do laptopa i czyste gacie. Człowieku, dziewczyny nie masz tylko mnie wykorzystujesz? Koło południa zawitałam więc, do wielkiej puszczy zwanej Spała, bo tam tylko lasy i lasy. Po 10 minutach szukania wolnego miejsca parkingowego wysiadłam z wozu, zabrałam ładowarkę telefon i słodycze do torebki, chodź mi nie kazali, ale znając siatkarzy zawsze, wszędzie, wszystko co się da i w każdej ilości zjedzą, byle by słodki posmak miało. Kieruję się do dużych drzwi, wcześniej pokonując 183964 schodków, zasapana dochodzę do recepcji. Gdzie nie zdążyła dojść do niej, zostałam zaczepiona przez jakiegoś goryla
-                     O pani się zgubiła, to może ja pani pomogę odnaleźć drogę?
-                     E dziękuje.
-                     Czy bolało?
-                     Słucham?
-                     Pytam czy bolało jak spadłaś z księżyca- powiedział koleś.
-                     Chyba z nieba- zaśmiałam się z wysokiego i nakoksowanego mężczyzny.
-                     Ostra, lubię takie- klepnął mnie w pracy pośladek gdy miałam już odchodzić
-                     Czy sumo też tu trenują?- a o mi tam.
-                     A nie wiem ja tu nowy jestem, a czemu pytasz?
-                     Sądząc po tym jak wyglądasz- zaczęłam się śmiać sama z Siebie 1:0 dla mnie kolego.
-                     Czy coś ci nie pasuje w moim wyglądzie?- oburzył się biedaczek – Jestem siatkarzem, nie kojarzysz mnie? Grzesiu...
-                     A co mnie to obchodzi? – prychnęłam.
-                     Syśka! Aaaa- krzyk ludzika- To ty! Jejku Sysiaczek mój- potem nie czułam gruntu pod nogami tylko wielki smród.- Co ty tu robisz?
-                     Czy możesz puścić Miśku?- czułam, że żołądek podchodzi mi do gardła, przeklinam was bułeczki czekoladowe z „żabki”.
-                     A no tak tak już.
-                     Myłeś się ostatnio? Śmierdzisz- na moje słowa powąchał sobie pachy .
-                     To jest pot ciężkiej pracy- powiedział od razu.- Myłem się wczoraj.
-                     A dziś już miałeś dwa treningi, więc?
-                     Czy możemy zakończyć ten temat, co ty tu robisz?
-                     Pewnie stoję Miśku- zaśmiałam się.
-                     Widzę, oraz to, że już podrywasz Grzesia- zaśmiał się.
-                     Może nas przedstawisz- zapytał goryl.
-                     To jest Syśka, a to Bocian.
-                     Miło mi Zuzannę poznać- podał mi rękę, a ja razem z Miśkiem wybuchnęliśmy  głośnym śmiechem.
-                     Paulina miło mi.
-                     A nie Zuza- zdziwił się.
-                     Nie Paulina, a teraz sorka, ale mam misję do wykonani, zaprowadzisz mnie do Zbyszka?- zapytałam Michała
-                     No tak mogłem się domyślić, jasne chodź.

Już pomijam sam fakt, jak się Misiek śmiał, gdy miałam zamknięte oczy w windzie, za co miałam mu ochotę walnąć pomiędzy oczy, ale nic nie widziałam, wjechaliśmy więc na odpowiednie piętro, i ledwo  winda otworzyła się poczułam ogromny smród.
-                     Uwaga panowie laskę prowadzę- krzyknął Kubiaczek.
-                     Już lecę.- wydarł się na cały głos jakiś siatkarz pewnie.
-                     Nie wchodzić jestem nagi- krzyczy ktoś inny
-                     Jak blondynka jest moja!
-                     Nie przyprowadziłem dziwki, tylko Syśke – śmieje się Misiek. Jasne dziwki w Spale, już to widzę jak trener się zgadza.
-                     Slapska!- krzyczy Bartek i wygląda przez drzwi w samych spodenkach.- Jejku! Jak ja się za tobą stęskniłem.- biegnie do mnie i mnie przytula.
-                     Dusisz!!- powiedziałam ledwo łapiąc oddech.- Ale przynajmniej nie śmierdzisz
-                     Ey to był wredne- oburzył się Misiek.
-                     Masz mój telefon?- powiedział Zbyszek wychodząc z drzwi po prawej.
-                     Może jakieś Dzień dobry Przyjaciółko? - zaśmiałam się szukają telefonu w torbie
-                     Czy ja słyszę żelki!!-  wpadł z pokoju po lewej Igła z Rucym- cholera Syśka mogłaś ciszej szukać tego telefonu powiedziałam sama do siebie.

Nim się obejrzała wyrwali moją torebkę z rąk i sami szukali słodyczy, co za łasuchy mogłam im nic nie kupować, wzięli to co miałam w oddali mi torbę z powrotem
-                     Chociaż jakieś Cześć i dziękuje?
-                     Nie ma za co- powiedział Igła z pełną buzią  miśków.
-                     Ey moje są pomarańczowe- oburzył się Michał Ruciak, gdy Igła zjadł mu żelka pomarańczowego.
-                     Co tu za krzyki!- z tyłu zaszedł siwy człowiek.- Co tu robi ta kobieta!- krzyczał w moją stroną po angielsku.
-                     Ja e no ee ja jestem Paulina i e no Zbyszek. Zbyszek ratuj!- powiedziałam szeptem do Zbyszka, boję się tego człowieka. Wygląda przerażająco, nie to co w TV.
-                     Nie wiem, ja jej trenerze nie znam- powiedział Zbyszek śmiejąc się, i wszedł do swojego pokoju, gdzie weszli wcześniej Igła z Orzełkiem.
-                     To Dziecinka – krzyczy Piotrek –Dziecinko stęskniłem się za tobą, kupiłaś mi oś- wyszeptał mi na ucho, tak, żeby nikt nie słyszał.
-                     Cześć Piotruś, niestety tamci zabrali wszystko.
-                     Mnie tak nie przywitałaś oburzył się kosa- podchodząc do mnie i dając mi buziaka w policzek.
-                     Kto to jest i co ona tu robi?- zaczął krzyczeć dalej trener.- Nie całuj każdej Fanki Grzegorzu!
-                     Trenerze spokojnie, to przyjaciółka z Rzeszowa nie groźna jest, przyjechała nas odwiedzić tylko, żadna napalona fanka.- powiedział spokojnie środkowy.
-                     Milo mi Paulina Salapska- podałam rękę siwemu mężczyźnie, ogólnie dalej się go boję, ale przywitać się można, tak z grzeczności.
-                     Masz słodycze?- powiedział pewnie, o losiu, skąd wie.- Nie wolno im jeść przytyli mi po tym sezonie ligowym i są na ścisłej diecie.
-                     Nie, nie mam słodyczy- nie skłamałam, przecież mi już zabrali.
-                     Dobra to w takim razie możesz zostać- zaśmiał się.- Z Rzeszowa jesteś, i nie śledzisz siatkówki?
-                     Nie no oczywiście, że jestem fanką siatkówki, ale nie napalam się tak an nich jak każdy.
-                     Mieszkasz z Nimi?
-                     Nie jestem z okolic Rzeszowa, ale od września będziemy się już częściej widywać, bo przeprowadzam się do Rzeszowa.
-                     Cholera, i będziesz znosić tych wariatów, dla mnie to jest katorga że przez 4 miesiące musze ich tolerować, a ty cały sezon będziesz musiała
-                     Trenerze to bili- oburzył się Zbyszek wychodząc z pokoju.- Jest atakującą, moja szkoła trenerze, przyszła zawodniczka Resovi- objął mnie ramieniem.
-                     Serio? Też grasz?
-                     No coś tam odbijam- zaśmiałam się.
-                     Niech trener patrzy jakie muły- złapał moją rękę i napiął.
-                     Weź schowaj ten tłuszcz- rechota Piotrek
-                     Wal kozę- wystawiłam mu język, na co „uuuuuu” poleciało po korytarzu.
-                     Dobra zaraz będzie obiad więc idę zapowiedzieć, że będzie osoba więcej- powiedział trener i opuścił korytarz.
-                     Może nas przedstawisz- powiedział jaki koleś.
-                     Co tu tak- wyszedł z innego pokoju Kłos, popatrzył w moją stronę i leci- Jejuchu ty mój, toż to Dziecinka- Rany  ale mnie dziś wy przytulali, pomyślałam.

A mówią, że to baby są plotkary, siedząc przy jednym stoliku ze Zbyszkiem Rucym Igłą Jarskim, którego poznała wtedy Bociek, czyt: gorylem i Ziomusiek, którego w końcu miałam okazję poznać, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy nawet, to, że pani kucharka to lesbijką.

-                     Bociek jedzie do „dziewczyny”.- poinformował mnie Zbynio.
-                     Ty i ten twój sarkazm Zbyniu- zaśmiałam się.- Poczekaj- przełączyłam telefon na głośnik, bo coś czułam, że to będzie długa rozmowa.
-                     Nie no serio ci mówię, jego dziś nie będzie dziecinka no..
-                     Nie no dziś nie da rady, zakończenie w Planecie jest, obiecałam że będę, w końcu mój ostatni rok tutaj, rozumiesz?
-                     No weź kobieto!- oj zdenerwował się atakujący, ale niech zgadnę? Znowu mam im słodycze przywieść? Nie ma takiej opcji- dziś Andrea jedzie w Polskę, mamy wolny wieczór.
-                     Ja mam jutro wolny wieczór, jasna cholera! - Co za kretyn jeździć chuju nie potrafisz!!- oburzyłam się, bo o mało o nie walnęłabym w samochód na parkingu
-                     To ty już do nas jedziesz?- zapiszczał atakujący.
-                     Niech mi żelki kupi- krzyczał Orzełek do słuchawki.
-                     Nie, nie jadę do was, jadę na zakończenie roku.
-                     Cześć panowie, z kim gada?- głos Bartka słyszę, pewnie się przemieszcza.
-                     Z Syśka- powiedział atakujący.
-                     Przyjeżdża dzisiaj? Proszę! Niech przyjedzie, wisi mi 23 orgazmy- powiedział wesoło przyjmujący, a Rucy chyba się dławił, bo słyszałam kaszel.
-                     Salapska! O czym ja nie wiem- Zbynio uniósł głos.
-                     Wiesz o wszystkim-zaśmiałam się.
-                     Mówi, że nic nie wie- powiedział do Bartosza atakujay.
-                     Jak to nic nie wie? Ja tu kondomy przemyciłem, opracowałem całą kamasutrę, a ona mi mówi, że seksu nie będzie?
-                     Nie będzie żadnego seksu, możesz mu to powiedzieć, musze kończyć pa
Rany co te zaczepki na fb robią z ludźmi, kto ich wymyślił, mniejsza z tym nic nie obiecałam Bartkowi, więc sory, nic z tego. Z zamyślenia wyrwał mnie sms od kogo? Bartosza
Rozumiem, nikomu ani słowa, czekam na ciebie dzisiaj koło 23.45, w moim pokoju, Cichego do Zbyszka wygoni , więc spokojnie, przeżyjemy orgazmy, Aha, nie uzgodniliśmy wcześniej, ale wolałbym być na górze, sama rozumiesz, lubię kontrolę.

Jaki uparty człowiek z Niego, pomyślałam. Jednak z seksu nic nie będzie, opiszę mu później, bo już i tak byłam blisko szkoły.
Całe szczęście  zakończenie nie trwało długo, więc mogłam już spokojnie jechać, do domu, jednak nie. Trener Czaja dzwonił, że muszę natychmiast zjawić się na hali. Nie wiedziałam za bardzo o co mu chodzi, ale na tyle ile to było możliwe, pojechała na hale. Jednak gdy zajechałam zostałam coś, czego na pewno się nie spodziewałam.
Ciemność, jak nigdy na tej hali sportowej, nawet nie wiedziałam gdzie jest włącznik światła
-                     Niespo- uderzenie- ała!!- słyszę.
-                     Kretyn!
-                     Spaliłeś to durniu- zaczęły się szepty i od razu światło zaświeciło się.
-                     Kurwa!- krzyknął ktoś
-                     NIESPODZIANKA- krzyknęły dziewczyny z rogu, każdy zaśmiał się potem.
-                     Cholera miała byś niespodzianka, ale ktoś krzyknął za wcześnie.- wszytskie oczy skierowały się na Adama.
-                     No co się gapicie?  Miało być na „już”- tłumaczy się Adam.
-                     Dobra Adaś kotku, nic się nie stało-pociesza go Sandra- Ale nie po to tu jesteśmy
-                     A co po tu jesteśmy- zaciekawiłam się.
-                     Jak to po co? Ponieważ nasza atakująca spierdala do miastowych- zaśmiała się Pata.
-                     A jaka? Ja nic nie wiem- zaśmiałam się , bo dobrze wiedziałam, ze chodzi o mnie.
Przygotowali dla mnie dwie niespodzianki, grupowe zdjęcie całej Stalówki, z napisem, że nigdy o Nich mam nie zapominać, chociaż było to wiadome, byli dla mnie jak rodzina. Dostałam  też prezent drugi, nowe buty, które mają mi przynieść szczęście i mają o mnie usłyszeć w TV, jakoś tego nie widzę. Po uściskaniu wszystkich po kilkadziesiąt razy, gdzie aż mi się łezka w oku zakręciła, udaliśmy się do wyjścia. Chociaż jeszcze nie wyjeżdżam, bo dopiero koło połowy sierpnia, jednak i tak przytulaliśmy się, jakbyśmy się mieli nie zobaczyć już nigdy. Umówieni na 21 w Planecie, opuściliśmy hale w kierunku własnych domów.

Sobota Ranek
            Jak spędzam pierwszy dzień wakacji? Lecząc kaca. Cholernego kaca. Jednak co w tym jest najgorsze? Muszę niańczyć dwa dzieciaczki. Mama wybrała się do pracy, pozostawiając mi tego diabełka, który chce iść na spacer, oraz mój sąsiad, który musiał jechać do sklepu z jeszcze młodszym dzieciaczkiem.
-                     Siostra idziemy na spacer czy nie?- domaga się mój brat.
-                     Po pierwsze ciszej Milo, po drugie jadłeś śniadanie? Po trzecie która godzina?
-                     Jak to która? Już po dziewiątej- powiedział jakby nigdy nic, ja nie wiem gdzie się takie uchowało, powinien spać a nie już spacerów mu się zachciało.
-                     Najpierw zjecie ładnie śniadanie, a potem możemy iść.

Udało mi się jakoś zrobić im jako takie śniadanie, płatki z mlekiem, a sama wypiłam kawę. Od razu zobaczyłam jaka jest pogoda na polu, upał w cholerę, poszłam więc na górę wzięłam ekstremalny prysznic, ubrałam krótkie spodenki jeansowe, biały top, lekki makijaż, już miałam schodzić na dół, gdy usłyszałam, ze podjeżdżający samochód pod dom
-                     Zibi przyjechał Zibi przyjechał- krzyczał mój brat.
W pierwszej chwili pomyślałam, że sobie żartuje, ale gdy usłyszałam głos siatkarza, zobaczyłam że to prawda
-                     Nie chciałaś przyjechać do mnie to ja przyjechałem- przytulił mnie.- O rany nie za ciekawie wyglądasz- zaśmiał się- Kacyk męczy?
-                     Nie pytaj- powiedziałam pijąc łyk gorzkiej kawy.
-                     Idziesz z nami na spacer?- wskoczył mu na ręce mój brat.
-                     Jasne, ale może bym jakieś śniadanie zjadł?- popatrzył w moją stronę.
-                     Rączek nie masz? Cała lodówka do twojej dyspozycji- powiedziałam siadając na krześle.
-                     A ta mała dziewczynka to kto?
-                     Cześć jestem Julka- powiedziała speszona widokiem Zbyszka sześciolatka.
-                      A ja Zibi, hej- powiedział podając jej rękę, ale ja uciekła do mnie na kolana
-                     Nie mój się go, nie powinien ci nic zrobić.
-                     Ale on taki duży- powiedziała wtulając się we mnie.
-                     Przedawkował w dzieciństwie drożdże- zaśmiałam się.
-                     Bardzo śmieszne się o śmiałem- powiedział sięgając z lodówki parówkę.- Dobra więc jakie plany na dzisiaj?
-                     Zostajesz u nas?
-                     Jak tylko mnie tu chcecie - zaśmiał się.
-                     Możesz zostać, ale pod jednym warunkiem
-                     Jakim?
-                     Pomożesz mi- zaśmiałam się, oj Zbyniu Zbyniu , żebyś tylko tego nie żałował

Siatkarz oczywiście zgodził się, jak się tez dowiedziałam ma wole do środy, i że za bardzo nie ma co robić, bo Kasia jest w Paryżu, nie wiem po co nie odchodziło mnie to, ale wiedziałam jedno, muszę umyć okna w domu, wykosić trawę, oraz pasowałoby pomalować ścianę w kuchni, o i skręcić szafkę do salonu.

Po tym jak spacerowaliśmy po lesie 2 godziny, ja z butelką wody, Zbyszek z moim Kondonem, a Milo z Julką , byłam padnięta jak doszłam do domu, miałam ochotę walnąć się spać, bo nie dość, ze mnie bolała głowa, to chyba mi strasznie gorąco. Musiałam jednak zrobić obiad, Zbyszkowi już znalazłam pierwsze zadanie, musiał napompować basen. Więc podczas gdy ja obierałam ziemniaki na frytki, atakujący ćwiczył płuca, czyt: pompował DUŻY basen ustami. Cholera, a to ja mu nie mówiłam, że pompka od tego jest? Uszczęśliwiony, ale też i zmęczony, skończył gdy, ja zrobiłam frytki, surówkę i usmażyłam schabowe, przyszedł do domu obwieścić mi fakt, że skończył oraz że mu się jeść chce kobieto.
Podczas, gdy jedliśmy obiad, woda lała się z dwóch węży ogrodowych, oj coś mi się wydaje, że szybko to nie nastąpi w końcu to basen na 10 osób jest, panowie postanowili, że pójdą na ryby. Już to widzę, Zbynio i łowienie ryb. Mój Milo, dał mu swoją ulubioną wędkę, której strzeże jak oczka w głowie, założyli sobie jakieś durne czapki na głowę, wysokie gumiaki, Kamil swoje niebieskie, a atakujący swoje ulubione, co ich na imprezy zakłada. Aż im zdjęcie zrobiłam, bo nie mogłam opanować śmiechu. Zrobiła im jeszcze kanapki, jakby zgłodnieli
-                     Mydło też chcecie?- zapytałam gdy już wychodzili.
-                     Po co nam mydło?- zdziwił się atakujący.
-                     Jak gówno złowicie- zaśmiałam się, za co zostałam obdarzona chluśnięciem zimną wodą z basenu.

No i mam spokój przez 3 godziny, bo znając Mojego Mila jak pójdzie na ryby za szybko z Jeziora nie wrócą, Julę zabrał już Oliwier, w domu posprzątane, więc mogłam chwilę poopalać się. Jak na pierwszy dzień wakacji, pogoda rewelacyjna. Przebrałam się więc w strój kąpielowy, nasmarowałam  olejkiem, wzięłam książkę moją ulubioną sagę Greya, słuchawki na uszy oraz zimne piwko i zaczęłam korzystać z wakacji jak tylko mogłam.


 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mamy lekki poślizg, ale cóż musicie wybaczyć, szkoła mnie przeraża. Nikt nie mówił, że będzie tyle nauki! Osiem lekcji, i osiem różnych zadań, kartkówek sprawdzianów! ŻYCIE <3 ;( 

Od razu przepraszam, z gg coś mi się stało, nie mogłam więc was poinformować o rozdziale, coś mi się wydaje, że będę musiała nowe założyć :((
 Siatkarski weekend, no cóż: nowy lider tabeli, ale znając życie, nowa kolejka nowy "fotel" lidera. Wszystko może się zmienić.
Wczoraj przegrany mecz Casy Modeny 2:3 ( ;( ) ech oby w środę poszło im lepiej( Zbysio trzymamy kciuki!) Chodź jak dla mnie ten mecz był na wysokim poziomie, parę fajnych akcji nawet było! :)
Brawo Bartuś!  PS. widzieliście nową reklamę Monte? <3
Wiecie co mnie zaskakuje? Jaki to był zakład lub kto wpadł na taki bystry pomysł, żeby zapuścić wąsy w drużynie Resovi? Czy tylko ja to zauważyłam na meczu ze Skrą?( Pit, Kosa, Fabian, Paul, Nikola, Peter Itp.) no chyba, że na Podkarpaciu wody brakło, no ale ja wodę miałam. 
Pozdrawiam, i do następnego ;*