Quindicesimo

Nie wierzyłam własnym oczom , normalnie byłam wściekła, że ona tu jest. W sumie po dłuższych rozmyślaniach mogłam na to wpaść, że Marta tu będzie, Dlaczego? Przecież idiotko, chodziłaś z Nią do gimnazjum.

Dla świętego spokoju wolałam nie wchodzić z Nią w jakiekolwiek debaty, tylko od razu powędrowaliśmy do pomieszczenia solenizantki. Wręczyłaś jej prezent, którym był komplet srebrnego łańcuszka z Mikasą i bransoletka , pomimo tego że Sandra znała Mateusza przedstawiłam ich sobie, na co ona tylko się zagwizdała, no tak cała Sandra co tu się dziwić. W końcu kto by się spodziewał, że przyjde z Mateuszem
-                     Syśka!! Aaa  Syśka to naprawdę ty!- nawet nie wiesz skąd szanowny pan wyskoczył do twoich ramion.- Nie wierze ty żyjesz! Gdzieś ty była jak cię nie było?
-                     Dusisz mnie.- powiedziałam ledwo łapiąc powietrze
-                     A no tak tak przepraszam. Ale nie powiem fiu fiu wyglądasz.- zaczął pogwizdywać.- Zmieniłaś się Salapska nie powiem
No tak cały Zdzisio zacznie nawijać. Nie dość, że takie imię to takie napierdalanie. No serio gorzej niż Zbysław, ale cóż rodzice ich muszą bardzo kochać.
-                     Tez miło cię widzieć Zdzisławie
-                     No błagam ja ciebie, ty dalej swoje, dalej tak na mnie mówisz, pomimo tylu lat
-                     Nie widzieliśmy się rok

Po miłym powitaniu, razem z Mateuszekiem , Anią i młodszym Bączkiem udaliśmy się na wolne miejsce obok Zdzisia, który od razu z pełnej rury zaczął nalewać wódkę.
Po niedługiej chwili przeprosiłam chłopaków i razem z Anią poszliśmy do łazienki przypudrować nosek. Ta raczej nałożyć tapetę na ryja i dowiedzieć się coś na temat szanownego pana Kacpra
Jak się dowiedziałam, wpadła na niego na ulicy ten jej dał numer, jednak nie oddzwoniła. W sumie wcale się jej nie dziwie, Kacper jest. Hmmm.  Jest dziwny. O dziwo Ania przyznała mi racje.

Gdy wróciliśmy do salonu, gdzie siedzieli ludzie, nie mogłam znaleźć Mateusza z Kacprem, zdziwiłam się, bo miał na mnie poczekać, tym bardziej że nie pali ani nic.
-                     Ooo widzę, że twoje kochanie cię zostawiło-zaczęła śmiać się Marta
-                     Nie słuchaj jej, pojechał odwieźć tego drugiego
-                     Cos cie mu zrobili?
-                     Nic a nic.- zarzekał się Damian, a i tak wiedziałam swoje.
-                     Nie ma smutania!.- krzyknął Zdzisiek.- Pijemy! Pijemy z zdrowie naszej Sandry
I tak jakoś poszło, siedzieliśmy w 6 i tak sobie piliśmy, Damian Zdzisiek, Kamil, Szymek ja i Ania, nie powiem taka zgrana paczka z gimnazjum, plus moja Ania, która w sumie była już w naszej paczce.

Koło 23:45 każdy zaczynał powoli wychodzić na dwór, w końcu Sylwester jest fajerwerki i te sprawy. Jednak Mateusza nie było nalej, pojechał 2 h temu i nie wrócił. Wiec postanowiłam zadzwonić, jednak zobaczyłam sms; Przepraszam, Kacper źle się czuje, nie zostawię go. Miłej zabawy.
Toć się wysilił, nie ma co. W sumie ta wiadomość po mnie spłynęła, może to przez ten alkohol.
10.9.8.7.6.5.4.3.2.1. NOWY ROK!!!
Każdy z każdym się przytula, lub całował, jak chodzi o pary, ja najpierw wpadłam w ramiona mojej ani, która, życzyła mi żeby ten rok był lepszy od poprzedniego. Potem w sumie to tak z górki poszło, był tort, kolejny toast, pasy, których ja jak zawsze na końcu byłam dlaczego? Na końcu najbardziej boli, co ewidentnie nie podobało się Marcie
-                     Wyluzuj i nie zaczynaj awantury.- Adam, chłopak Sandry  próbował ją jakąś uspokoić
-                     Nie dotykaj mnie!- oburzyła się gdy złapał ją za rękę.- Wkurwiam mnie ta szmata.- popatrzyła mi się prosto w oczy
-                     Coś ty powiedziała?
-                     To co słyszałaś, szmata
Czy się zdenerwowałam? A kto by się nie zdenerwował
-                     Syśka nie zaczynaj jest pijana.- próbowała mnie uspokoić Ania, inni zaczęli pogwizdywać, a ja próbowałam odliczać do 10 w myslach
-                     Ha nic mi mała siatkareczka nie powie? SZMATA!
-                     Uspokój się i nie spój imprezy, swoim zacnym poczuciem humoru
-                     Nie mów mi co mam robić. Szmata, myślisz, że jak zajęłaś moje miejsce w drużynie to i zajmiesz w życiu Sandry to byś się nie zdziwiła
-                     Przypomnę ci tylko, że to ja pierwsza zajęłam w drużynie miejsce, ty przyszłaś na zastępstwo za mnie, aha i szmato to możesz mówić do swojej matki czy tam do  znających kogo chcesz, ale mi nie masz prawa wytykania puszczania się, bo tego nie robię
-                     Ha bo trzeba być tobą by urodzić się takim parapetem
-                     Ja nie pochodzę z rodziny murarskiej tylko ty
-                     Masz cos do mojej rodziny? Ja ją przynajmiej mam
-                     Absolutnie- bolało, cholernie bolało..
-                     Zauważ, że psujesz atmosferę możesz już wyjść
-                     Ci powiem, że masz racje.- zabolaly mnie jej słowa na temat rodziny
-                     No cos ty Syśka nie wygłupiaj się, uspokójcie się
-                     Masz racje z kurwami i szmatami lepiej się nie zadawać.-zaśmiała się i odeszła. A ja miałam ochotę pobiec za nią i jej jebnąć w ruja, aż poleci do tyłu, ale dla świętego spokoju wolałam nie zaczynać. Na szczęście każdy potem wrócił do tego co robił przed zaistniałą sytuacja i Sandra  Adamem się do nas przyłączyli.
-                     Dobrze że odpuściłaś, jeszcze byście się tu pozabijali- zaśmiał się Adam
-                     Ja problemu nie szukam, ale nie dam sobie w kasze dmuchać
-                     Po co ja ją w ogóle zapraszałam, nie wiem- rozmylała Sandra
-                     Baby! Skończyć mi tu zamartwianie się, sama jest z szmatą i tyle
-                     Przed chwilą chciała mnie zamknąć w kiblu, tyle że ona tez tam była
-                     Żartujesz?- zaśmiałam się z tego, co powiedział Damian
-                     Serio? czy wyglądam na takiego któremu jest teraz do śmiechu?- powiedział Damian z poważna miną, na co żadne z naszego grona nie potrafiło opanować, nagłego napadu śmiechu.

Nie powiem tacy przyjaciele to skarb, siedzieliśmy tak do 4, pijąc i śmiejąc się, o dziwo z moją głową, gdzie dawno nie piłam, jakoś się trzymałam Ania spała na moich kolanach, bo w przeciwieństwie do mnie, ma słabiutka głowę, Damian rzygał w kiblu, Szymon usiłował dostać się do tego kibla, bo powiedział że w zimie, z balkonu nie będzie się odlewał.
-                     Dobra to ja idę po pizze.- dodała Sandra
-                     Przepraszam bardzo, ty chcesz tu żec, że twoja osoba ma pizze i jeszcze jej nią nas nie poczęstowała.- Powiedział Zdzisiek łamana polszczyzną na co ja zareagowałam śmiechem, bo lekko mówiąc faza mnie brała
Pomijając fakt, że zjadłam już wcześniejsze 3 porcje frytek (swoja Ani i Szymona) 4 kawałki ciasta, i pół paczki chipsów
-                     Ja jestem głodna to ci pomogę.- dodałam tylko
-                     Dalej? Ja pierdole.- zaśmiał się Kamil. Wpierdoliła tyle, i dalej głodna
-                     Wypominasz mi że jestem gruba?
-                     Nie gruba tylko dużo wpierdalasz
-                     Świnia! A kto zjadł moją porcje schabowego?
-                     To była golonka.- dodał Kamil
-                     Ja jedno wychodzi.- wystawiłam mu język i poszłam w stronę drzwi
-                     To czekaj, ja ci pomogę.- chyba zauważył, że Ania zaczęła przytulać Sandre, a ta nie mogła się ruszać, po tym jak ja ją lekko mówiąc zwaliłam z siebie.
Fakt faktem, że trzy lata temu ucieszyła bym się z tego, że Zdzisiek idzie ze mną, no tak wielka miłość za czasów gimnazjum moja, a co było najlepsze? Że potrafiłam mu prosto w oczy powiedzieć, ze go loff? Jakim trzeb być debilem, a no tak trzeba być Salapską. Wzięliśmy 10 porcji pizzy, nie wcale nie dla mnie dwie, porozmawialiśmy sobie i tak wróciliśmy, gdzie akurat była kolejna kolejka.
-                     Dobra szybko bo wywietrzeje,- zaśmiał się Kamil
-                     Zaczekajcie na mnie.- krzyknął Damian z kibla, który przed chwilą jeszcze puszczał pawia.- Syśka ty popijasz wódkę wódką, no pojebało ją
Niee az taka nienormalna nie jestem, to była woda
-                     To woda geniuszu.- powiedziałam jak gdyby nigdy nic
-                     No nie mowie, ze to Salapska
-                     Przepraszam bardzo, nie moja wina ze nie lubię soku pomarańczowego
-                     Na dole jest bananowy, cały karton.- zaśmiał się Adam i wstał z krzesła
-                     Nie dało się o tym powiedzieć, jakieś 6 kolejek wcześniej?

Wspominałam fakt, że nie lubię soku pomarańczowego? Ogółem pije tylko bananowy, lub w małych ilościach, od święta jabłkowy. Sama w sumie nie wiem kiedy minęło mi przedział godzinny od 4- 5.30, bo pamiętam tylko jak mnie Adam do domu wprowadzał i mówił dzień dobry Jerzemu, zaczaicie wy to, dzień dobry o 5.30.

ZABIJE! Normalnie, zamorduje osobę, która wymyślił dźwięk w telefonie, sama nie wiem która była godzina, ale ktoś dzwonił
-                     Syśka! Otwórz mi drzwi
-                     Zamknij ryja ciszej, kto mówi- dobra to było głupie, ale tak czy tak kto nie budzi rano! W nowy rok. MALINA
-                     Grzecznie proszę byś mi otworzyła drzwi.
No i co ja miałam zrobić? Wstałam z łóżka, nie wiem jak, z zamkniętymi oczami zeszłam po schodach na dół, przekręciłam zamek i szybko drzwi otworzyły się
-                     Ożesz kurwa, jakie zimno, cholercia zmarzłem, ee co ci się stało?
-                     Tez miło cię widzieć dobranoc- tak wiem, byłam nie grzeczna, ale spać!
-                     Jest 16,  powinnaś już odespać
-                     Która jest.- chyba krzyknęłam, o dziwo nawet oczy otworzyłam- O kto mnie przebrał?
-                     Jestem tu od minuty skąd mam wiedzieć?- zaśmiał się.- Widzę, że Sylwester udał się
-                     Wróciłam przed 6, coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-                     Tak, gdzie są wszyscy?
-                     A bo ja wiem. Pijesz cos?- zapytałam kierując się do kuchni
-                     Kawę
No tak Malina przyjechał po dziewczynki, a mówiłam uparciuchowi, że odwiozę ich to nie, w końcu widać krew Salapskich, co się dziwić. Jak się okazało, wszyscy są u dziadków i coś jedzą. Mięliśmy jechać więc tam, ale po dłuższych zastanowieniach doszliśmy do wniosku, że nam się nie chce i oglądniemy film. I tak jakoś wyszło, że Malina został na noc bo mu się tez nie chciało wracać do domu.

Wiedziałam! Normalnie wiedziałam, że zaśpię! Sama nie wiem jak wydostałam się z domu w przeciągu 15 minut, plus włączając w to szybki prysznic nałożenia tapety na ryja, i wciśniecie się w dreski, o dziwo oj kochany braciszek, korzystając z moich wskazówek spakował mi torbę i zrobił kawę w kubek na wynos, może się nie spóźnię, bo jest 8.45 piętnaście minut zima.. Syśka się wpierdoliłaś, trzeba było sobie budzik nastawić
-                     Nie wygłupiaj się wsiadaj zawiozę cię
-                     Ale to mój samochodzik- zrobiłam minę zbitego psa, no co? Takiemu Malinowskiego wszystko do główki może wpaść
Ale nie powiem, prowadzić potrafi, w przeciągu 17minut byłam pod hala, dałam buziaka braciszkowi w policzek i w ekstremalnym tempie wpadłam na hale
-                     Salapska!!
-                     Czajka! Minuta!- jestem nie miła wiem, być tak wredna dla trenerka, ale to nic za rano nie kontaktuje za bardzo. Ale udało się zdążyłam, pomijając fakt, ze mi burczało w brzuchu, kurwa dasz rade.- powtarzałam sobie d uchu
-                     No to tak dla spalenia może pójdziemy na siłownie, Salapska, co ty na to- zaśmiał się trener ze mnie, co on taki szczęśliwy? Żona mu dala czy że jak.
-                     W sobotę mamy mecz, 1/8 kolejki panu się siłowni zachciało, nie ma Kamy na dodatek
-                     No nasza kapitan..
-                     Już panu powiedziałam, że nie ma takiej opcji nie będę kapitanem!- chyba krzyczałam
-                     Ale ja już nakleiłem plasterek pod „6”( szóstką)
-                     To go pan odklei, biegamy już?

Ja nie wiem co się z tymi ludźmi dzieje, miała byś siłownia, ja już zwarta i gotowa a tu psikus, graliśmy normalnie meczy, pomijając wcześniejsza solidną rozgrzewkę. I tak po 2h skoczył się trening, przedpołudniowy o 15 mam drugi. Dwa treningi? Oszalał. A co było w tym najgorsze, nie chciał słyszeć  tym że nie będę kapitanem, mus to mus. Cholera jasna. Ale nie, co było jeszcze gorsze? MALINOWSKI! Dlaczego? Bo go tu nie ma, miał po mnie przyjechać, no dobra, nie miał bo tego nie ustaliliśmy, ale ma mój samochód no a to na jedno wychodzi.
Reasumując odwiózł mnie Adam, a Malina nie dostanie mojego auta więcej.

Czwartek, piątek sobota... cholercia, sama nie wiem kiedy mi to wszystko minęło, cały tydzień jak z bicza strzelił, a już dzisiaj o 14 mecz, czy się boje? Cholernie, dlaczego? Bo żem  głupia. Pomijając fakt, że spałam 4h, i teraz mam wory pod oczami, nie jest JESZCZE tak źle. Chociaż nie, jest bo jest godzina 7 a ja jem śniadanie, w postaci czekoladowych płatków mojego Mila z mlekiem. A co mi tam, nawet obudziłam największego śpiocha jakiego znam Zbysława. No co! Niech się denerwuje ze mną jak jesteśmy przyjaciółmi. Ale nie wiem, jak on to zrobił, bo budząc go był  połowie drogi do mnie, wiec na co ja przywitałam go w swojej seksownej piżamce, w postaci krótkich bokserek i koszulki na ramiączkach, na co mnie wyśmiał, bo jest zima a ja chodzę porozbierana. Sama nie wiem kiedy mi tak szybko minęło i musieliśmy się zbierać powoli na Hale Stalówki. Założyłam czarne jeansy, botki na obcasie i sweter.

Teraz stoję z stroju meczowym, a kochaną „6” rozgrzana i zwarta do pracy. Dziewczyny z Tarnobrzeskiej drużyny, nie powiem są mocne znamy się jak łyse konie, znaczy ja ich znam, bo mam przyjemność znania się z Jowitą, środkową, i jednocześnie kapitan  strasznie boimy się tego meczu, ale jestem kapitanem, musze odpowiadać za zespół nie dać zwariować!

Witamy wszystkich bardzo serdecznie na meczy 1/8 kolejki zmagań Podkarpacia,. Dziś zmierzą się dwie drużyny, gospodarz widać dziewczyny uśmiechnięte i zwarte do gry  pod opieka starej, nowej  kapitan Salapskiej  Syśki, i goście UKS- Tarnobrzeg, których kapitanem jest Bednarczuk Jowita. Powiedział spiker, a raczej Adam, bo on w tej hali odpowiada za nagłośnienia i te sprawy. Udałam się więc jako pierwsza pod siatkę podałam Jawicie rękę
-                     Witam, witam Salapską- za śmiała się.- Powodzenia!
-                     Dzieki, ale to wam się przyda- i umalowałam ją w policzek  W sumie nie wiem czemu, często tak jest, ze niektórzy jak się znają to jak to kobiety są bardzo czule. Podałam ręce reszcie dziewczyn i  panią sędziną,
-                     Dziewczyny damy czadu! Wygramy to! PS. Bartman na nas patrzy.=- zaśmiałam się na co dziewczyny zaczęły się rozglądać, ale atakujący miał takie miejsce, ze tylko ja wiedziałam gdzie siedzi.- No hej! Nie ma rozpraszania się! Gramy! Stalówka...
-                     STAL!- krzyknęły dziewczyny w środeczku
Udaliśmy się na ławeczki, napiłam się łyka mojego red- bulla, Adam zaczął powoli przywoływać zawodniczki na boisko:
Z nr 1:  środkowa: Jagoda Małecka
Z nr. 3: przyjmująca: Aldona Gądek
Z nr. 5: druga przyjmująca i fantastyczna Sandra Wojacka- Lizus!!- na co ja krzyknęłam, tylko do Sandry
Z nr 6: atakująca Syśka Salapska, aa a nie znaczy się Paulina przepraszam
-                     nie wierze, ze ja z Nim chodzę.- za śmiała się do mnie Sandra, gdy już byłam na boisku i przybijałam z Nią piątkę
z nr: 8: środkowa Tamara Cis
z nr. 11 rozgrywająca: Patrycja Lewicka oraz nasza libero z nr: 19 Maja Polek.
Wszyscy no boisku, sprawdzone ustawienia zaczynamy starcia, 1/8 kolejki..

Sama nie wiem, dość łatwo nam poszedł pierwszy sen, aż się dziwiliśmy że może być tak łatwo bo do 15, ale nie można od razu uwierzyć, że przeciwnik się nie podniesie. I tak tez było w drugim i trzecim secie. Przegraliśmy ich oba do 20, a ja co miałam zrobić? Wspierałam dziewczyny całym sercem. Na szczęście teraz była dłuższa przerwa, 10 minutek mieliśmy dla siebie, a że jako iż wypiłam już 3 red bulle, musiałam się wypróżnić, w ekstremalnym tempie, poleciałam na drugi koniec hali do toalety.
-                     Syśka!- nie nie mówcie że to jest atakujący.- Co ty robisz?
-                     Bartman nie denerwuj mnie!
-                     Nie graj na blok, ta z siódemką ma cały czas ręce na prosto, a ty się łapiesz na taki blok, dziewczyno ona ma z metr sześćdziesiąt
-                     Mówisz że mam nie grać na prawo
-                     Nie! Bij po bloku, i na antenke, tak jak ci ten filmie wysłałem
-                     Ale nie próbowałam tego.. nie wiem
-                     Najwyższa pora, nie masz nic do stracenia! Nie możesz tego spierdolić
-                     Ale jak..
-                     Normalnie, zbliżasz się do ataku, nie skręcasz od razu ręki, polowi ją zwalniasz przy boku, następnie, lekko wykręcasz  nadgarstkiem, powinno być ci łatwiej jesteś leworęczna masz na wyciągniecie ręki
-                     Dziękuje spróbuje
-                     Hej hej hej co się dzieje? Nie rycz!- No co miałam zrobić? Powoli zaczęłam wątpić z wygraną tego meczu.- SALAPSKA! Nie rób wiochy mi tu, macie to wygrać, ja się o dwie stówy założyłem z Igła
-                     Że wygramy?
-                     Że dostaniesz MVP- dodał i mnie mocno przytulił
-                     Okey ogarnęłam się, idę!
Da mi jeszcze kopniaka na szczęście
-                     Ej! Powiec tej z piątką niech trochę zwolni rękę- No tak trafne spostrzeżenie, cały czas bije przed siebie i na sile, a dziewczyny są wysokie blokują ją.  Pobiegłam pod sale gdzie siedziały, właściwie wychodziły dziewczyny
-                     No gdzieś ty..- zaczął wypytywać się trener
-                     Byłam w kiblu, słuchaj Sandra, zwolnij rękę, nie bij na silę, trochę po bloku można ładować dziewczyny są za wysokie.
-                     2 minuty- dodała Majka
-                     Pata, słuchaj gramy z 6 pozycji na prawo
-                     Ale..
-                     Ja wiem nie próbowaliśmy tego, ale spokojnie tylko wystaw mi, ja spróbuje sobie jakoś zakończyć atak.
-                     Jesteś pewna?- Sandra się upewniała
-                     Nie mamy nic do stracenia. Dziewczyny! To jest zabawa, a nie walenie przed siebie, mamy się to siatkówką bawić no!!- dobra teraz ewidentnie krzyczałam
-                     A tym kiblu sporo zrozumiała- zaśmiała się Aldona  poklepała mnie po plecach.
-                     Idziemy skopać im te chude tyłki!- krzyknęłam. Stalówka
-                     STAL!!!
-                     Syśka- zawołał mnie trener, gdy wychodziłam na końcu z szatni.- Rozmazałaś się

Nie wiem, jak, ale udało nam się wygrać tego seta 31:29, dziewczyny były mocno zdenerwowane na drugiej stronie, a my? Bawiliśmy się szczerze mówiąc. No dobra, nie każdy się bawił, nie miałam siły szczerze mówiąc
-                     Partycja, tylko jak musisz wystawiasz do Syśki, jest zmęczona już
-                     Ale ja dam rade
-                     Powiedziałem, sama meczu nie wygrasz, dałaś czadu teraz! Damy teraz wszystkie w ti-breaku- powiedział Czaja
-                     aaaaaaaa
-                     Co się stało?- zaraz była przy mnie Sandra gdy zaczęłam piszczeć
-                     Red- bull mi się skończył- powiedziałam ze smutkiem w głosie
-                     Pojebana jesteś! Myślałam że coś ci się stało
-                     Stało się!! Skończył się
-                     Masz pijaku! Pijesz więcej niż ja.- zaśmiał się Zbyszek, który przyniósł mi pod szatnie 2 napoje energetyczne
-                     Ale..
-                     Wpakowywałaś 5, widziałem ile wypiłaś, a że w samochodzie mam 3 zgrzewki, skoczyłem szybko
-                     Ale...-nie powiem zszokował mnie tym
-                     Nie ma ale! Wracajcie i to już! Powodzenia dziewczyny.- pomijając fakt, że nas skopał, mogło być okey
-                     Eejj no wiesz ty co! Bolało!
Głupek, ale kochany głupek
-                     Sandra? Co się stało?
-                     Właśnie mnie dotknął najlepszy atakujący na świecie, na dodatek w dupsko!- powiedziała z paniką w głosie
-                     Udostępnisz to po meczu na fb, teraz idziemy wygrać tego jebanego ti- breka.

Czy mówiłam że wiara czyni cuda? Wygraliśmy, pomijając fakt, że nie miałam jakichkolwiek sił i musiałam siku wygraliśmy! Cieszyliśmy się jak głupki. Jak na piąty set wygraliśmy go do 23. szlak by to trafił! Na samą myśl o tym że musze iść jeszcze klepać się pod siatką, normalnie zsikam się na stojąco!
-                     Mamy jeszcze do ogłoszenia najlepszego zawodnika meczu, no może zawodniczkę, która grała dzisiaj, no grała 69% skuteczność- no zabije go ! szybciej mów, że to Sandra musze siku!! Po wykonaniu tyle fascynujących ataków..
-                     Gdzie ty idziesz?- zagadała Partycja
-                     Zsikam się na boga! A ten gada i gada
-                     Zapraszamy po placek, atakującą Syśke Salapska.- normalnie byłam już pod wyjściem z hali, gdy usłyszałam swoje nazwisko
-                     Gdzieś ty uciekać chciała! Chodź tu nie?- dodał Adam, który stał na środku hali, pomimo zdziwienia, posłowałoby odebrać ten tort
ZABIJE CIE!- powiedziałam prosto z mostu do chłopaka Sandry na środku boiska, ale tak żeby nikt inny tego nie słyszał. Obróciłam się na pięcie i już chciałam lecieć do kibelka, gdy przylazł jakiś koleś zrobić zdjęcie. Ludzie! Zaraz się posikam! A wam się zdjęć zachciało!! BŁAGAM!! 7 red- bulli to za dużo! Jednak dla zachowania jakiejkolwiek opinii, wolałam grzecznie zrobić to cholernie zdjęcie, nawet się uśmiechnęłam pomimo tego że mój pęcherz ledwo się trzymał. Potem tylko rzuciłam tort dziewczyna i chciałam polecieć do łazienki, gdy w przejściu zatrzymał mnie jakiś koleś, koło 30
przepraszam, nazywam się Henryk Walicki jestem....... CDN
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
tego noo.. udanych wakacji :* 
pozdrawiam :) 

Quattordicesimo

SYLWESTER 2012 r.

     Ania w Sylwestra była u mnie od samego południa, w końcu musieliśmy się jakoś przygotować i dobrać dodatki. Zjedliśmy obiad, oglądnęliśmy szybko jakiś film i ogółem rozmawialiśmy, przed godzina 16 zaczęliśmy się już porządnie zbierać. Ania poszła do łazienki, a ja zaś zaczęłam szukać jakichś butów. Jednak w moim przypadku jest to katorga. Przeszukałam wszystkie pudełka botów w specjalnej szafie w garderobie, wywaliłam je wszystkie i nic, żadne mi nie pasowały do kiecki. Po 20 minutach Ania wyszła z łazienki, a ja dalej nie miałam butów
-                     Syśka.- zawołała Ania, gdy wyszła z łazienki, zobaczyła że mnie nie ma w pokoju.- Gdzie..? Ey mała co się stało?- podeszła pode mnie siedzącą pod szafą, duża szafą, którą o dziwo udało mi się jakoś upchać porozwalane buty
-                     Nigdzie nie idę! Pierdole- siedząc po turecku, oparłam głowę na rękach
-                     Pierdolisz maleńka głupoty! Dlaczego masz nie iść?
-                     Bo nie i już!
-                     Ale dlaczego? Wszystko już przyszykowane, tylko się ubrać, włosy spiąć  i ryja pomalować
-                     Tylko jest malutki problem, taki tyci tyci- pokazałam na palcach.- Nie mam butów.- na moje słowa Ania wybucha głośnym śmiechem.- Na co?.- popatrzyłam a jej twarz perfidnie się śmiała, popatrzyła się na szafę w której były buty, zaczęła sięgać klamki.- NIE!!.- i szlak by to jasny trafił, bo buty wyleciały wszystkie
-                     Jasna cholera!- zwołała Ania gdy moje buty się z tamtą wysypały.- Wyczuwam że już tu zaglądałaś.- zaśmiała się i wysypała ręką resztę butów na podłogę- tu jest ich ze 100 par
-                     56 jak już coś.- wystawiłam jej język
-                     Już wiesz przynajmniej dlaczego nie możesz znaleźć butów. Bo masz ich za dużo Downie!, a te po ci one? W panterkę? Miałaś ich kiedykolwiek na sobie.- wzięła buta w rękę i pokręciła  głową z nie dowierzania
-                     Oczywiście, że miałam, w sklepie jak ich kupowałam
-                     Do wyrzucenia!- zarządziła Ania i chciała wrzucić moje butki do kosza
-                     Zwariowałaś! Przydadzą się, nie wolno, oddawaj- zabrałam jej z rąk owego buta i drugiego, który leżał obok mojej nogi
-                     Przydadzą się? Na bal przebierańców.- zarechotała
-                     Wredna jesteś i tyle!!
-                     Też cie kocham, a te? Ałaaaa jak boli.- dobra przyznam się te buty są zdecydowanie za różowe.. ale są słodkie no.- to bolii, ale jebią po oczach
-                     Spierdalaj od moich butów!
-                     Po jaką cholerę ci te oczojebne gówno! Nie chodzisz w Nich i tak!
-                     Dziecku w spodku coś muszę dać nie?
-                     Chora jesteś! Lecz się! A te czerwone? O dziwo są spoko
-                     No zwariowałaś? Mam kieckę czerwoną, co za dużo to nie zdrowo
-                     A te? Nie wiem jaki to kolor, ale lubię czółenka
-                     To łososiowaty, na jakim ty świecie żyjesz? I nie! Bo do niczego mi nie będą pasować
-                     Anno oddychaj! Jeszcze 53 pary.- zaczęła szukać w kupce, przewijać łapami
-                     A te! Masz czarny żakiet, idealne
-                     Jest taki tyci tyci problem, są za duże! To 40 a ja mam 38 i pół
-                     To po jaką cholerę ci za duże buty?
-                     Myślałam że mi nogi urosną!.- zdenerwowałam się
-                     Mam! a te czółenka.-  bez palców, czarne z kokardką na boku.
-                     Pokaż.- o dziwo ich nie widziałam
-                     Będzie jak na wieś to wiesz, zresztą kto ci na nogi patrzy?- zaśmiała się pod nosem
-                     Ja patrzę!.- nie będę świnia i rozrzutną szują, więc zdecydowałam się już na te buty
-                     Jakie plany na nowy rok? Posprzątać szafę z bytami Syśki!.- zawołała do mnie Ania gdy ja szłam już do łazienki kąpać się
-                     Wredna jesteś, a zaraz będzie chciała żebym jej frencza zrobiła!
-                     Ale i tak mnie kochasz i mi zrobisz
No przecież to logiczne, że i tak jej te paznokcie pomaluje, kochana Ania, szybko poszłam do swojej łazienki, nalałam sobie wody do wanny, dałam swój ulubiony bananowo- kokosowy płyn do kąpieli, pozbawiałam swojego ciała dresków i wskoczyłam do wanny.
Idealnie wymyłam włosy, ogoliłam nogi i pachy, nałożyłam kokosowy balsam do ciała i wyszłam z łazienki do Ani.
-                     Ee Ania?
-                     No nareszcie, ile można się myć, dzwonili do Ciebie i dzwonili, masakra to jest jakaś
-                     Kto dzwonił?
-                     Zbysław uwaga 3 razy, Malina raz, Mateusz pisał sms, a i Czaja dzwonił raz
-                     A co chcieli?
-                     Skąd mam wiedzieć? Co ja prorok jestem?
-                     Trzeba było odebrać.-pokręciłam głową z nie do wierzenia i wzięłam telefon do rąk. Najpierw zadzwoniłam do trenera, w sumie nie wiedziałam co chce, święta są może to być coś poważnego
-                     Witam, dzwonił pan do mnie.- powiedziałam do słuchawki
-                     Część Syśka, słuchaj mam dwie wiadomości, no teraz w sumie to już trzy, dwie dobre, a ta trzecia to zła
-                     A rany, eh nie wiem od której pan tam ze chce.- wypuściłam powietrze z ust
-                     Więc po kolei, Kamila miała wypadek.- Kama to nasza przyjmująca i kapitan.- Leży w szpitalu, ma złamaną rękę
-                     O kurwa. Znaczy się, mamy mecz 10-tego  przecież, będzie grać?
-                     Bez przekleństw tylko Salapska! A propo meczu, mecz jest 5
-                     5 lutego prawda?  -no chyba se koleś jaja robisz
-                     stycznia Salapska, 5 stycznia, coś ty już piła?
-                     Miała byś jedna zła wiadomość, a nie dwie
-                     Wracając do meczu, zauważ nie mamy ani przyjmującej, Ani kapitan
-                     Nie!! Nie! Nie i nie!!
-                     Jeszcze nie wiesz co chce powiedzieć, a ty już odmawiasz!
-                     Za dobrze pana znam
-                     Salapska! Uspokój się
-                     No dobra więc słucham
-                     Przyjmującą mamy, znaczy będziemy mieć, Aldona wraca do zdrowia, robimy  w środę trening
-                     Ale dzisiaj jest Sylwester trenerze
-                     Salapska!
-                     I widzi pan, to już trzecia zła wiadomość
-                     Ale teraz będzie ta dobra, jesteś kapitanem paaa
-                     To czwarta.. halo! Kurwa halo! Nie zgadzam się!!!!- aa kurwa
-                     Co tak krzyczysz co się stało!
-                     No zabije go zabije jak Kondona kocham cholera jasna!
-                     Zbysława?- zdziwiła się Ania
-                     Czajkę! Stary piernik mnie na kapitana w sobotni mecz wybrał!
-                     Gracie mecz w sobotę?
-                     Na dodatek w środę mamy trening jeszcze.- byłam wściekła
-                     Ale czemu na kapitana znowu chce cię wrócić, to nie byłaś nim?- dajcie mi siekierę, kocham moją Anie normalnie
-                     Byłam, ale w tamtym roku w tym już nie, i nie zamierzam
-                     Ale trener
-                     A trener niech mnie w to dupsko pocałuje, NIE! Zresztą jak będzie to wyglądać Kama w szpitalu leży
-                     Co? Ta to odpiera piłki i gra jak ten cały Kuu Kurak.. no Bartłomiej czy jak mu tam no ten z 6 z Rosji no! Wiesz o kogo chodzi
-                     Przyjmujący Bartek Kurek Młocie!
-                     Bartek ha widzisz ,wiedziałam !
-                     Bartłomiej to nie jest Bartek, tylko Bartosz
-                     Jak to nie jest? A nasz Bartłomiej? Każdy na Niego Bartek gada, wiec nie rozumiem
-                     Ale to jest Bartosz!- uniosłam głos,
-                     Mniejsza z tym o czym my tu gadaliśmy, no i on jest tym całym przyjmowaczem
-                     Przyjmującym- rzuciłam w nią poduszką lezącą na moim łóżku
-                     No weś spierdalaj!- odrzuciła mi ją szybko, co mnie nawet nie ruszyło bo Ania nie ma zbyt dużo siły i oo...- co z ta Kama?
-                     Jest w szpitalu!
-                     Czyli teraz znowu wracasz na kapitana.- dodała z uśmiechem
-                     KAMA JEST W SZPITALU!
-                     Nigdy jej tam za specjalnie nie lubiłam, była złym przyjmowaczem, zawsze jej źle te zagrywki wychodziły

Czy dalsza polemika z tą osobą wchodziła w rachubę? Nie. Dlaczego? Bo to Kruczajówna! Z nią gadanie o siatkówce kończy się zdenerwowaniem.
-                     A tak dla jasności, pamiętasz na jakiej pozycji ja gram?
-                     No wredna jesteś i tyle ! Atakiwaczem jesteś.- wystawiła mi język i rzuciła mi lakier do paznokci, a ja wybuchłam głośnym śmiechem
-                     Atakującym!
-                     No przecież mówię
-                     Czekej to zadzwonię do Zbysława jeszcze. O sms od Czai:

SALAPSKA NIE KLNIJ, ŚRODA GODZ.8 NA HALI CIĘ WIDZĘ, I ZAWIADOM JESZCZE DZIEWCZYN! AHA A KAPITANEM I TAK BĘDZIESZ, NAWET JUŻ MASZ PLASTEREK NAKLEJONY. UDANEGO SYLWESTRA POZDRÓW RODZINĘ.

-                     no stary piernik jeszcze drukowanymi napisał mi no
-                      on w ogóle umie pisać sms.- zaśmiała się Ania, a ja do Niej dołączyłam.- dobra nie odp. mu pierdole, zresztą kryzys idzie a on nie ma z plusa. Dobra  włącz mi facebooka,  a ja zadzwonię do Zbysława
-                     Cześc Zby..
-                     Czyś ty zwariowała! Dzwoniłem 3 razy!! A ty masz w dupie że w ogóle dzwonie, głupi sms nie mam czasu mogłaś napisać!
-                     Zbyś oddychaj
-                     A spierdalaj! Zdenerwowałaś mnie no
-                     Przepraszam tak?
-                     No dobra już, tylko martwiłem się no, myślałem, że coś ci się stało
-                     Co mi się miało stać? W wannie miałam się utopić?- zaśmiałam się do telefonu
-                     Dobra dobra, a co u Ciebie? Nie przygotowujesz się na imprezę?
-                     Właśnie się przygotowuje, byłam w wannie.. -powiedziałam wolno, na co Zbyszek zaczął się śmiać.- mecz mi przesunęli
-                     Ten z 10? Cholera, na którego
-                     Na 5
-                     Lutego?
-                     Stycznia, tak w tą sobotę
-                     To się świetnie składa, mamy trening to wpadnę do Ciebie.- powiedział pewnie
-                     Jak masz trening, to jak wpadniesz?
-                     Lepiej nie wpadać, kurcze ci powiem wózki drogie są teraz
-                     Coś cię już pili?- zaśmiałam się bo w dziwny sposób mi się zdawało, że Zbyszek taki żartowniś się zrobił, fakt jest zabawny, ale nie mówi to takim głosem
-                     No wiesz ty co? My tu kulturalnie soczek pijemy, a ty tu z piciem wyjeżdżasz.- powiedział te słowa atakujący a na co usłyszałam śmiechy Cichego?.- tak w ogóle mam pomysł
-                     Aż się boje
-                     Ubrałaś się już w kieckę?
-                     Jeszcze nie, a co?
-                     Jak się ubierzesz chce zobaczyć cię. Cholera jak już rymuje, nie czuje, że rymuje, ołjeee ehee.- zaczął nucić, jakieś siano pod nosem, znając atakującego hit DISCO POLO
-                     Bartman jest godzina 17, a do północy jeszcze hohohoo, zwolnij z tym piciem
-                     Salapska! Ja tu trzeźwy człowiek jestem, gorzej jest z Lotkiem i Kosą, ale to nic, jest fajnie
-                     A jak twoja wybranka serca?
-                     Która?- przybiłam sobie z otwartej pięści w czoło.- a Kasia? Ta Kasiaaa
-                     Tak Bartman twoja narzeczona Katarzyna
-                     Dziewczyna, a to jest różnica Dziecinko
-                     Teee Zibi sprzedaj jej niusa.- krzyknął Cichy do słuchawki
-                     Że zrobiłeś jajecznico- placko- gówno
-                     Że co zrobił?
-                     Chciał zrobić jajecznice, spalił garnek.- zaczął rechotać, a co go skarcił środkowy
-                     Dlaczego robił jajecznice w garnku a nie w patelni?
-                     Bo to jest Nowakowski! Jak mu nie powiedział, że trzeba rozbić skorupkę, dał by całe
-                     Spierdalaj Bartman! Aż taki tępy nie jestem, dawaj mi tu Syśkke! - wydarł mu chyba telefon z ręki i sapał coś do słuchawki.- nasz Zbysław w Miss Polonie będzie

Ale , że jak na wybiegu tak czy, że sędzia, mów człowieku po polsku.- oczywiście w jury zasiądzie
-                     Znowu wstydu przyniesie na cały Rzeszów
-                     No byś wiedziała, wstyd tylko robi! Pierdolnij się w ryja Bartman~!.- cham jeden rzuca we mnie puszką
-                     Na razie to ty wiochę robisz- krzyczał atakujący
-                     Panowie skończcie co?
-                     Dobra dobra, a ty co tam robisz? Jak sylwka spędzasz?
-                     A moją Anią się właśnie zbieramy
-                     Pozdrów ją tam, aha i nie zapomnij o tym zdjęciu, ja ci wyśle co Zibi ma na sobie.- tylko dodał i się rozłączył.-Zawsze jak z Nimi rozmawiam, to aż mi się humor poprawia, jednym słowem zajebiści ludzie.- masz pozdrowienia od Cichego
-                     Spoko, a ja wstawiłam ci na stronę klubu o meczu a teraz zbieramy się bo mało czasu.


2 godziny później
Ubrana w czerwona kieckę , która sięga do połowy ud, bez rękawów, w z dekoltem w kształcie serca, co wygląda bardzo uroczo, z gotowym makijażem, z frenczem, na paznokciach i włosami, pokręconymi na bok, z kremowym kwiatkiem wpiętym w środek, stoisz przed lustrem i za bardzo nie wiesz co zrobić
     -          Syśka! Syśka kochanie co ty robisz?- z zamyślenia wyrywa cię Ania.- nie zakochaj się w sobie.- zaśmiała się, pomimo tego, że niedawno rozstała się z chłopakiem którego kochała, i na dodatek ten chłopak był twoim przyjacielem, a teraz.. teraz jest tylko dupkiem, i kawałem skurwysyna
-                     nie tylko tak, ehh sama nie wiem, wyglądam jakoś tak
-                     kobieco? Wyglądasz ślicznie głupku
-                     nawet te buty pasują.- fakt faktem, były dopasowane idealnie.
-                     Dziewczyny Mateusz przyjechał- powiedziała moja mama z dołu
-                     Nie!!!!!!!!!.- krzyknęłam
-                     Wychodzimy już- krzyknęła Ania
-                     Czekaaj! Stop stój!
-                     Tylko mi nie mów, że ci coś nie pasuje, bo mam scyzoryk w torebce, a na dole są dwa psy.- powiedziała z groźną miną Ania
-                     Nie wariatko, chciałam nam zdjęcie zrobić i Zbyszkowi wysłać bo obiecałam.- pokręciłam z nie do wierzeniem głową
-                     To daj szybko cyknę Ci
-                     Ale ty też masz być na zdjęciu
-                     Wiesz, ze to nie realne
-                     To się zrobi dwa zdjęcia i wyśle.- bez spiny kotku
-                     Wykonaliśmy w ekstremalnym tempie zdjęcia, ale nie powiem Ania moja wyglądała bombowo, czarna babka, żółte buty torebka i dodatki, cholera super laska, wysłałam Zbyszkowi zdjęcia i zeszliśmy na dół
-                     Ala Aniu trzy
-                     Co trzy?
-                     Są trzy psy na dole jeszcze Jerzy jest.- wystawiłam jej język i się zajśmiałam
-                     No żyje w śród debila
-                     Ciągnie swój do swego kotku

O dziwo zaraz dostałam sms z odpowiedzią od Zbyszka, jak się okazała też od pita i reszty ludu z rzeszowskiej drużyny
Z:Wyglądacie nieziemsko, pomijając fakt że masz tylko żakiet
P:Mam jeszcze kurtkę geniuszu, a wy ja tam się macie?- odpisałam
O dziwo wysłał mi swoje zdjęcie w lusterku, na co ja zaczęłam się śmiać, bo miał koszulkę i krawat, W załączniku był podpis
Z: zwariowałaś to naszyte nie prawdziwe.
Skąd wiedział że to będę chciała napisać? Ah a o co chodzi? O krawat i koszule, on gorzej niż mój Milo, ja się dusze w tym! Jak ma założyć krawat, na koszule, podobno miał koszule 5 rasy w życiu na sobie, nawet mi wyliczał, ja nie wiem co on ogarnia z tym bo facet ładne wygląda w koszuli, w ogóle racja elegancja, jak np. Mateuszek, ale nie to jest Bartman, tego nie ogarniesz.
Z:Patrz na tego ćwoka.
Był kolejny załącznik teraz w nim była fotka Nowakowskiego, który był ubrany w co? W dreski,- gdybym coś piła pewnie bym już to dawno wypluła
P:Dlaczego on wygląda tak?
Z; Uważa, że i tak jest piękny, a pięknym ludzie nie potrzebują garniturów, a ja podzielam jego zdanie, ale w dreskach nie wystąpię heheszki
P:Nadzieja matką głupich- odpisałam tylko
Z;Powiedział, że się doigrasz maleńka
P;Udanego sylwestra
Z;Wróć pojedynczo!
P:Nie zapłodnij za dużo 16-nastek
Z;Preferuje tylko pełnoletnie niewiasty
P:A Oliwcie?
Z:A pierdoloną cie ktoś dzisiaj?
P:Ania chciała, ale jaszcze żyje
Z:A szkoda że tg nie zrobiła


Zakończyłam rozmowę z atakującym i zeszłam na dół do Mateuszka, i co zobaczyłam, stał w garniturem idealnie uprasowanej koszuli i do tego miał czerwony krawat
-                     no no wyglądasz sobie.- zaśmiałam się
-                     Wyglądasz, znaczy się no wyglądacie pięknie, aha mam kogoś dla Ani, ja wiem nie powinienem, ale Kacpra laska wystawiła i ło. No chodź tu nie?- powiedział Mateusz do drzwi a z nich wyszedł chłopak z kwiatami, nawet z dwoma bukietami
-                     Cholera nie pomyślałem o trzecim, dzień dobry- na co zaśmiałam się gdy zobaczył moją mamę
-                     To jest mój młodszy brat Kacper
-                     Miło mi Kacper Bączek, ty musisz być Paulina?- zwrócił się do mnie.- chodziliście tyle a ja cię nie poznałem braciszku wstydź się
-                     Jakoś nie było okazji, miło mi paulina Salapska, a to właśnie moja przyjaciółka Ania- wskazałam ręką na postać ani, która stała jak burak za przeproszeniem
-                     Ha a my się znamy, miło mi cię znowu spotkać
-                     Taa mi też, jedziemy już? Spóźnimy się- powiedziała Ania i poszła do szafy wyciągnąć swoją kurtkę
-                     Wyglądacie ślicznie dziewczyny.- podał nam kwiaty przy okazji, ania niechętnie wzięła i od razu odłożyła na szafkę

Przy pomocy Bączków ubraliśmy swoje kurtki i zabrałyśmy prezenty
-                     udanej imprezy dzieciaczki
-                     dziękujemy i wzajemnie.- powiedział Mateusz, i zamkną za nami drzwi.- coś mi się wydaje, że zapamiętamy tą imprezę na długo
-                     też mam takie przeczucie=- powiedziała pod nosem Ania.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do samochodu Mateusza, chciała z tyłu siąść z Anią, dowiedzieć się o co chodzi z tym Kacprem, ale perfidnie mi się pierniczył mało co gleby na tym śniegu nie zaliczyłam, a byłby przypał.
Reasumując siedziałam z przodu, Ania zła z tyłu, uhahany Kacper i dziwny Mateusz, dlaczego? Bo Kacper rżnie głupa, a podobno go laska rzuciła.
-                     o przepraszam Malina dzwoni.- powiedziałam i wyciągnęłam telefon z torebki.- no cześć Bracki
-                     no hej siora, jak tam u was? Grzeczne dziewczynki?
-                     Świetne, do Mila maja koledzy przyjść, śmialiśmy się że piccolo się upiją
-                     Ale grzeczne są co nie?
-                     No jasna sprawa, całe i zdrowe, pomijając fakt, że Oliwia Zbyszka molestowała, jest dobrze
-                     Coo? Myślałem, że jej już przeszło z tym, będę musiał z Nią o TYM porozmawiać, tak nie może być- dokładnie podkreślił słowo „TYM” porozmawiać
-                     Mateusz? Spokojnie to tylko dziecko
-                     Ale on jest 20 lat starszy- panikował mój brat.- chyba nadszedł czas na TĄ rozmowę z Nimi
-                     Tylko się nie popłacz tam przypadkiem, to jeszcze dziecko, nie rozumie za bardzo co robi, a czas na TĄ rozmowę jeszcze jest
-                     Jesteś tego pewna, dzieci w dzisiejszych czasach tak szybko dorastają
-                     Mateusz!! Ona ma 5 lat, ruchać się jeszcze nie będzie- wykrzyknęłam na całe auto aż się Ania uśmiechnęła z paniki mojego braciszka
-                     Sama mówiłaś, że mają jacyś Mila koledzy przyjść, skąd wiesz co oni tam będą robić
-                     Tak braciszku, będą uprawiać seks zbiorowy, każdy z każdym, od tyłu od przody, trochę oralny, trochę analny
-                     SALAPSKA!!- oburzył się mój braciszek
-                     To przestań panikować
-                     Staram się, uwierz mi cały czas się przygotowywuję do tej rozmowy i jest cholernie ciężko, nie wiem czy zastępuje im rodziców, obydwoje rodziców
-                     Mateusz, posłuchaj, masz nas jeszcze, moja mam dużo z Nimi rozmawia, nie martw się sam z tym nie jestem
-                     Dziękuje ci, dobra dziś sylwester, nie będę ci przeszkadzał
-                     Ty tez się tam zabaw i w ogóle, dom kiedy dziewczynki mogą zostać
-                     Do kiedy tylko z Nimi wytrzymacie, zaśmiał się, a tak serio to przyjadę po nie jutro
-                     Zwariowałeś? Nie ma mowy masz się bawić, my ich tam odwieziemy niedługo a ty odpoczywaj i trenuj tam
-                     Dziękuje Siora, udanego sylwestra
-                     Wzajemnie odezwę się za rok.- zaśmiałam się
-                     Wróć pojedynczo za rok

No jak bym Bartmana słyszała, przepraszam bardzo wiatropylna nie jestem, nie chodzę po łące w zimie, nie zajdę w ciąże. Chociaż dzisiejszej nocy, wszystko jest możliwe, pomyślałam.
-                     Który dom?- z zamyślenia wyrwał mnie Mateusz?
-                     Ten zielony- o dziwo szybko nam droga minęła, bo właśnie zajeżdżaliśmy na posesje domu solenizantki. Wyszliśmy z samochodu wszyscy, Mateusz złapał mnie za rękę, zaśmialiśmy się gdy zobaczyliśmy starania Kacpra, ale Ania zdążyła mu się wyrwać ostatniej chwili
CO TY TU ROBISZ DO CHOLERY!- powiedziałam jednocześnie z osobą która właśnie stała przede mną i patrzyła mi się perfidnie w oczy....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
witaj, jak chyba zauważyliście, zmieniło się tutaj, troche. Ogółem mnie nie było, i ło, wyszło jak wyszło. Ale teraz tak serio. Czyta ktoś to? bo jeśli nie, bo po co mam coś pisać jak nikt nie czerpie z tego jakichkolwiek korzyści, czyt: nie czyta tego czegoś.
Więc czekam na komentarze, jak ich będzie to poprostu usunę bloga  :)
Rozdział jak rozdział, przerwany bo tak miało być, jeśli chcecie znać dalsze perypetie a będzie się działo, to chyba wiecie co robić. To naprawde mocno motywuje, a uwaga, istnieje możliwość z mojej strony dodawania codziennie postów. Tylko musisz ktoś to czytać, a jest marnie. :((
pozdrawiam, udanych wakacji :* :*