Venticinque

Tak i niby ja jestem nienormalna? Zdecydowanie nienormalny jest to szanowny pan Malinowski. Miałam iść na imprezę, zaszaleć, ale nie! Przecież Misiek na urodziny. Ja musze być na imprezie. Cholera zapomniałam tak o tym. O godzinie 18, wpada takie zarośle, jakim jest Malinka i krzyczy mi do ucha, że mam się zbierać, mam pięć minut, że jedziemy do Jastrzębia na imprezę, no przecież geniuszu stoję obok ciebie. A ty mi do uszu krzyczysz, oj coś mi się wydaję, że trzeźwy to ty nie jesteś! Nienormalny tym bardziej! Porwał mnie, a to nie było miłe. Dosłownie zdążyłam tylko przekręcić zamek w drzwiach, a już potem siedziałam w samochodzie mojego brata, który w bezczelny sposób, złapał mnie za biodra i wrzucił na swoje ramie, a  co ja worek ziemniaków jestem? Mogłam być gruba, to by nie dał rady mnie podnieść i chociaż byłabym bezpieczna, a nie wpada takie z koleżka i hop siup! Jadę do jastrzębia.
-                     Wiedziałem że się zgodzisz- śmieje się Damian z mojej osoby.
-                     Nie zgodziłam się!- popatrzyłam groźnie na mojego brata a ten cmoknął mnie w powietrzu -chociaż mogłeś uprzedzić, miałam plany na dzisiaj. Właśnie! Jedz po Anke jeszcze, sama nie chce jechać do waszej puszczy.
-                     Ey miałaś jechać do Rzeszowa, świętować wygraną?
-                     Nie miałam iść zaliczyć zgon do klubu, puszczać pawia przez całą noc i spać jutro do południa.
-                     Masz to jak w banku, będą trzepane – zapiszczał mój brat dosłownie jak baba jakaś.

Zajechaliśmy po moją Anie, no co? Nie chce sama jechać. I tak wyszła nam wesoła droga do Jastrzębia, i niby 4 godziny szybko nam zleciały. Bo już  przed 22 Malina postawił samochód przed  blokiem w Żorach. Jeszcze perfidnie kazał nam na siebie czekać w domu, bo musi się przebrać. Damian poleciał gdzieś, a ja z Anią czekaliśmy w salonie, na pana modnisia. Nagle zabrzmiała wesoła melodyjka
-                     Otwórz!- powiedziała szeptem Ania
-                     Nie ty otwórz, ja się boje
-                     Salapska! Otwórz te wrota! Pewnie młody doszedł- zaczął krzyczeć na mnie STARSZY brat, a co ty sobie bracie murzyna znalazłeś? Posłusznie, bez docinek( Jezus, Salapska, aleś ty się ostatnio miła zrobiła) poszłam otworzyć drzwi mieszkania.
-                     Ee ja ee nie, nie te drzwi- rozmawiał do mnie jakiś chłopak, ja cię znam, nie wiem skąd, ale znam cię. Już miałam się odzywać, gdy blondasem przekręcił się na pięcie i uciekł.
-                     Kto to był?- zapytała Anka.
-                     A nie wiem, jakiś dzieciak się zagubił- znowu zabrzmiał dzwonek do drzwi.
-                     W czym mogę pomóc- zdziwiłam się, znowu ten sam dzieciak stał, czerwony jak burak, zarośnięte włosy, i spanikowany, jeszcze drapie się po ten czuprynce.
-                     Ee no eee.. kurde nie ta klatka chyba -  przepraszam to gdzie jest?
-                     No co za dziwaki w tym jastrzębiu mieszkają, liczyć by się nauczyły. Zdążyłam usiąść na kanapie, znowu zabrzmiała wesoła melodyjka, że ktoś przylazł- Jeśli to ten dzieciak to mu jebnę normalnie- powiedziała do przyjaciółki jeszcze.
-                     Ja eee Malina! On tu mieszkać powinien, e ja nie wiem czy to tu, znaczy.. eeee
-                     Malinowskiego szukasz?- przerwałam, dość dziwną wypowiedz, młodego chłopaka.
-                     Tak!- krzyknął, tak donośnie, że umarłego by obudziło.
-                     Właź kąpie się, nie dało się tak od razu?- zaśmiałam się.
-                     Dało, ale no ale eeee- Boże dzieciaczku, ale spanikowałeś.
-                     Ale?
-                     Nie wiedziałem czy to tu, znaczy wiedziałem, ale Pani.. w ogóle aaa może ja na zewnątrz poczekam?
-                     Nie wygłupiaj się. Malina kąpie się, zaraz skończy.
-                     Taki szybki jest?- powiedział po cichu, chyba sam do siebie.
-                     A ty jesteś?
-                     Kuba.
-                     Kuba?
-                     Kuba.
-                     Tylko Kuba?
-                     Nie no mam nazwisko, każdy ma. A ty jesteś?- Aleś ogarnięty, powiedział że ma nazwisko, ale go nie podał nawet.
-                     Siostra maliny.
-                     Nie wyglądasz mi na 6 lat – zaśmiał się.
-                     Popiwczak!!- krzyczy Mateusz- Nie flirtuj z moją siostra!
-                     Ja? Ee nie no co ty ja ee rozmawiam O!
-                     Gdzieś ty był jak cię nie było co?- przywitał się z kolegi Mateusz, nie powiem, znalazłeś sobie kolegę na poziomie.
-                     Dochodziłem, ale nie mogłem dojść.
-                     Młody wiesz, niedoświadczony jesteś, cholera jasna.
-                     Wypraszam sobie!- oburzył się.-Idziemy czy nie?
-                     Kurwa- krzyknęłam.
-                     Gdzie?- krzyknęli chłopcy razem.
-                     Nie mam prezentu dla Miśka.
-                     O czym ona chrzani?- zaczął Popiwczak, no tak zdążyłam sobie przypomnieć, skąd go znam. Z meczu.
-                     A nie wiem dziwna jest trochę, więc uważaj.
-                     Malinowski, proszę cię ogarnij downa, serio mówię do Ciebie.
-                     Ale Dzik nie ma dziś urodzin.
-                     To po co ja tu jestem dzisiaj?
-                     Stęskniłem się za tobą siostrzyczko- przytulił mnie mój brat mocno i oczywiście poczochrał włosy.
-                     Układałam je buraku- wyrwałam się z jego uścisku szybko


Świnia kanalia! Okłamała mnie! Dopiero po sprawdzeniu wikipedii ogarnęłam, że Michał ma urodziny za miesiąc. Ale i tak byłam zła na brata, no bez powodu mnie na Jastrzębie ściąga, ale nie,  nie to było w tym złe, najgorsze było to, że mi kazał iść pieszo do klubu. Ja w swoich 10 centymetrowych szpilkach i Ania w 14, Bóg go opuścił do końca? Dobra może tylko pół kilosa było, ale i tak musiałam iść pieszo.

I tak to doszliśmy do klubu z Żor, miałam ochotę przywalić braciszkowi w twarz  za to, mógł nas wysadzić. A tak to zziajane doszliśmy na miejsce, gdzie już większość siatkarzy z partnerkami było. Sadząc  po tym, jak wygląda Misiek, lub jak nie wygląda, nie było jeszcze 23 a przyjmujący już był  lekko wstawiony, i kuł w twarz. Dlaczego?
Weszłam razem z hołotą do klubu, od razu skierowaliśmy się za Maliną, bo lożę zamówili, nie zdążyłam dojść do wszystkich, a Misiek rzucił się na mnie, podobno się stęsknił. Wyglądał jak bezdomny. Serio! Miał brodę na twarzy, jakby się przez tydzień nie golił. Jak się potem dowiedziałam, od Jego dziewczyny, że biedak założył się z Marcinem Możdżonkiem, i przegrał. Teraz musi chodzić z taką brodą do czerwca. Oj dziku dziku, zaoszczędzisz przynajmniej na tym tylko.
 Impreza rozkręciła się już na dobre. Większość tańczyła, śmiała się i wymieniała wiadomościami. Misiek się pytał dlaczego nie jestem w Rzeszowie. No przecież mu nie powiem, że się  ze Zbychem nie gadam.

Już pomijam sam fakt, ze Malina chciał mnie udusić, że go nie poinformowałam, iż zostałam zawodniczką Resovi. No skąd mogłam wiedzieć, że nie wie. Ale i tak byłam mu wdzięczną,  bo nie opuszczał mnie na krok, jak by przypuszczał, że ukrywam się przed Martino. Nie miałam nic mu do powiedzenia, ani nie chciałam go wysłuchiwać. Chodź pytał się czy pogadamy. Jednak starałam się jako tako unikać, nawet nie wiem, kiedy znikł mi z oczu, podobno poszedł do domu.
-                     Syśka Cichy do mnie dzwoni.- o to sobie przypomniał.
-                     To odbierz- zaśmiałam się
-                     Co mam mu powiedzieć? Że jestem na imprezie w Żorach?
-                     Można prosić – zobaczyłam przed sobą rękę młodego libero. Chociaż przypomniałam sobie, kim jest. Przecież grał za Damiana, jak był kontuzjowany. w Jastrzębiu. Nie jestem wrednym człowiekiem, więc złapałam go za rękę i poszliśmy na parkiet. I dosłownie 5 sekund później tego żałowałam.

-                     Jak  było- Do razu, gdy wróciliśmy z Kubą do stolika, gdzie każdy o dziwo był w fantastycznych nastrojach.
-                     Kuba świetnie tańczy- powiedziałam pewnie, chodź sama w to nie wierzyłam, a ja się ze Zbynia śmiałam, że tańczyć nie potrafi.

Mówiłam, że byłam w szpilkach? Potem to już boso byłam, wytańczyłam chyba z każdym, tak samo jak Ania. Nawet nie wiem o której do domu wróciliśmy, no ale na pewno robiło się już jasno nad Żorami.

Głupia melodyjka!! Głupia melodyka! Cholera cały czas mam ją w głowie, nawet przez sen.. nie to nie jest sen!! Wstałam już CHYBA
-                     Malina do cholery otwórz te drzwi!!- no jak do ściany mówić! Ja pierdole no, podniosłam się ledwo z, zaraz z podłogi, Salapska ty pijaku jebany, widząc że śpię, gdzie śpię, nie pamiętam nic! Idę od razu do kuchni po wodę jednak jej nie ma, cholerna melodyjka dalej dzwoni! Ja pierdole no uduszę tego kogoś no!.- no kurwa ide!! Boże gdzie w tym domu woda? Nie ma jej ostateczność KRAN, po dużej ilości H2O, powolnymi krokami doszłam do drzwi.- Jasna cholera, coś to zrobiła z sobą- patrzę w lustro z przerażeniem, makijaż rozmazany, wory pod oczami, koszulka mokra od alkoholu.-  Koniec z piciem- powiedziałam sama do siebie. Boże, musze skończyć z gadaniem do siebie, i zdecydowanie z alkoholem- No kurna otwieram nie!!
-                     No co tak długo? Stoję pod tymi drzwiami- biedny libero! Zatrzasnąć mu drzwi przed nosem- No ey otwórz, to ja Kuba, ja do Maliny, matmy miał mnie uczyć!- Za dużo literek jak dla mnie na tak rano.
-                     Malina!! Do ciebie! Malina no rusz dupsko
-                     No co?
-                     Popiwczak przylazł!
-                     Nie chce piwa oszalałaś - nawet nie podniósł głowy z poduszki.
-                     Alkoholiku! Twój kolega taki.
-                     Nie znam takiego! Daj mi spać- no jakby go Lorek zobaczył, to by była moja wina. Nie miałam wyjścia, wzięłam nalałam w kubek wody i wylałam mu ją na twarz- No co ty robisz!!
-                     Popiwczak do ciebie przylazł masz go matmy uczyć.
-                     Jasna cholera! Algebry mam go uczyć zapomniałem, gdzie on jest?
-                     Stoi przed drzwiami.
-                     Powiec mu, że mnie nie ma co?- powiedział z miną szczeniaka małego.
-                     Sam mu to powiec, ja idę Ankę budzić.

Młody atakujący podniósł się z łóżka, i od razu poszedł otworzyć mu drzwi wejściowe, ale nie chociaż żeby się ubrał. Nie. Bo po co? Zielone bokserki idealne na każda okazje. Po obudzeniu przyjaciółki, która wyglądała zdecydowanie za dobrze w przeciwieństwie do mnie, poszłam się wykąpać, żeby jako tako wyglądać jak wrócę do domu. Założyłam też koszulkę Mateusza, ponieważ moja piwem waliła. Ania tylko wzięła szybki prysznic, zdradziła mi co nie co, co  wczoraj się działo. Wredota mała, piła mniej niż ja i pamiętała wszyściutko.
-                     Dobra młody, robimy tak, ja muszę laski odwieźć, pojedziesz z Nami, ale najpierw obliczysz ile mi to wyjdzie, czyli koszt, i cenę paliwa.
-                     Ale algebry miałeś mnie uczyć- zarzekał się młody libero.
-                     A propo liczenia, co ze sprawdzianu dostałeś?
-                     Jak to co pałę!!  Ta stara kretynka powiedziała, że to co mi pokazywałeś i uczyłeś to kompletna bzdura i jeszcze mi druga chciała wstawić, że się z Nią kłócę.
-                     Żartujesz! Ale szmata no- aleś się braciszku przejął- Dobra idę się kąpać i jedziemy, a ty szukaj ceny paliwa na Orlenie, żeby wyliczyć cenę.

Malinowski i matma? No przecież ten osioł liczył w Mc Donaldzie ostatnio 9.99 z pół godziny, aż w kocu kartą zapłacił, wiedziałam jedno, jak dalej będzie uczył Popiwczaka matmy, to wątpię, że zda do następnej klasy.

Czterogodzinna droga do domu tym razem strasznie dłużyła się, jechaliśmy i jechaliśmy i dojechać nie mogliśmy. A Popiwczak liczył męczył się, zwijał z żalu, że jest gamoń, i wyliczyć nie mógł. Najpierw odwieźliśmy Anke do domu, a potem mnie. Akurat była pora obiadowa, więc mama zaprosiła chłopaków na obiad. Rosół, który tak uwielbia Malinka, i drugie danie. Ja zjadłam osobiście tylko drugie, bo nie lubiłam rosołu, moje  przekleństwo z dzieciństwa. Zawsze jak byłam chora, mama od razu rosół gotowała. Koło 16 panowie opuścili skromne progi domu. Nie minęło 10 minut zabrzmiał znowu dźwięk  dzwonka do drzwi.
-                     Czego zapomnieliście? Otwarte- krzyknęłam robiąc sobie kawą.
-                     Możemy pogadać?- o rany, jeszcze jego tu nie było.
-                     Nie wiem czy mamy o czym Zbyszku.
-                     W tym wywiadzie nie było ani grama prawdy, nigdzie nie jadę, znaczy jedziemy ale...- przerwałam mu wypowiedz.
-                     Sam nie wiesz co mówisz, pijesz cos?- no co? Miłym zawsze trzeba być
-                     Popatrz na mnie, a nie się kawą zajmujesz do cholery- złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę.- Nie wyjeżdżam na stałe do Włoch!
-                     Na stałe może nie, zresztą co rok zmieniasz klub więc pewnie pojedziesz do Rosji, albo...
-                     Ja pierdole zamknij się i mnie słuchaj- zdenerwował się chłopina- Nie podpisałem z Nimi kontraktu! Miałem podpisywać, ale tego nie zrobiłem, zostaję w Rzeszowie na przyszłe 3 lata.
-                     Ale Konar...
-                     Tak podpisał z nami kontrakt, tak samo jak Jochan przedłużył, ale jak mówiłem w wywiadzie, Resovia nie chciała przedłużyć kontraktu, jednak po tym wywiadzie, gadałam z Kowalem i resztą zarządu, zaproponowali dogodne warunki.
-                     I co teraz będzie was trzech atakujących?
-                     Nie! Konar ma iść na wypożyczenie do Częstochowy.
-                     Czyli że zostajesz w Rzeszowie?
-                     Tak zostaje w Rzeszowie, spokojnie no, niestety będziesz mnie musiała jeszcze trochę patrzeć na moją gębę.- powiedział to i mnie przytulił.
-                     Bardzo śmieszne, wiesz jak się zdenerwowałam tym, nawet mnie o tym nie poinformowałeś- uderzyłam go pięścią w pierś.
-                     No bo czym miałem się chwalić, że mnie nie chcę tu?
-                     Myślałam, że się przyjaźnimy, przyjaciele sobie wszystko mówią.
-                     Bo tak jest wariatko. Więc Ci mówię: przez najbliższe 3 sezony siedzę w Resovi, jeszcze będziesz mnie wyganiać, że ci na głowie siedzę- zarechotał.
-                     Bardzo śmieszne, to chcesz tą kawę czy nie?- wodą zdążyła zagotować się.
-                     Chce, bo czeka nas długa rozmowa
-                     Aż się boję- zaśmiałam się, wzięłam kawę ciastka i poszliśmy na górę. Cholera a miałam się uczyć i odespać imprezę.


No i tak przesiedział u mnie do 21, miał zostawać na noc, w końcu jest pokój wolny, ale nie chciał przeszkadzać. Wygadaliśmy się za wszystkie czasy. Dowiedziałam się, że we wtorek leci do Włoch z Katarzynką, romantyczna kraina, gdzie zamierza się oświadczyć. Tak nasz Zbynio się oświadcza blondynie. Nie muszę mówić, że wybuchłam śmiechem na tą nowinę, ale gdy pokazał pierścionek, zrozumiałam, że mówi serio. Pogratulowałam mu oczywiście, i dla pewności zapytałam, czy Kaśka w ciąży nie jest. To się obraził, i musiałam mu powiedzieć, co dziś robiłam. Szantażysta jeden. Zmęczona po całym dniu, nie zdążyłam nawet, zobaczyć co mam na jutro zadane, bo padłam od razu po wyjściu atakującego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obiecałam, a ja staram się obietnic dotrzymywać.:) 
Lubię ten rozdział, bo lubię Kubusia :) heh
Do następnego : d
Buźka :*

3 komentarze:

  1. Omomomomomomomomomomom...!
    Uwielbiam cię za to, że wprowadziłaś do opowiadania Kubę! No po prostu uwielbiam!
    Rozdział jest świetny! I nareszcie wyjaśniło się wszystko co związane ze Zbyszkiem i jego wyjazdem. :) Cieszę się bardzo, że jednak mu przedłużyłaś ten kontakt.. No bo jakby wyglądało życie Dziecinki, gdyby Zbychu wyjechał? Tak pusto, samotnie i bez śmiechu..
    Kuba jest moim ulubionym rezerwowym w Jastrzębiu.. :D Jak go Lorenzo wpuszcza na zagrywkę, albo na przyjęcie to po prostu mi się mordka cieszy i wrzeszczę "aaaaaa Popiwczak wszedł! Chcemy asa, chcemy asa!" haha
    Świetny rozdział! Czekam na następny ! :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ahaha oj tak też uwielbiam Kubusia *_* a najbardziej to chyba te jego oczacze, no jak się w Nich nie zakochać : d ehehe
      no wiadomo, Salapska bez Zbynia to nie Dziecinka, nie miałam serducha ich rozdzielać :)

      Usuń
  2. Oooo Zbyś zostaje. Jak fajnie:))) Dobrze że nie zostawia dziecinki bo oni ewidentnie do siebie pasują. A te oświadczyny to zupełnie niepotrzebne.... Lepiej jest jak Zbyś jest kawalerem. Super rodział i niecierpliwie czekam na następny :***

    OdpowiedzUsuń