Nie wierzyłam własnym oczom ,
normalnie byłam wściekła, że ona tu jest. W sumie po dłuższych rozmyślaniach
mogłam na to wpaść, że Marta tu będzie, Dlaczego? Przecież idiotko, chodziłaś z
Nią do gimnazjum.
Dla świętego spokoju wolałam nie
wchodzić z Nią w jakiekolwiek debaty, tylko od razu powędrowaliśmy do
pomieszczenia solenizantki. Wręczyłaś jej prezent, którym był komplet srebrnego
łańcuszka z Mikasą i bransoletka , pomimo tego że Sandra znała Mateusza
przedstawiłam ich sobie, na co ona tylko się zagwizdała, no tak cała Sandra co
tu się dziwić. W końcu kto by się spodziewał, że przyjde z Mateuszem
-
Syśka!! Aaa Syśka to
naprawdę ty!- nawet nie wiesz skąd szanowny pan wyskoczył do twoich ramion.-
Nie wierze ty żyjesz! Gdzieś ty była jak cię nie było?
-
Dusisz mnie.- powiedziałam ledwo łapiąc powietrze
-
A no tak tak przepraszam. Ale nie powiem fiu fiu wyglądasz.-
zaczął pogwizdywać.- Zmieniłaś się Salapska nie powiem
No tak cały Zdzisio zacznie
nawijać. Nie dość, że takie imię to takie napierdalanie. No serio gorzej niż
Zbysław, ale cóż rodzice ich muszą bardzo kochać.
-
Tez miło cię widzieć Zdzisławie
-
No błagam ja ciebie, ty dalej swoje, dalej tak na mnie mówisz,
pomimo tylu lat
-
Nie widzieliśmy się rok
Po miłym
powitaniu, razem z Mateuszekiem , Anią i młodszym Bączkiem udaliśmy się na
wolne miejsce obok Zdzisia, który od razu z pełnej rury zaczął nalewać wódkę.
Po niedługiej chwili przeprosiłam
chłopaków i razem z Anią poszliśmy do łazienki przypudrować nosek. Ta raczej
nałożyć tapetę na ryja i dowiedzieć się coś na temat szanownego pana Kacpra
Jak się dowiedziałam, wpadła na
niego na ulicy ten jej dał numer, jednak nie oddzwoniła. W sumie wcale się jej
nie dziwie, Kacper jest. Hmmm. Jest
dziwny. O dziwo Ania przyznała mi racje.
Gdy wróciliśmy
do salonu, gdzie siedzieli ludzie, nie mogłam znaleźć Mateusza z Kacprem,
zdziwiłam się, bo miał na mnie poczekać, tym bardziej że nie pali ani nic.
-
Ooo widzę, że twoje kochanie cię zostawiło-zaczęła śmiać się
Marta
-
Nie słuchaj jej, pojechał odwieźć tego drugiego
-
Cos cie mu zrobili?
-
Nic a nic.- zarzekał się Damian, a i tak wiedziałam swoje.
-
Nie ma smutania!.- krzyknął Zdzisiek.- Pijemy! Pijemy z
zdrowie naszej Sandry
I tak jakoś poszło, siedzieliśmy
w 6 i tak sobie piliśmy, Damian Zdzisiek, Kamil, Szymek ja i Ania, nie powiem
taka zgrana paczka z gimnazjum, plus moja Ania, która w sumie była już w naszej
paczce.
Koło 23:45
każdy zaczynał powoli wychodzić na dwór, w końcu Sylwester jest fajerwerki i te
sprawy. Jednak Mateusza nie było nalej, pojechał 2 h temu i nie wrócił. Wiec
postanowiłam zadzwonić, jednak zobaczyłam sms; Przepraszam, Kacper źle się
czuje, nie zostawię go. Miłej zabawy.
Toć się wysilił, nie ma co. W
sumie ta wiadomość po mnie spłynęła, może to przez ten alkohol.
10.9.8.7.6.5.4.3.2.1. NOWY ROK!!!
Każdy z każdym
się przytula, lub całował, jak chodzi o pary, ja najpierw wpadłam w ramiona
mojej ani, która, życzyła mi żeby ten rok był lepszy od poprzedniego. Potem w
sumie to tak z górki poszło, był tort, kolejny toast, pasy, których ja jak
zawsze na końcu byłam dlaczego? Na końcu najbardziej boli, co ewidentnie nie
podobało się Marcie
-
Wyluzuj i nie zaczynaj awantury.- Adam, chłopak Sandry próbował ją jakąś uspokoić
-
Nie dotykaj mnie!- oburzyła się gdy złapał ją za rękę.-
Wkurwiam mnie ta szmata.- popatrzyła mi się prosto w oczy
-
Coś ty powiedziała?
-
To co słyszałaś, szmata
Czy się zdenerwowałam? A kto by
się nie zdenerwował
-
Syśka nie zaczynaj jest pijana.- próbowała mnie uspokoić Ania,
inni zaczęli pogwizdywać, a ja próbowałam odliczać do 10 w myslach
-
Ha nic mi mała siatkareczka nie powie? SZMATA!
-
Uspokój się i nie spój imprezy, swoim zacnym poczuciem humoru
-
Nie mów mi co mam robić. Szmata, myślisz, że jak zajęłaś moje
miejsce w drużynie to i zajmiesz w życiu Sandry to byś się nie zdziwiła
-
Przypomnę ci tylko, że to ja pierwsza zajęłam w drużynie
miejsce, ty przyszłaś na zastępstwo za mnie, aha i szmato to możesz mówić do
swojej matki czy tam do znających kogo
chcesz, ale mi nie masz prawa wytykania puszczania się, bo tego nie robię
-
Ha bo trzeba być tobą by urodzić się takim parapetem
-
Ja nie pochodzę z rodziny murarskiej tylko ty
-
Masz cos do mojej rodziny? Ja ją przynajmiej mam
-
Absolutnie- bolało, cholernie bolało..
-
Zauważ, że psujesz atmosferę możesz już wyjść
-
Ci powiem, że masz racje.- zabolaly mnie jej słowa na temat
rodziny
-
No cos ty Syśka nie wygłupiaj się, uspokójcie się
-
Masz racje z kurwami i szmatami lepiej się nie
zadawać.-zaśmiała się i odeszła. A ja miałam ochotę pobiec za nią i jej jebnąć
w ruja, aż poleci do tyłu, ale dla świętego spokoju wolałam nie zaczynać. Na
szczęście każdy potem wrócił do tego co robił przed zaistniałą sytuacja i
Sandra Adamem się do nas przyłączyli.
-
Dobrze że odpuściłaś, jeszcze byście się tu pozabijali-
zaśmiał się Adam
-
Ja problemu nie szukam, ale nie dam sobie w kasze dmuchać
-
Po co ja ją w ogóle zapraszałam, nie wiem- rozmylała Sandra
-
Baby! Skończyć mi tu zamartwianie się, sama jest z szmatą i
tyle
-
Przed chwilą chciała mnie zamknąć w kiblu, tyle że ona tez tam
była
-
Żartujesz?- zaśmiałam się z tego, co powiedział Damian
-
Serio? czy wyglądam na takiego któremu jest teraz do śmiechu?-
powiedział Damian z poważna miną, na co żadne z naszego grona nie potrafiło
opanować, nagłego napadu śmiechu.
Nie powiem
tacy przyjaciele to skarb, siedzieliśmy tak do 4, pijąc i śmiejąc się, o dziwo
z moją głową, gdzie dawno nie piłam, jakoś się trzymałam Ania spała na moich
kolanach, bo w przeciwieństwie do mnie, ma słabiutka głowę, Damian rzygał w
kiblu, Szymon usiłował dostać się do tego kibla, bo powiedział że w zimie, z
balkonu nie będzie się odlewał.
-
Dobra to ja idę po pizze.- dodała Sandra
-
Przepraszam bardzo, ty chcesz tu żec, że twoja osoba ma pizze
i jeszcze jej nią nas nie poczęstowała.- Powiedział Zdzisiek łamana polszczyzną
na co ja zareagowałam śmiechem, bo lekko mówiąc faza mnie brała
Pomijając fakt, że zjadłam już
wcześniejsze 3 porcje frytek (swoja Ani i Szymona) 4 kawałki ciasta, i pół
paczki chipsów
-
Ja jestem głodna to ci pomogę.- dodałam tylko
-
Dalej? Ja pierdole.- zaśmiał się Kamil. Wpierdoliła tyle, i
dalej głodna
-
Wypominasz mi że jestem gruba?
-
Nie gruba tylko dużo wpierdalasz
-
Świnia! A kto zjadł moją porcje schabowego?
-
To była golonka.- dodał Kamil
-
Ja jedno wychodzi.- wystawiłam mu język i poszłam w stronę
drzwi
-
To czekaj, ja ci pomogę.- chyba zauważył, że Ania zaczęła
przytulać Sandre, a ta nie mogła się ruszać, po tym jak ja ją lekko mówiąc
zwaliłam z siebie.
Fakt faktem, że trzy lata temu
ucieszyła bym się z tego, że Zdzisiek idzie ze mną, no tak wielka miłość za
czasów gimnazjum moja, a co było najlepsze? Że potrafiłam mu prosto w oczy
powiedzieć, ze go loff? Jakim trzeb być debilem, a no tak trzeba być Salapską.
Wzięliśmy 10 porcji pizzy, nie wcale nie dla mnie dwie, porozmawialiśmy sobie i
tak wróciliśmy, gdzie akurat była kolejna kolejka.
-
Dobra szybko bo wywietrzeje,- zaśmiał się Kamil
-
Zaczekajcie na mnie.- krzyknął Damian z kibla, który przed
chwilą jeszcze puszczał pawia.- Syśka ty popijasz wódkę wódką, no pojebało ją
Niee az taka nienormalna nie
jestem, to była woda
-
To woda geniuszu.- powiedziałam jak gdyby nigdy nic
-
No nie mowie, ze to Salapska
-
Przepraszam bardzo, nie moja wina ze nie lubię soku
pomarańczowego
-
Na dole jest bananowy, cały karton.- zaśmiał się Adam i wstał
z krzesła
-
Nie dało się o tym powiedzieć, jakieś 6 kolejek wcześniej?
Wspominałam
fakt, że nie lubię soku pomarańczowego? Ogółem pije tylko bananowy, lub w
małych ilościach, od święta jabłkowy. Sama w sumie nie wiem kiedy minęło mi
przedział godzinny od 4- 5.30, bo pamiętam tylko jak mnie Adam do domu
wprowadzał i mówił dzień dobry Jerzemu, zaczaicie wy to, dzień dobry o 5.30.
ZABIJE! Normalnie, zamorduje
osobę, która wymyślił dźwięk w telefonie, sama nie wiem która była godzina, ale
ktoś dzwonił
-
Syśka! Otwórz mi drzwi
-
Zamknij ryja ciszej, kto mówi- dobra to było głupie, ale tak
czy tak kto nie budzi rano! W nowy rok. MALINA
-
Grzecznie proszę byś mi otworzyła drzwi.
No i co ja miałam zrobić? Wstałam
z łóżka, nie wiem jak, z zamkniętymi oczami zeszłam po schodach na dół,
przekręciłam zamek i szybko drzwi otworzyły się
-
Ożesz kurwa, jakie zimno, cholercia zmarzłem, ee co ci się
stało?
-
Tez miło cię widzieć dobranoc- tak wiem, byłam nie grzeczna,
ale spać!
-
Jest 16, powinnaś już
odespać
-
Która jest.- chyba krzyknęłam, o dziwo nawet oczy otworzyłam-
O kto mnie przebrał?
-
Jestem tu od minuty skąd mam wiedzieć?- zaśmiał się.- Widzę,
że Sylwester udał się
-
Wróciłam przed 6, coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-
Tak, gdzie są wszyscy?
-
A bo ja wiem. Pijesz cos?- zapytałam kierując się do kuchni
-
Kawę
No tak Malina
przyjechał po dziewczynki, a mówiłam uparciuchowi, że odwiozę ich to nie, w
końcu widać krew Salapskich, co się dziwić. Jak się okazało, wszyscy są u
dziadków i coś jedzą. Mięliśmy jechać więc tam, ale po dłuższych
zastanowieniach doszliśmy do wniosku, że nam się nie chce i oglądniemy film. I
tak jakoś wyszło, że Malina został na noc bo mu się tez nie chciało wracać do
domu.
Wiedziałam!
Normalnie wiedziałam, że zaśpię! Sama nie wiem jak wydostałam się z domu w
przeciągu 15 minut, plus włączając w to szybki prysznic nałożenia tapety na
ryja, i wciśniecie się w dreski, o dziwo oj kochany braciszek, korzystając z
moich wskazówek spakował mi torbę i zrobił kawę w kubek na wynos, może się nie
spóźnię, bo jest 8.45 piętnaście minut zima.. Syśka się wpierdoliłaś, trzeba
było sobie budzik nastawić
-
Nie wygłupiaj się wsiadaj zawiozę cię
-
Ale to mój samochodzik- zrobiłam minę zbitego psa, no co?
Takiemu Malinowskiego wszystko do główki może wpaść
Ale nie powiem, prowadzić
potrafi, w przeciągu 17minut byłam pod hala, dałam buziaka braciszkowi w
policzek i w ekstremalnym tempie wpadłam na hale
-
Salapska!!
-
Czajka! Minuta!- jestem nie miła wiem, być tak wredna dla
trenerka, ale to nic za rano nie kontaktuje za bardzo. Ale udało się zdążyłam,
pomijając fakt, ze mi burczało w brzuchu, kurwa dasz rade.- powtarzałam sobie d
uchu
-
No to tak dla spalenia może pójdziemy na siłownie, Salapska,
co ty na to- zaśmiał się trener ze mnie, co on taki szczęśliwy? Żona mu dala
czy że jak.
-
W sobotę mamy mecz, 1/8 kolejki panu się siłowni zachciało,
nie ma Kamy na dodatek
-
No nasza kapitan..
-
Już panu powiedziałam, że nie ma takiej opcji nie będę
kapitanem!- chyba krzyczałam
-
Ale ja już nakleiłem plasterek pod „6”( szóstką)
-
To go pan odklei, biegamy już?
Ja nie wiem co
się z tymi ludźmi dzieje, miała byś siłownia, ja już zwarta i gotowa a tu
psikus, graliśmy normalnie meczy, pomijając wcześniejsza solidną rozgrzewkę. I
tak po 2h skoczył się trening, przedpołudniowy o 15 mam drugi. Dwa treningi?
Oszalał. A co było w tym najgorsze, nie chciał słyszeć tym że nie będę kapitanem, mus to mus.
Cholera jasna. Ale nie, co było jeszcze gorsze? MALINOWSKI! Dlaczego? Bo go tu
nie ma, miał po mnie przyjechać, no dobra, nie miał bo tego nie ustaliliśmy,
ale ma mój samochód no a to na jedno wychodzi.
Reasumując odwiózł mnie Adam, a
Malina nie dostanie mojego auta więcej.
Czwartek, piątek sobota...
cholercia, sama nie wiem kiedy mi to wszystko minęło, cały tydzień jak z bicza
strzelił, a już dzisiaj o 14 mecz, czy się boje? Cholernie, dlaczego? Bo
żem głupia. Pomijając fakt, że spałam
4h, i teraz mam wory pod oczami, nie jest JESZCZE tak źle. Chociaż nie, jest bo
jest godzina 7 a ja jem śniadanie, w postaci czekoladowych płatków mojego Mila
z mlekiem. A co mi tam, nawet obudziłam największego śpiocha jakiego znam
Zbysława. No co! Niech się denerwuje ze mną jak jesteśmy przyjaciółmi. Ale nie
wiem, jak on to zrobił, bo budząc go był
połowie drogi do mnie, wiec na co ja przywitałam go w swojej seksownej
piżamce, w postaci krótkich bokserek i koszulki na ramiączkach, na co mnie
wyśmiał, bo jest zima a ja chodzę porozbierana. Sama nie wiem kiedy mi tak
szybko minęło i musieliśmy się zbierać powoli na Hale Stalówki. Założyłam
czarne jeansy, botki na obcasie i sweter.
Teraz stoję z
stroju meczowym, a kochaną „6” rozgrzana i zwarta do pracy. Dziewczyny z
Tarnobrzeskiej drużyny, nie powiem są mocne znamy się jak łyse konie, znaczy ja
ich znam, bo mam przyjemność znania się z Jowitą, środkową, i jednocześnie
kapitan strasznie boimy się tego meczu,
ale jestem kapitanem, musze odpowiadać za zespół nie dać zwariować!
Witamy
wszystkich bardzo serdecznie na meczy 1/8 kolejki zmagań Podkarpacia,. Dziś
zmierzą się dwie drużyny, gospodarz widać dziewczyny uśmiechnięte i zwarte do
gry pod opieka starej, nowej kapitan Salapskiej Syśki, i goście UKS- Tarnobrzeg, których kapitanem jest
Bednarczuk Jowita. Powiedział spiker, a raczej Adam, bo on w tej hali odpowiada
za nagłośnienia i te sprawy. Udałam się więc jako pierwsza pod siatkę podałam
Jawicie rękę
-
Witam, witam Salapską- za śmiała się.- Powodzenia!
-
Dzieki, ale to wam się przyda- i umalowałam ją w policzek W sumie nie wiem czemu, często tak jest, ze
niektórzy jak się znają to jak to kobiety są bardzo czule. Podałam ręce reszcie
dziewczyn i panią sędziną,
-
Dziewczyny damy czadu! Wygramy to! PS. Bartman na nas
patrzy.=- zaśmiałam się na co dziewczyny zaczęły się rozglądać, ale atakujący
miał takie miejsce, ze tylko ja wiedziałam gdzie siedzi.- No hej! Nie ma
rozpraszania się! Gramy! Stalówka...
-
STAL!- krzyknęły dziewczyny w środeczku
Udaliśmy się
na ławeczki, napiłam się łyka mojego red- bulla, Adam zaczął powoli przywoływać
zawodniczki na boisko:
Z nr 1: środkowa: Jagoda Małecka
Z nr. 3: przyjmująca: Aldona
Gądek
Z nr. 5: druga przyjmująca i
fantastyczna Sandra Wojacka- Lizus!!- na co ja krzyknęłam, tylko do Sandry
Z nr 6: atakująca Syśka Salapska,
aa a nie znaczy się Paulina przepraszam
-
nie wierze, ze ja z Nim chodzę.- za śmiała się do mnie Sandra,
gdy już byłam na boisku i przybijałam z Nią piątkę
z nr: 8: środkowa Tamara Cis
z nr. 11 rozgrywająca: Patrycja
Lewicka oraz nasza libero z nr: 19 Maja Polek.
Wszyscy no boisku, sprawdzone
ustawienia zaczynamy starcia, 1/8 kolejki..
Sama nie wiem,
dość łatwo nam poszedł pierwszy sen, aż się dziwiliśmy że może być tak łatwo bo
do 15, ale nie można od razu uwierzyć, że przeciwnik się nie podniesie. I tak
tez było w drugim i trzecim secie. Przegraliśmy ich oba do 20, a ja co miałam
zrobić? Wspierałam dziewczyny całym sercem. Na szczęście teraz była dłuższa
przerwa, 10 minutek mieliśmy dla siebie, a że jako iż wypiłam już 3 red bulle,
musiałam się wypróżnić, w ekstremalnym tempie, poleciałam na drugi koniec hali
do toalety.
-
Syśka!- nie nie mówcie że to jest atakujący.- Co ty robisz?
-
Bartman nie denerwuj mnie!
-
Nie graj na blok, ta z siódemką ma cały czas ręce na prosto, a
ty się łapiesz na taki blok, dziewczyno ona ma z metr sześćdziesiąt
-
Mówisz że mam nie grać na prawo
-
Nie! Bij po bloku, i na antenke, tak jak ci ten filmie
wysłałem
-
Ale nie próbowałam tego.. nie wiem
-
Najwyższa pora, nie masz nic do stracenia! Nie możesz tego
spierdolić
-
Ale jak..
-
Normalnie, zbliżasz się do ataku, nie skręcasz od razu ręki,
polowi ją zwalniasz przy boku, następnie, lekko wykręcasz nadgarstkiem, powinno być ci łatwiej jesteś leworęczna
masz na wyciągniecie ręki
-
Dziękuje spróbuje
-
Hej hej hej co się dzieje? Nie rycz!- No co miałam zrobić?
Powoli zaczęłam wątpić z wygraną tego meczu.- SALAPSKA! Nie rób wiochy mi tu,
macie to wygrać, ja się o dwie stówy założyłem z Igła
-
Że wygramy?
-
Że dostaniesz MVP- dodał i mnie mocno przytulił
-
Okey ogarnęłam się, idę!
Da mi jeszcze kopniaka na szczęście
-
Ej! Powiec tej z piątką niech trochę zwolni rękę- No tak
trafne spostrzeżenie, cały czas bije przed siebie i na sile, a dziewczyny są
wysokie blokują ją. Pobiegłam pod sale
gdzie siedziały, właściwie wychodziły dziewczyny
-
No gdzieś ty..- zaczął wypytywać się trener
-
Byłam w kiblu, słuchaj Sandra, zwolnij rękę, nie bij na silę, trochę
po bloku można ładować dziewczyny są za wysokie.
-
2 minuty- dodała Majka
-
Pata, słuchaj gramy z 6 pozycji na prawo
-
Ale..
-
Ja wiem nie próbowaliśmy tego, ale spokojnie tylko wystaw mi,
ja spróbuje sobie jakoś zakończyć atak.
-
Jesteś pewna?- Sandra się upewniała
-
Nie mamy nic do stracenia. Dziewczyny! To jest zabawa, a nie walenie
przed siebie, mamy się to siatkówką bawić no!!- dobra teraz ewidentnie
krzyczałam
-
A tym kiblu sporo zrozumiała- zaśmiała się Aldona poklepała mnie po plecach.
-
Idziemy skopać im te chude tyłki!- krzyknęłam. Stalówka
-
STAL!!!
-
Syśka- zawołał mnie trener, gdy wychodziłam na końcu z
szatni.- Rozmazałaś się
Nie wiem, jak,
ale udało nam się wygrać tego seta 31:29, dziewczyny były mocno zdenerwowane na
drugiej stronie, a my? Bawiliśmy się szczerze mówiąc. No dobra, nie każdy się
bawił, nie miałam siły szczerze mówiąc
-
Partycja, tylko jak musisz wystawiasz do Syśki, jest zmęczona
już
-
Ale ja dam rade
-
Powiedziałem, sama meczu nie wygrasz, dałaś czadu teraz! Damy
teraz wszystkie w ti-breaku- powiedział Czaja
-
aaaaaaaa
-
Co się stało?- zaraz była przy mnie Sandra gdy zaczęłam piszczeć
-
Red- bull mi się skończył- powiedziałam ze smutkiem w głosie
-
Pojebana jesteś! Myślałam że coś ci się stało
-
Stało się!! Skończył się
-
Masz pijaku! Pijesz więcej niż ja.- zaśmiał się Zbyszek, który
przyniósł mi pod szatnie 2 napoje energetyczne
-
Ale..
-
Wpakowywałaś 5, widziałem ile wypiłaś, a że w samochodzie mam
3 zgrzewki, skoczyłem szybko
-
Ale...-nie powiem zszokował mnie tym
-
Nie ma ale! Wracajcie i to już! Powodzenia dziewczyny.- pomijając
fakt, że nas skopał, mogło być okey
-
Eejj no wiesz ty co! Bolało!
Głupek, ale kochany głupek
-
Sandra? Co się stało?
-
Właśnie mnie dotknął najlepszy atakujący na świecie, na
dodatek w dupsko!- powiedziała z paniką w głosie
-
Udostępnisz to po meczu na fb, teraz idziemy wygrać tego
jebanego ti- breka.
Czy mówiłam że
wiara czyni cuda? Wygraliśmy, pomijając fakt, że nie miałam jakichkolwiek sił i
musiałam siku wygraliśmy! Cieszyliśmy się jak głupki. Jak na piąty set
wygraliśmy go do 23. szlak by to trafił! Na samą myśl o tym że musze iść
jeszcze klepać się pod siatką, normalnie zsikam się na stojąco!
-
Mamy jeszcze do ogłoszenia najlepszego zawodnika meczu, no
może zawodniczkę, która grała dzisiaj, no grała 69% skuteczność- no zabije go !
szybciej mów, że to Sandra musze siku!! Po wykonaniu tyle fascynujących
ataków..
-
Gdzie ty idziesz?- zagadała Partycja
-
Zsikam się na boga! A ten gada i gada
-
Zapraszamy po placek, atakującą Syśke Salapska.- normalnie byłam
już pod wyjściem z hali, gdy usłyszałam swoje nazwisko
-
Gdzieś ty uciekać chciała! Chodź tu nie?- dodał Adam, który
stał na środku hali, pomimo zdziwienia, posłowałoby odebrać ten tort
ZABIJE CIE!- powiedziałam prosto
z mostu do chłopaka Sandry na środku boiska, ale tak żeby nikt inny tego nie słyszał.
Obróciłam się na pięcie i już chciałam lecieć do kibelka, gdy przylazł jakiś
koleś zrobić zdjęcie. Ludzie! Zaraz się posikam! A wam się zdjęć zachciało!!
BŁAGAM!! 7 red- bulli to za dużo! Jednak dla zachowania jakiejkolwiek opinii,
wolałam grzecznie zrobić to cholernie zdjęcie, nawet się uśmiechnęłam pomimo tego
że mój pęcherz ledwo się trzymał. Potem tylko rzuciłam tort dziewczyna i chciałam
polecieć do łazienki, gdy w przejściu zatrzymał mnie jakiś koleś, koło 30
przepraszam, nazywam się Henryk Walicki jestem....... CDN~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
tego noo.. udanych wakacji :*
pozdrawiam :)