Ventiquattro

Po przegranym  meczu cale szczęście Zbynio szybko się podniósł, był zwarty i gotowy na rewanż. I wiedziałam jedno, tym razem wygrają! Pomimo męczącego nas kaca w niedzielę, koło 11 podniosłam się z łóżka, atakujący dalej chrapał. Ja od razu sięgnęłam po wodę, i tabletki przeciwbólowe, nie dziwiło mnie to wale, 3 litry wódki to dużo, nawet jeśli na dwie głowy. Bartek wydzwaniał do nas całą noc, bo podobno się martwił, ale ja i tak wiedziałam swoje, nie miał gdzie spać. Ania mi pisała, że spał u Piotrka.
Niestety musiałam w niedziele po południu wracać do domu. Oczywiście Zbyszek odwiózł mnie i Anie, i nawet postanowił wpaść do mnie na obiad, na który go mama zapraszała..
Z projektu 4 dostałam, nie było, aż tak, źle jak na 5 godzin roboty. Dziś mecz finałowy, w Bełchatowie, niestety na którym nie mogłam jechać. Chociaż miałam już wszystko, bilety transport, a tu klops, ponieważ musiała iść na zmianę do restauracji. Pani Stasia rozchorowała się i musiałam iść na pierwszą zmianę, ale na szczęście mecz zdążę oglądnąć w polsacie sport.

Wiedziałam, tak cholernie cieszyłam się z tej wygranej, na dodatek 3:1, pomimo tego, że Kosiaczek dostał w kolanka i zemdlał, mdlałam z Nim( nie no ciśnienie mi tylko skoczyło, ale to norma, jak podczas większości momentach grozy  w meczu)  bólu gardła, w wstydu u sąsiadów (no co? Sędzia kalosz był) cieszę się z chłopakami. Niestety nie mogłam być  z Nimi, ale cieszyłam się, napisałam sms do Zbynia, że gratuluję wszystkim i takie tam. Dla pewności, czy z Kosą wszystko dobrze zapytałam.

Wiedziałam, że nie odpisze mi, bo nie będzie w stanie trafić, na odpowiednią literkę, ale i tak kocham tego głupka, w końcu jest moim przyjacielem. Nie wiem, jak ale w końcu udało mi się usnąć z tej nadpobudliwości, jednak mój spokój został przerwany, nocnym telefonem od kogo? Oczywiście, że od Zbynia
-         Słucham- czemu ja tak spokojnie odbieram ten telefon?
-         Nie słuuuchaj, bo cię wyrucham- rechotał Kosok, po drugiej stronie słuchawki.
-         Jest 3 w nocy, normalni ludzie śpią.
-         Normalnie, może tak, ale nie MISTRZOWIE!!!- tak dosadnie podkreślił mi ostatni wyraz.
-         Mistrzem Polskim jest Sovia- o rany, śpiew resoviaczków w nocy, przez słuchawkę, zawsze spoczko
-         Zamknąć ryja, ja tu Dziecinką gadam- oburzył się środkowy
-         Dzwonisz w konkretnej sprawie?
-         Powiedzieć, że żyje- zaśmiał się.
-         Ey, ale byłeś blady, jak jakieś gówno.
-         Ey kurwa, widział ktoś mój telefon?- zaczął drzeć japę Zbynio tak, że ja idealnie słyszałam to w słuchawce.
-         Aa kurwa!! No weź te łapy, nie mam go brutalu- piszczał Piotrek
-         Igła puść mi sygnał, nie mogłem znowu zgubić komóry
-         Miałeś dzwonić do Syśki- oświecił go Alek
-         A dzwoniłem?- zapytał. No przecież dzwonisz geniuszu.
-         Stary ktoś ci go za jebał, bo zajęty jest - rechotał Piotrek.- Szlak. Poczta mnie złapała
-         Kurwa! Musze zadzwonić do plusa, niech mi numer zablokują! Ja pierdole, świat schodzi na psy.
-         Siądź na dupie, a nie łazisz i łazisz, SALAPSKA nie śpij!!- na zimie sprowadził mnie Kosoczek.
-         Nie śpię, ale zaraz, to ty dzwonisz o Jego telefonu.
-         No wiem- zaśmiał się.
-         Dawaj Syśke- wydarł mu telefon atakujący.- Ey! Masz taki sam jak ja, cholera.
-         To przecież twój telefon baranie.- zaśmiał się Cichy.
-         Musiałeś mu mówić.- powiedział z wyrzutem Grzesiek.
-         Nie masz swojego telefonu? Tylko z mojego korzystasz?
-         Ale ty masz do Syśki darmowe, a ja chciałem pogadać.
-         Nie stać cię?
-         Kryzys jest nie słyszałeś? Rodzinę musze wykarmić jakoś nie?
-         Karma dla rybek kosztuje 30 złoty.- uu pocisk Zbyniuuu.- A ty w tysiącach zarabiasz.
-         Wal się na ryj, mogłem umrzeć na boisku, a ty na mnie krzyczysz i zbijasz.
-         Przynajmniej byś za to odszkodowanie dostał jakieś- zarechotał atakujący.
-         Ja pierdole panowie! Macie po piwie i mordy w kubeł, spać- krzyczał ktoś w oddali, zaraz znam ten głos, to Andrzej! Trener Andrzejek?
-         Ja też chce!- krzyczał Igła na cały głos.
-         Haaa.  A mnie trenerek lubi, a ciebie nie- cieszył się Grzegorz, i słychać było charakterystyczny odgłos <psssyyy> otwieranej puszki piwa.- Łeee!! Co to jest!?
-         Piwo, czytać nie umiesz- śmieje się Alek. 
-         Bezalkoholowe. No wie trener co.
-         No chyba nie myślałeś, że dam i prawdziwe.
-         Bartman!!- dobra to było śmieszne, ale nie o 3 nad ranem.- Jesteś tam?
-         O jesteś jednak, myślałem, że się rozłączyłaś.- zaśmiał się- Jakie cyrki ci mówię tutaj są.
-         Czy nie możesz mi tego powiedzieć przy najbliższej okazji, jest środek nocy ?
-         Wiadomo, powiem ci za 11 godzin.
-         A co wtedy jest?
-         Salapska!- wydarł się tak, że musiałam słuchawkę podnieść od ucha.
-         Aaaa o rynek ci chodzi?
-         No a kurwa o co? Masz być? I mnie to nie odchodzi.
-         Coo!! Jak to jej nie będzie, dawaj ją- Igła chciał mu słuchawkę zabrać chyba, ale nie wiem co się stało później, bo sygnał urwał się .

Kontynuowałam swój sen o dziwo, ale wcześniej wyłączyłam sygnał na wibracje, chce się wyspać wygrali, świetnie, ale ja chce spać! Nie wyspana Salapska, to zła Salapska.

Zamorduje, jak siatkóweczkę kocham, zamorduje. Kto mnie był w stanie obudzić o tak wczesnej porze? Najgorsze jest to, że mamy w domu nie było, nie miał kto odebrać stacjonarnego, musiałam więc podnieść się z ciepłego łóżeczka, i zejść na dół odebrać połączenie
-         Salapska śpisz?
-         Po nazwisku to ty w ryja Bartman możesz dostać.- zaraz czy to ma sens?
-         Co ma nazwisko do mojej mordeczki.- zaśmiał się- Śpisz?
-         Nie kurwa po jajach się drapie.
-         Takich od kury?
-         Nie od przepiórki.- westchnęłam głęboko.- Która godzina?
-         No już 7 jest.
-         Turlaj dropsa idę spać!- nie zwracając uwagi o chce, odłożyłam słuchawkę na miejsce. Jednak tym razem wyłączyłam też i kabelek. By nikt nie mógł się dodzwonić. W końcu kiedyś muszę się wyspać w Rzeszowie, to nie było możliwe, więc kiedyś musze.


Wyspana zwarta gotowa do roboty obudziłam się gdzieś po 10. od razu popatrzyłam na telefon 54 połączenia nieodebrane, i 120 wiadomości jak mój kochany LG jeszcze chodzi, ja się pytam? Ogółem wiadomości od atakującego i reszty Mistrzuniów, Malinki, mamy i Ani, ojj dostane po dupie coś mi się wydaje. Jednak, na chwilę obecną zbytnio nie przejęłam się tym. Zdążyłam włączyć laptopa i zrobić sobie kawę, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi
-         BARTMAN! Jeśli to ty ja ci  nogi z dupy powyrywam!! -  powiedziałam raczej sama do siebie i podreptałam otworzyć drzwi.
-         Boże dziewczyno! Ja ci kiedyś nogi z tego wielkiego dupska powyrywam!- słyszę moje słowa, dokładnie taki monolog do Bartmana wysłałam przed sekundą.
-         Ey! Nie mam dużej dupy- udałam obrażoną i poszłam do kuchni.
-         Widziałaś nagrania z finału?
-         Tak oglądałam mecz- ogarnięta moja przyjaciółeczka.
-         To ty nic nie masz przeciwko, że ten kretyn wyjeżdża?- krzyczała na mnie.
-         O czym ty mówisz wariatko? Wolniej i nie krzycz z łaski swojej.
-         No o Bartmanie i o Jego wyjeździe do Włoch.
-         Zbyszek jest w aktualnie w drodze do Rzeszowa geniuszu.
-         Ale jak widać, długo tam nie zastanie zmienia klub, ZNOWU!
-         A ty skąd to wiesz?
-         No z wywiadu, ale ty mało kumata jesteś- od razu puściła mi nagranie z wywiadu po meczowego, o tym, że Zbynio do Włoch wyjeżdża, grać w Modenie? Czy byłam zła? NIE
-         Syśka słońce jesteś zła?
-         No przecież mówię, że nie!
To jego wybór, że zmienia klub. Ale w sumie nie narzekał, że jest mu tu źle, że mu się znudziło. Ale jego wybór, ja nie będę mieć do Niego o to pretensji, chce się rozwijać. Jesteśmy TYLKO przyjaciółmi.- uderzyłam ze zdenerwowania aż ręką w stół, jednak od razu zobaczyłam, że mój telefon znowu dzwoni, tym razem, numer był z klubu, gdzie pracuje Marin
-    Co, ale jak to Marcin zniknął?- nie wierzyłam w słowa menagera
-         Nie wiem jak, ale zapadł się pod ziemie.
-         Ja pierdzielę, tak po prostu- nie dowierzałam.
-         No mówię Ci, dziś miał grać w klubie, a jego na próbie nie ma,
-         Dzwoniłeś do niego?
-         Nie kurwa, nie dzwoniłem- krzyczy mi do słuchawki Konrad, jego menager.- Sory poniosło mnie, ale do cholery mógł powiedzieć, że nie cos mu wypadło, dobra musze dzwonić po kogoś na zastępstwo.
-         No powodzenia tam,
-         Aaa jak co to wpadaj otwarcie dziś jest, pierwsze po remoncie.
-         Wiesz co ci powiem, że bardzo chętnie wpadniemy.
-         Ok. piona.

Cholera tego się nie spodziewałam, może nie miałam z Nim kontaktu od kłótni, no ale nie myślałam, że od tak zapadnie się pod ziemię 
-         Coś się stało?
-         Marcin zniknął- powiedziałam do przyjaciółki, a ta piła akurat herbatę, ale się przejęła
-         Anka!
-         Hmmm- dalej piła.
-         Ty coś wiesz!- jej oczy, wariatka nie umie kłamać.
-         Nic nie wiem, nie rozumiem, o czym mówisz.
-         Przecież widzę, powiedz o co chodzi, czy coś mu grozi? ANKA!!
-         Powiem ci tyle, że nic mu nie grozi, odezwie się do ciebie po wszystkim.
-         Ale gdzie on jest?
-         W bezpiecznym miejscu, ale przepraszam nie mogę ci powiedzieć, obiecałam mu to, wybacz, musimy uszanować jego decyzję.
Nie byłam zła na przyjaciółkę, w końcu obiecała mu to, skoro jest bezpieczny, nie mogę nalegać, żeby mi powiedziała
-         Dobra mam na dzisiaj dość wrażeń, idziemy wieczorem się zabawić.
-         No wiadomo, pasowałoby się jakoś już zbiera do Rzeszowa trochę drogi jest.
-         Łołoo do Rzeszowa jedziemy?
-         No a nie? Chłopaki i 15 mają dojechać ma Rynek.
-         Ja tam nie jadę.- powiedział bez namysłu, i zaczęłam wsadzać kubek do zmywaka.
-         Podobno nie jesteś zła na Zbyszka.
-         Nie jestem, uszanuje jego wybór, ale sory, mógłby mi powiedzieć, że się przenosi do innego klubu. -  akurat zdążyłam usłyszeć wibracje telefonu ZBYNIO- O rany znowu on.
-         Nie odbierzesz?
-         Odbiorę nie jestem zła na Niego.- No cześć
-         Jesteś już w Rzeszowie?
-         Nie w domu jestem.
-         O której będziecie, Cichemu telefon padł, w ogóle cyrki takie, do Anki dodzwonić się nie może.
-         Wiesz o ja dziś nie mogę, ale Ania....
-         Co? Jak nie możesz!
-         Nie mogę, źle się dziś czuję.
-         Coś się stało? Okres masz?- zaczął panikować, czułam to po tonie jego głosu.
-         Nie, nie mam okresu, źle się czuje, po prostu.
-         Czy coś się stało? Zła jesteś na mnie? Cos zrobiłem?
-         Nie nic się nie stało, przepraszam ,ale musze kończyć.
-         Zadzwonię potem.
-         Jak chcesz, a i gratuluje nowego kontraktu.
-         Jakiego kontraktu?
-         Jak to jakiego? Z Modeną, świetny wybór klubu.
-         Coo! Coś ty się naćpała.
-         Mówiłeś że..- wybuchł śmiechem.- Sory mama mnie wola, pozdrów chłopaków na razie.
-         Ale Syśka!!- krzyczał do słuchawki jeszcze, ale wyłączyłam połączenia.
-         Ty serio jesteś pojebana! Czemu go tak traktujesz?- od razu naskoczyła na mnie Anka.
-         Błagam cię skończ, nie chce o tym gadać, okay?

Dobra przesadziłam trochę nie powinnam tak traktować Zbyszka, w końcu jest moim przyjacielem. Właśnie jestem moim przyjacielem, dlatego powinien mi powiedzieć, że opuszcza Resovie do cholery! Tym bardziej, że dowiedziałam się o tym przez głupi wywiad. Już nie wspomnę o tym, że sama przeprowadzam się, do Rzeszowa, i sam mnie na to namawiał, że będziemy bliżej siebie. w końcu jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele, sobie pomagają wspierają się,Ale mniejsza z tym, dziś wieczorem, zamierzam się dziś dobrze bawi, bez względu na wszystko.

      Już miałam opuszczać mieszkanie, gdy zobaczyłam, że przed drzwiami stoi wysoka zarośl ... CDN .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
POŚLIZG :( znowu ech. przykro mi, ale dałam się chorobie i aktualnie jestem w trakcie anginy, bezsilność. jednym słowem. A co do rozdziału, chyba jest taki, jakie moje samopoczucie ( do d*py ) za przeproszeniem. Ale obiecuję poprawę, i powiem tyle, że nowy rozdział pojawi się, do końca tygodnia, już jest, trzeba narzucić tylko poprawki ;)

A dzik będzie tatusiem! <3 ajjj, chyba już każdy wie, ale napisze. Serdecznie gratulujemy przyszłemu tatuśkowi, BĘDZIE MAŁA KRUSZYNA <3

Do następnego Dziubki xd
Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Syśka rozwala system ^o^ (jak zwykle zresztą ;p) Normalnie kocham ją ;D Niech ta dziewczyna się wyśpi choć raz, a co! Należy jej się! ;P Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;) Impreza z siatkarzami, czemu by nie? ^^ A więc szybkiego powrotu do zdrówka życzę ;* Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny rozdział licze, że uda mi się go dodać w sobotę ;)
      Dzięki ;))

      Usuń
  2. Super rozdział a ja nie mogę doczekać się następnego;) Bu$$ka

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadrobiłam!
    Ufff.. Zeszło mi trochę.. Trochę długo, ale co tam! :)
    Uwielbiam Dziecinkę i Zbynia! Nie wiem co zamierzasz dalej z nimi zrobić, ale tak z mojego punktu widzenia, to oni są lepszymi przyjaciółmi, niż parą. Tak jakoś nie wyobrażam sobie ich razem. Bo oni są tacy fajni jako najlepsi przyjaciele, te ich rozmowy po pijaku, wyjazdy do Rzeszowa i naleśniki na śniadanie!
    Cud, miód i orzechy! Włoskie!
    Jak Zbyniu może teraz opuścić Sovie? Syśkę? Pitera? No jak?!
    Wrrr.. Nie zgadzam się!
    Gadam od rzeczy.. Ogółem opowiadanie jest bardzo wciągające i fajnie się je czyta.. Podoba mi się :DD
    Korzystając z okazji.. Zapraszam do mnie na nowe rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to chciałam w tym opowiadaniu pokazać, że prawdziwa przyjaźń damsko-męską istnieje, chodź są wzloty i upadki :)

      Usuń
  4. No i czują się zaplątana. Bo niby między Zbyszkiem a Syśką jest tylko przyjaźń, ale dla mnie wygląda to na trochę więcej niż przyjaźń. I w zasadzie to ja już nie wiem, czy płakać czy się z nich śmiać.
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń