Trentadue

Nie znałam ojca Zbyszka zbyt dobrze, tylko z Jego opowiadań, jednak wiedziałam jedno, jego charakter do prostych ni należał. Wiedziałam przynamniej po kim Zbyszek odziedziczył charakterek. Kłótnia coraz bardziej się nakręcała. Ojciec wypominał atakującemu, że nie szanuje pracy. Reprezentacja powinna być dla niego najważniejsza, a nie jakaś tak przyjaźń. Zbyszek przeklinał i wypominał, ze nie widzi nic poza siatkówką. Ojciec ustępuje, przeprasza go, i pyta, czy nie mogą normalnie napić się whisky i pogadać, Zbyszek jednak zaczyna się śmiać, co wywołuje nie tylko zdziwienie ojca, ale też i moje.
-                     Wybacz, nie mam za bardzo czasu, zresztą nie miał byś gdzie spać.
-                     Nie jesteś sam, Kasia jest? W takim razie już wychodzę.
-                     Nie Kaśka, tylko Paulina. Pewnie zapytasz kto to jest, od razu odpowiem, nie to nie jest moja kochanka. To przyjaciółka, która jest!. Jest wtedy, kiedy mi jest potrzebna, nie wypomina mi błędów i nie krytykuje, po prostu JEST!- wypowiedziane przez Zbyszka słowa wywołały w moim ciele gęsią skórę i czułam, ze łzy dopływają do oczu. Nigdy Zbyszek w taki sposób o mnie nie mówił.
-                     Przedstawisz mi ją- pyta starszy z Bartmanów.- Zaraz coo? Nie, nie, nie, nie zgadzam się i słyszę pukanie do drzwi i Zbyszek wchodzi.

Nie widziałam w tym sensu, jednak musiałam ustąpić, bo Zibi mnie poprosił. Weszłam do salonu i zobaczyłam z pozoru miłego człowieka. Przeprosił mnie, że musiałam słuchać tej
kłótni. Przeprosił również syna i wyszedł jakby nigdy nic. Od razu przytuliłam Zbyszka, a ten odwzajemnił uścisk, nie wiem ile tak staliśmy. Jednak widać, ze mu ulżyło. oczywiście przeprosił mnie za kłótnie, a ja podziękowałam za piękne słowa jakie wypowiedział o mnie.


Dni stawały się monotonnością, ciągłe treningi i nauka. Wyjeżdżałam z domu o 7, wracałam o 17 30. ciężko było, jednak przyzwyczaiłam się, ze nie mam w ogóle wolnej chwili. Dziś, jak to w piątek zaczynam troszkę później, bo aż o 9. Zibi zaczyna również o 9 więc pojechaliśmy razem. Fajnie się złożyło. On jedzie na 9 -12 , a po południu 14 30 – 17. Jednak om ma możliwość pojechać do domu i się zdrzemnąć. Ja niestety nie. Udało nam się jakoś rano wyrobić, bo oczywiście Zibi szukał butów i skarpetek, co u Niego jest normalne. Jednak na siłownie ja osobiście zdążyłam, jednak atakujący nie wiem.
Wychodząc z szatni, złapał mnie Pałka i zaprosił na imprezkę dzisiaj. Wiedziałam, ze nie pójdę, ale podziękowałam i poleciałam na hale, bo było już późnawo. Miał mi wysłać adres sms.
Weszłam na hele, gdzie dziewczyny już ćwiczyły z piłkami. Jak się dowiedziałam, nie było dziś siłowni, tylko normalny trening z piłkami. Dlaczego? Bo gramy pierwszy mecz w poniedziałek w tym sezonie.
-                       Jaki mecz?- nic nie wiem o jakimś meczu.
-                       Ja pierdole, zapomniałaś.- Śmieje się, ze mnie Sara. No tak!  Kowal mówił, ze w połowie wrześnie gramy już pierwszy mecz.
-                       Ja nie jestem gotowa go zobaczyć.- mówię przerażona.
-                       Co? – zdziwiła się o czym do niej rozmawiam.
-                       Mój były ojciec jest ich trenerem, nie utrzymuję z Nim kontaktu. Od rozwodu staram się go jakoś unikać.
-                       Cholera ciężka sprawa- mówi siadając na ziemi i rozgrzewając mięśnie.
-                       Zaraz mecz jest w ten poniedziałek- pytam dla pewności- Boże jaka ulga, nie będę musiała robić tego projektu.- przypomniałam sobie, że na poniedziałek musiałam zrobić projekt techniczny rabaty bylinowej.
-                       O czym ty pierdolisz?- zaśmiała się.
-                       Na praktyki mniejsza z tym trener idzie.

Jaka ulga, tak to bym siedziała pewnie całą sobotę na tym projektem technicznym rabatki.
Trening minął mi dość szybko. W końcu tylko 2h.  Od razu poszłyśmy do szatni pod prysznice i szybko na angielskie. Jednak coś mnie podkusiło i sprawdziłam telefon. 14 razy dzwonił do mnie Cichy, wystraszyłam się
-                       Syśka! Kobito dzwonie do ciebie i dzwonie!- od razu wita się ze mną w jakże miły sposób środkowy.
-                       Trening miałam i co mnie pamięć nie myli wy te.
-                       ha i tu cię zaskoczę, nie mam. Wróciłem ze spały wczoraj i mam wolne do poniedziałku.
-                       Aaa no tak zapomniałam, nie żeby coś Piotruś, ale lekcje mam.
-                       Wiem, chce tylko przepis na naleśniki.
-                       Oszalałeś! Ty gotować nie potrafisz!- podnoszę głos lekko.
-                       Nie żebym był takim ekspertem, ale naleśniki się smaży.- mówi.- Chyba dodaje ciszej.
-                       No tak- zaśmiałam się wychodząc z hali.- Będą ci potrzebne jajka.
-                       hyhy mam nawet dwa, lewe i prawe- mówi od mnie śmiejąc się.
-                       Nie ma znaczenia- dopiero teraz ogarnęłam, o jakich jajka gada- Świnia zboczona- śmieje się.
-                       Ja nie wiem o czym ty mówisz.- mówi w końcu poważnie.
-                       Cichy kontynuujmy, idę na lekcje.
-                       Ile ma ich być?
-                       Dwa, litr mleka, cukier,  mąka troszkę soli i proszku do pieczenia i odrobinę oleju- mówiłam idąc pod klasę z Sara a ta patrzyła się na mnie jak na wariatkę jakąś.- mieszkasz wszystko w garnku jakimś.
-                       A jakieś proporcje?
-                       No tak na oko.
-                       Na oko, to chłop w szpitalu umarł.
-                       Zawracasz mi koparę Piotrek, a wiesz, ze nie mam czasu.
-                       Szukuje kolacje dla znajomej, ważne żebym jej nie otruł tak? Chcesz mieć ją na sumieniu.
-                       Piotruś ja naprawdę nie mam czasu, lekcje już mam.

Nie wiem jak, ale nawet mu dobre te naleśniki wyszły, bo nas z Zibim na nie zaprosił po treningu. Ale pomijam sam fakt, że dodał cukier w kostkach zamiast kryształu, i miał wielkie pretensje do mnie, ze mu nie powiedziałam jaki ma być. Jednak nie wiem jak, ale jajka dobrze wybrał, bo nie dodał, ani swoich ani przepiórczych.

Już miałam kłaść się spać, gdy zadzwonił Zbyszka telefon. Chociaż nie było późno, bo 21. Jak się okazało Katarzynka przyjechała. Wiązało się to z tym, ze muszę zniknąć na noc. Nie, że kazał mi atakujący po prostu nie uśmiechało mi się przebywanie z jej osobą, zresztą ta mi dalej truje dupę, że musimy iść na zakupy. Niechętnie musiałam coś wymyślić. Piotrem miał jakiegoś gościa. Postanowiłam, że pojadę do Pałki, na imprezę, chociaż na chwile , przy okazji pogadam z Sara, bo miałam jej paznokcie zrobić, bo szła na wesele, a pewnie tez będzie na tej imprezie.

Jak się okazało później byłam jednym gościem. Przygotowany stolik dla dwóch osob! Fack! Pomyślałam...
Totalnie było dziwnie, oglądaliśmy jakiś film sama nawet nie wiem jaki to był..
-                       Pójdziesz ze mną na studniówkę?- zapytanie które mnie dosłownie rozwaliło, cholera mógł chociaż zapytać dopiero po tym, jak połknę sok, który miałam z buzi.- wszystko okay?- zakrztusiłam się
-                       Tak tak wszystko dobrze zaskoczyłeś mnie tylko.
-                       Proszę cię chodź, nie jako dziewczyna, tylko jako przyjaciółka.
-                       Ale ja nie umiem tańczyć.- pierwsza lepsza myśl, jaka przyszła mi do głowy.
-                       Umiesz- zaśmiał się.- Widziałem cię w klubie jak tańczyłaś, jesteś świetna.
Nie znoszę takich chwil w których nie wiem co powiedzieć, i wyszło jak wyszło, nie wiem jak nawet, ze się zgodziłam! Salapska, jesteś głupia, strasznie głupia.
Moja przyjaciółka jest świetna, 3minuty później słyszę dźwięk telefonu
-                       Cześć Syśka, co tam u ciebie nic się nie odzywasz.- mówi spokojnie
-                       Że co się stało? Już jadę- może i zdanie nie było na temat, ale musiałam stąd uciekać. Szybko założyłam kurtkę i uciekłam z mieszkania przepraszając, ze musze jechać do przyjaciółki, że cos się stało. Jaka to ulga, że nic nie piłam procentowego.
I tak nie minęło 2h i stałam pod drzwiami u przyjaciółki, u przednio kupując 0.7, sok i pizze na CPN, gdzie był strasznie chamski i nieznośny koleś, który chciał wyciągnąć od mojej osoby numer telefonu.
Ania oczywiści zdziwiła się, że mnie widzi, myślała, ze jestem pijana i dlatego tak mówię, ale jak się dowiedziała, co się stało, zaczęła się głośno śmiać. Po jakichś 10 minutach jak się uspokoiła obwiniła mnie, ze totalnie nie mam serca. Sama nawet nie wiem, kiedy wypiliśmy całą butelkę wódki i usnęliśmy.

-                       Syśka! Wstawaj!- budzi mnie Anka.- Zbyszek dzwoni
-                       O rany, nawet się wyspać nie da -mówię włączając zielona słuchawkę- słu..
-                       czy ciebie do końca popierdoliło! Znikasz na całą noc nie odbierasz telefonów, dzwonie już z siódmy raz to niedopuszczalne!
-                       Uspokój się, spałam – mówię cicho.
-                       Krótki sms, Zbyniu żyje! -wystarczył był.- Gdzie ty w ogóle jesteś? Martwię się
-                       U Ani jestem nic mi nie jest czubku.- lekko się uśmiecham.
-                       No teraz już wiem, że nic ci nie jest ey przywieź mi murzynka w takim razie od babci- zaśmiał się
-                       Przytyłeś 3 kilo nie powinieneś.- wypominam mu.
-                       No żeby mi baba wagę wypominała, rozłączam się -zaśmiałam się tylko n jego słowa i wyłączyłam połączenie.

Posiedziałam jeszcze chwilkę u Ani i pojechałam do dziadków. Oczywiście mama też była, ucieszyli się, ale tez i nie spodziewali. Jak to babcia, wiecznie przekonana, że schudłam, wcisnęła we mnie cały obiad z dokładką. Ale nie powiem, lubię babci gołąbki, więc zjadłam wszystko, a było ich aż 5. Cieszyli się, że zrobiłam im taką niespodziankę.  Mieliśmy dopiero zobaczyć się na meczu w poniedziałek. Cholera nawet oni pamiętali o nim a ja nie. Posiedziałam chwilę i pojechałam do Rzeszowa, bo kochane Resoviaczki grają mecz o 18. Mieli dzisiaj grać z .. dobra nie wiem z kim nawet. Zobaczę jak będę na miejscu.
 Szybko wpadłam do mieszkania Zibiego, wzięłam prysznic, założyłam jeasnowe rurki czarne  Nike plus czerwoną Resoviacką koszulkę oczywiście z 9, jeszcze czarna bluza na wierzch bo było zimno i szybko wyszłam z domu. Nie miałam dużo czasu, bo aż cholera, dopiero teraz ogarnęłam zegarek, że 20 minut, do rozpoczęcia. Szybko sprawdziłam jeszcze czy mam wejściówkę, bo znając samą siebie, mogłam jej nie zabrać.
Oczywiście zajechałam na parking dla Vipów czy jakoś tak, nie wiem, ale ochroniarz mnie zna, bo często tu bywam, więc zaparkowałam i szybko udałam się na hale. Gdzie panowie już wychodzili na parkiet. Zibi jak zobaczył, ze zbliżam się do sektory pomachał mi. Siedziały tam już dziewczyny, żony czy tam ludzie ze znajomościami i Katarzynka. Byłam pewna nadziei, że mnie nie zobaczy, jednak tak niestety nie stało. Na dodatek musiałam siedzieć koło jej osoby.

Nim się obejrzałam było już 1;1 i zamiast na 10minutowa przerwę, w której mieli wypominać sobie błędy,  Zbyszek podszedł do mnie i prosił o pomoc. I zaraz za Nim przyszedł Kosoczek i Igiełka
-                       Co się dzieje?- zapytałam, gdy podeszli,
-                       Musisz jechać na lotnisko, szybko
-                       Po co?- pytam ich .
-                       No po Nikole- mówi Grzesiek.
-                       Masz dziewczynę, nie chwaliłeś się.- uśmiecham się do niego serdecznie .- Szczęścia dupeczki- przytulam go, przez bandy reklamowe.
-                       Nie mam dziewczyny- mówi ściskając mnie dalej.
-                       To kto to Nikola?
-                       Penchev?- pyta się mnie Zibi.
-                       Jesteś gejem? Ok. rozumiem, jestem tolerancyjna dla świata, gratuluję
-                       Serio ćpałaś coś dzisiaj?- dodaje Zbyszek śmiejąc się, a Kosoczek udaje obrażonego.
-                       Syśka pomożesz, nie ma za bardo kto jechać, a jak się okazało przyleciał wcześniej nie ogarniam sprawy- dodaje Igła.
-                       Ale ja mecz oglądałam- wydymam usta.- Ok. pojadę, ale macie to wygrać  KPW?
-                       Tak jest- dodają chórem.
I musiałam jechać w ogóle za bardzo nie wiedziałam po co, dostałam tylko jakąś kartę z Napisem NIKOLAY PANCHEV, miałam tylko stać na  lotnisku i czekać.

Tak się też stało, stałam i stałam jak jakiś debil totalny z ręką pod głową. Nawet nie wiedziałam na kogo czekam. W końcu przyszedł do mnie jakiś koleś i coś do mnie rozmawia w nieznanym mi języku. To chyba rosyjcki
-                       Nikola ?-pytam dla pewności, a ten kiwa głową i lekko się uśmiecha- Spikasz po poliszu?- pytam.  A w odpowiedzi dostaje jakaś wypowiedz, z której rozumiem coś związanego z jakimś kotem. Nawet nie wiem po jakiemu to. Myślę co mam zrobić, skąd mam wiedzieć, że to on to on
-                       Spanisz?- ten kiwa przecząco.
-                       Revia! I’m  grać Pallavolo!
-                       PO polsku gadasz?- wyciągam z kieszeni telefon i pokazuje tapetę z Resovi- czaisz?- a ten klaska w ręce.- Italy?- pytam dla pewności, a ten do mnie po włosku że jest cienki, to chyba miało znaczyć, że troszkę tylko.
-                       My- mówię po włosku i pokazuje na nas- Jechać na mecz
-                       Ja ja! Twiedza!!- dodaj tylko.
-                       Bravo!!- chociaż to uzgodniliśmy.

Zamorduje Bartmana, nawet nie wiem co mam zrobić z tym czymś. Ale nie powiem nawet przystojniak z Niego.
-                       Toi toi- dodaje, gdy jesteśmy prawie pod Podpromiem. Chyba chce do łazienki.
-                       To po polsku jest.- mówie sama do siebie.- Chyba, Fack! Nie przewidziałam tego uno minute.
Trochę przyspieszyłam, co wywołało, że Nikola złapał się za rączkę na drzwiach i udałam się na twierdzę.
-                       Trenerze! - krzyczę do Kowala.- Ratunku, Zibi mnie...
-                       Witamy w polsce- mówi szybko po angielsku, gdy widzi Nikole.
-                       Witam- podaje mu ręke.- Proszę jej powiedzieć, żeby zamknęła buzie, z resztą dziwnych ludzi macie w tym Rzeszowie- śmieje się. Człowieku nie dało się od razu powiedzieć, ze spikasz po angielsku?
-                       Serio? Mówisz po angielsku? Nie dało się inaczej, było by prościej- patrzę na Niego jak na kretyna- a ten tylko się śmieje.

Jak się dowiedziałam później, jest to nowy zawodnik Resovii. Oczywiście Zibi mnie wyśmiał za tą akcje, ale nie mogło się od razu powiedzieć? Zajechaliśmy na sam koniec meczu, gdzie Resovia wygrywała 3;1 MVP dostał Zibi. Nie wiem jak grał nawet później, ale widać, że się starał bo był cały mokry, gdy mnie przytulał, a to wcale takie mile nie było.

Panowie potem poszli na jakąś dziką imprezę, a ja tylko odstawiłam rzeszy brazylijskiego zawodnika do samochodu Kosoczka, i pojechałam do mieszkania Zbyszka. Musiałam odespać zdecydowanie ostatnie dni.

Dzień meczu, czy ja się denerwuje? Ależ skąd! Ja jestem totalnym wulkanem, który zaraz wybuchnie. Boje się. Na szczęście dzisiaj nie miałam zajęć tylko trening przed południem. Gdzie oczywiście spotkałam mojego ojca. Życzył mi szczęścia, o rany ale się wzruszyłam.

Mecz zaczął się o 16, gdzie nie było dużo osób, jak się rozgrzewaliśmy. Jednak gdy poszliśmy do szatni na chwilę, gdzie przypomniał zasady trener i  strzelił jakaś gatkę. Jednak nie słuchałam za bardzo, chciałam tylko, żeby dziewczyny jakoś to wygrały
-                       Salapska..- zaraz zaraz.. co ja zrobiłam ??
-                       Słucham?
-                       No grasz w pierwszym  składzie.- powiedział jakby nigdy nic, a ja nawet nie ogarnęłam co do mnie gada.
-                       Co!!!- chyba zbyt głośno krzyknęłam
-                       Widać kto mnie słucha, a kto myśli o niebieskich migdałach.
-                       Że co mają migdały do meczu!?
-                       E wyluzuj, to tylko mecz- śmieje się ze mnie.
-                       Serio? Nie zauważyłam- powiedziałam popijając red bulla.- Cholera.- krzyknęłam. Na co trener popatrzył się co zrobiłam, i popukał się palcem w czoło
-                       Masz soczewki w ogóle? Żeby piciem do nosa trafić- śmieje się i wychodzi z szatni.
Po tym jak trener wyszedł Sara poinformowała mnie, że serio wychodzimy w pierwszym składzie, a ja otworzyłam buzie i nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Jednak nie zrobiłam nic z tych rzeczy, bo nawet nie mogłam, złapała mnie pod ramie i prowadziła na hale. Doznałam totalnego szoku. Jeszcze 15 minut temu było jakieś 50 osób na hali, a teraz była cała hala, i ludzie stali w drzwiach jeszcze
-                       Sara!! Nie idę pierdole- powiedziałam skręcając jednak nie poszłam za daleko, bo wpadłam na kogoś.
-                       Dzień dobry- mówi speszona Sara, a ja podnoszę głowę do góry i przytulam się do wielkoluda.
-                       Ee też tęskniłem- mówi zibi.- Puść mnie, nie rób wiochy.
-                       Syśka, puść pana- mówi speszona dziewczyna i zaczyna mnie od Niego odciągać.
-                       Bartman zabierz mnie stąd ja się boje- mówię nie puszczając uścisku z bioder.- Nie w tą stronę, a ja nie chce tam!- zabrał mnie, nawet na ręce nie wiem jak, ale szłam na jego ramieniu w stronę wejścia na hale.- Zabije cię normalnie urwę Ci jaja!!
-                       Nie rób wiochy i zostaw moje jajka w spokoju!. stawia mnie tak, że każdy już widział, że mnie tak niósł, Sara czerwona jak burak w sumie ja też.
-                       Nienawidzę cię!- mówię obrażona i odchodzę.- Ała!- krzyczę, gdy kopnął mnie w tyłek.
-                       Na szczęście buraczku- śmieje się ze mnie i popycha mnie w stronę boiska.

Nienawidzę go, totalny foch for ever! Sara podeszła do mnie, powiedziała, ze nie wie co to przed chwilą było, ale teraz najważniejszy jest mecz. Oczywiście prezentacja drużyny takie tam. Widok mojego ojca totalnie mnie zniechęcił. Samo to, ze miałam grać w pierwszej szóstce! Ja pierwszy mecz w tak poważnej drużynie.

Stałam właśnie pod siatką, w sumie nie wiem co się działo, ale podobno mecz się zaczął. Sara  zmierzała na pierwszą zagrywkę, stanęłam w stronę siatki i wyciągnęłam ręce do góry, nagle poczułam silne uderzenie w głowę , a później zimną podłogę
-                       Serio?- zaczęłam się śmiać w pierwszej chwili.
-                       Kurwa mać żyjesz?- podleciała  do mnie Pata, potem trener Sara i fizjo.
-                       Zabije najpierw Jego, a  potem ciebie- powiedziałam podnosząc się z podłogi.
-                       Chyba bredzi- mówi Klara.
-                       Przynajmniej się uśmiecha- powiedziała Sara i poklepała mnie po dupie.
-                       Dasz rade grać- zapytał trener.
-                       Tak- powiedziałam z uśmiechem pocierając rękę głowę.- Ale i tak Cię Zabije- zaśmiałam się i popatrzyłam w stronę sektora, gdzie miał siedzieć Zibi. On i reszta watahy, która swoją drogą nie wiem o tu robiła, miała niezły ubaw ze mnie

Nie wiem nawet kiedy, ale gdy ogarnęłam się był ti- break, 11- 8 dla nas i właśnie ojciec wziął przerwę. Totalny luzik , nie jest źle, skończył mi się red bull, chce mi się siku, ale nie jest źle. Uśmiecham się trener coś mówi, nie wiem nawet co. 30 sekund i wychodzimy na parkiet. Jak się okazuje mam serwować, serio? Ledwo chodzę, trzymając nogi blisko siebie, żeby tylko nie  popuścić i ja mam wykonać zagrywkę?

Później pamiętam, jak skakały dziewczyny z wygranej 15- 8, jednak zbytnio nie ogarniam co się dzieje, musze siku, to w tej chwili jest najważniejsze.
-                       Aaa Syśka! Dostałaś nagrodę- pcha mnie Pata na środek, tam nie ma muszli klozetowej. Niechętnie podchodzę na środek. Przyjmuje chyba najdłuższe gratulacje jakie istnieją, przybijam piątki pod siatką, nawet chyba z ojcem i już miała  uciekać do szatni ,  gdy złapał mnie Zibi
-                       Nie mam czasu- powiedziałam mijając go i przyspieszyłam krok.
-                       Trzeba było więcej wypić red bulla.- krzyknął za mną, śmiejąc się.

Po wykonaniu fizjologicznej czynności udałam się do szatni, gdzie były dziewczyny. Gratulowały mi MVP i takie tam. Jak się dowiedziałam miałam na końcu 4 asy serwisowe. Poszłam jeszcze na hale, po bluzę bo zapomniałam jej. Złapał mnie Kowal i mi gratulował, nagle poczułam totalne zmęczenie. Usiadłam na podłodze i pogadałam sobie troszkę z Zibim trenerami Sovi. Gratulowali mi tych asów i w ogóle takie tam. Nawet się dowiedziałam, że za każdym razem mnie będą wali piłką w głowę przed meczem, żebym tylko się nie denerwowała
-                       Dobra idź się przebierz zabieramy Cię na mega deser lodowy- mówi Zibi i podaje mi rękę abym podniosła się z pozycji leżącej.- No dalej- pogania mnie
-                       Nie mam sił podnieść ręki- mówię zmęczona.- Spać!
-                       Nie będę wracał z takim śmierdzielem- dodaje atakujący  podnosi mnie jakoś z podłogi. Ja śmierdziel? Przypomnę ci to kiedyś.
-                       Proszę pod szatnie- wymuszam śmiech i czuje, że się przemieszczam.
-                       Pod prysznic też mam cię zamieść?
-                       Wydaje mi się, że tak, jednak odmówię, bo jak zobaczą Cię dziewczyny to nie będzie za ciekawie. I nie wrócę za szybko do domu- śmieje się z moich słów
-                       Szkoda- dodaje stawiając mnie na ziemi. -Masz 10 minut.


Doczłapałam jakoś pod szafkę. Jak się okazało, została tylko Sara oczywiście nie obyło się bez pytań, co mnie napadło z tym Bartmanem, przecież ja go nie znam.
Jednak powiem szczerze, nie hiało mi się jej tego wszystkiego tłumaczy
-                       Idziesz z nami na lody?- zadałam jej pytanie.
-                       Nie mam sił na lody, następnym razem- mówi gdy wychodzili już z szatani, i uśmiecha się, gdy widzi Zbyszka, Cichego, Kosoczka, Alka, Igiełkę i Nikola.
-                       Dłużej się nie dało- mówi Zibi i zabiera torbę z podłogi, ponieważ ją ciągnęłam po niej.- Cześć- mówi do Sary i zabiera jej również torbę, bo tak samo jak jam ją ciągnęła po podłodze.- Pomogę
-                       To Sara, a ci to siatkarze, istnieje duże prawdopodobieństwo że ich znasz, więc nie wymieniam imion, bo nie mam siły- mówię i kieruje się do wyjścia- Sarka zamknij buzie i chodź na te lody.- uśmiecham się.
-                       Koleżanka chyba nie ma sił żeby chodzić- mówi Grzesiek.- może pomogę.- podchodzi do niej, a ta zaczyna piszczeć.
-                       Nie, nie, nie! Dam rade.- od razu odsuwa się od Niego.
-                       Musimy czekać- mówi cichy i siada na ziemi, jak małe dziecko.- No gdzie ona jest- Dodaje.- Miała wróci szybko.
-                       Na kogoś czekamy?- pytam się Zibiego.
-                       Syśka! Szukam cię i szukam.
-                       Ania!!- widzę moją przyjaciółkę.
-                       Gdzieś ty była? Poszłam cię szukać- przytula mnie mocno.
-                       Nie mówiłaś że tu będziesz.- Mówię- To jest Sara ,a to Ania poznajcie się.

Cieszyłam się, ze moja przyjaciółka przyjechała na mój mecz, oczywiście pojechała z nami na lody i piwo. Jechaliśmy samochodem Zibiego, ja Sarka, Ania,  Pit  no i oczywiście Zibi. W drugim samochodzie mieli dojechać Kosoczek i Nikola. Sara powili ogarniała, że ich znam, wiedziałam że czeka mnie rozmowa skąd ich znam. Jednak na chwile obecną wolałam nie wspominać, że mieszkam z Zibim, tego szoku by nie przeżyła raczej.

Po fajnym wieczorze z przyjaciółmi,  odwieźliśmy Sarę do bursy, Anie z Pitem do Pita, bo u Niego się zatrzymała, jak się okazało, dla Niej tez były te naleśniki. A potem to nie wiem, bo usnęłam w samochodzie, bo byłam totalnie zmęczona. Czułam, ze Zibi mnie zanosi na rękach do mieszkania, ściąga buty, spodnie, których rozpiąć nie mógł, koszulkę i zakłada moją jednoczęściową piżamkę, całuje w usta, szepcze coś i odchodzi., a ja cicho mu dziękuje, jednak chyba tego nie słyszy, bo drzwi zamykają się....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc tak, jeśli o ten projekt techniczny ble ble ble.. niestety urok architekta do tego zobowiązuje, aby to potrafił.
pana Leona B, widziałam może 2 razy na oczy, wydawał się miły, tu tez taki jest, bo w sumie przeprosił Syśkę. 
Nie powiem ryjek mi się cieszył, jak pisałam ten rozdział.
o rany jednak, jak sobie pomyśle, że to koniec, ugh! może jednak Karola ma racje, przemyśle o 2 części. hmm...
ach, feriujem się :) chociaż tyle. A wiecie, byłam meczu. Taki mały "suprise" ze strony Gosiaczka :d nie ma co, dowiedzieć się 3 h wcześniej. I wiecie co stwierdzam z czystym sumieniem Nikola jest słodki *.* i ten uśmiech. jednak tak czy tak odrosty Karola biją wszystko :D hehe Mam jednak nadzieje, że nie słyszał tego :*  PS. oczywiście mówię o sobotnim meczy resovia- skra :) a przy okazji pochwale się mówiąc, że wygrałam dwie stówy. ahh kochane resoviaczki nigdy  mnie nie zawiodą :* 
PS2. zapraszam na mój drugi blog: anormale-lui.blogspot.com , rozdział już jutro( bo dziś już nie zdążę go poprawić)
PS# pisanie w długich paznokciach nie jest miłe ^^
pozdrawiam was kochani baaardzo serdecznie, postaram się jutro nadrobić zaległości u was! :***

6 komentarzy:

  1. Świetny ;) Pocałował ją w usta? Może w końcu będą razem... przydałoby się.... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będą, zobaczymy, już niedługo to się wyjaśni :*
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Całuje w usta?? OMG. Wbrew temu co kiedyś napisałam, chyba przyzwyczajam się do myśli, że Zbyś i Syśka mogliby być razem.. Dalej utrzymuje, że przyjaciele z nich są najlepsi, ale wydaje mi się, że jako para też mają jakieś szanse..

    Pierwsze MVP dla Pauliny w sezonie! Brawo dla niej!
    Myślałam, że padnę jak przeczytałam, że dostała z zagrywki w głowę. Mega! Poza tym, akcja z Nikolą najlepsza! Nie mogli od razu po angielsku?? hahah.. :DD

    Zazdroszczę! Ja też chcę na Podpromie na mecz! Chcę poczuć na własnej skórze tą świetną atmosferę! Ale jak na razie jestem szczęśliwa bo zdarłam sobie gardło w Bielsku. Heh opłacało się..

    A no i mam autograf pewnego młodego gracza z Jastrzębia! hahah.. Szczerze? Nie podejrzewałam się o to, że do niego podejdę, ale do odważnych świat należy!
    :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah wiedziałem, że nikomu nie umknie ten moment :)
      Osobiście mogę potwierdzić, ze uderzenie z dużej siły pobudza do życia, ok można tez stracić na chwilę przytomność. Na szczęście w tym przypadku tylko pobudziło.
      Ahh twieRRdza Rzeszów.. to nie to samo co hala w Bielsku, dopóki nie przekonasz się na własnej skórze nie poczujesz tego "czegoś". Fascynujące miejsce w ogóle uczucie jakie cię ogarnia podczas śpiewania *.* I <3 it!!
      Masz Kubusia autograf awww, ale zazdro ^^ Brawo za odwagę w takim razie :D

      Usuń
  3. W usta O.O no robi się gorąco!!
    Nie kończ tej historii bo ja tego nie przeżyję;(
    Tu nie ma nad czym myśleć rób drugą część i tyle;)
    Pozdrawiam i buziali;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie druga część będzie, więc mam nadzieje że Cię uszczęśliwię :) heh
      Buźka Karola! :**

      Usuń