No chyba go do końca powaliło weszłam z atakującym do tego
pomieszczenia i co zobaczyłam? Zawodników z
Resovi, przebranych w stroje wojskowe, takie zielone. Jak mnie zobaczyli z
Zibim, że spoczywam na jego rękach zaczęli się śmiać. Jednak nie wchodzili w
rozmowy zbytnio, bo podobno nie ma czasu, mamy się tylko szybko przebrać z
Zibim i widzą nas przy starcie. Jednak ja osobiście nie miałam ochoty zakładać
tego czegoś tym bardziej latać po lesie. Siadłam wiec na ławeczce i patrzyłam
jak Zibi się przebiera. Widział że patrzę, i ze wcale nie zamierzam sama się
rozbierać
-
Nie ma problemu, pomogłem Ci w dotarciu tu, więc ubrać tez cię
w to mogę- zaśmiał się ściągając koszulkę ukazując mi nagi tors, w miedzy
czasie patrząc mi głęboko w oczy.
-
Zabawny jesteś, ale ja się nie bawię- powiedziałam z totalną
powaga.
-
To się jeszcze okaże.
Atakujący szybko ubrał strój, skończył wiązać buty, co było
nie lada wyczynem, bo okazał się, że są za małe i w cisną go w palcach
-
Mam nadzieje, że kapałaś się po studniówce- powiedział
zakładając czerwona chustkę na ramie.
-
Zibi ja cię proszę odpuść, jest mi zimno, jestem nie wyspana.-
zaczęłam wymieniać, ale mi przerwał.
-
Na chwilę obecną wybacz, ale mnie to nie obchodzi, jednak
uwierz, mi też nie uśmiecha się latać po lesie i strzelać w siebie jakimiś
kolorowymi kuleczkami.
-
Jakie kuleczki? Mamy grać w paintballa?- uniosłam głos, na co
on kiwnął głową.- ty do fryzjera idź, a nie za chciało Ci się zabawy.
-
Jestem w lesie nikt mnie nie widzi. Ubierzesz się sama, czy
mam cię wyręczyć- powiedział zbliżając się w moją stronę.
-
Aaaa Zibi nie zrobisz mi tego- krzyknęłam, gdy czułam już jego
ręce w pasie.- aaa gwałci pomocy- wyrywałam się i piszczałam, gdy nagle do
pomieszczenia wpadł Igłą.
-
Co wy tu kurwa...- przerwał gdy zobaczył co robimy
-
Krzysiu pomóż- uciekłam i schowałam się na libero, żeby mnie
tylko atakujący zostawił w spokoju.
-
Zibi radzisz sobie czy mam wzywać posiłki- zapytał Bartmana,
nie zwracając uwagi wcale na moją osobę.
-
Daj mi 3 minuty, już kończymy.- atakujący powiedział jakby
nigdy nic.
-
Ignaczak, bo powiem Iwonce- ostrzegłam.
-
Nic jej nie powiesz, zresztą kobieto ty się ciesz, że jesteś
taka mała..
-
Mała to może być twoja...
-
Nie kończ!- uniósł głos – I mnie nie denerwuj, bo tak
strasznie mnie te spodnie cisną w zadek, że nawet sobie nie wyobrażasz-
powiedział poprawiając spodnie i poprosił byśmy się pośpieszyli, bo koleś już
przyszedł. A podobno niezła dupa z Niego.
Zemszczę się, to jest pewne, i
już nawet wiem jak. Banda wariatów. Niestety musiałam założyć zielony mundur.
Zibi jak zawsze szczęśliwy, że wyszło na niego. Jednak ubrałam się sama i
chociaż mi cieplej było.
Ledwo zdążyłam wyjść z
pomieszczenia, już leżałam w zaspie śniegu.
-
No co robisz pajacu!- wkurzyłam się na Zbyszka, który tylko
uśmiechnął się i poszedł do grupki.
No co on sobie wyobraża, że się
będzie tak bawił, ile on ma lat?
Wytrzepałam się ze śniegu, po tym jak mnie atakujący
popchnął w zaspę i poszłam do reszty. Gdzie każdy już był i słuchał młodego
instruktora, który miał w ręce pistolet do paintballa.
Były dwie drużyny 6 osobowe: ja miałam czerwona chustkę,
wiec domyśliłam się, że gram z Zibim, Igła, Nikolą, Grzybem i Alkiem. Za to
Fabio, Jochen, Perła, Kosa Tichacek i Cichy mają białe.
-
Czy mogę się dowiedzieć, dlaczego akurat ja muszę się z wami
ganiać po tym zasranym lesie? Nie mogliście sobie na przykład Veresza wziąć?
-
Mogliśmy, ale jest stary, szybko by się zasapał- powiedział mi
Krzysio.
-
Tty też już za młody w sumie nie jesteś.
-
Ey jesteś dla mnie nie miła- oburzył się libero.
-
To za to, że mi nie pomogłeś uciec przed Zibi- wystawiłam mu
język.
-
Takie życie- zaśmiał się Igła i mnie przytulił.
-
A tak serio, powiedział, że go to nie kręci- wytłumaczył mi
Zibi.
Po tym jak nam przystojniak imieniem Krystian wytłumaczył zasady, co gdzie i jak należy to
cos odblokować, gdzie wolno strzelać, i gdzie należy się udać. Mogliśmy zacząć
cały cyrk
-
Mam pytanie!- wpadłam na genialny pomysł.- Czy jak strzelę
sobie sama tą kulką w łeb odpadnę i będę mogła iść spać?
-
Nie!- krzyknął Igła- Ani mi się waż, mamy to wygrać.
-
Zresztą, dla tego co wygra przewidywana jest nagroda.
Powiem szczerze, ze nie miałam ochoty latać po tym lesie.
Plan był prosty, schować się tak, żeby nikt cię nie znalazł, jak będzie koniec
zabawy wyjdę z ukrycia i po sprawie. Dlatego też pobiegłam głęboko w las, znalazłam jakiś opuszczony teren,
pokryty rozwalonym murem. Schowałam się tam, była zima więc miałam pewność, że
nie ma tak niczego żywego, co mogło mnie przestraszyć, nie chodzi tylko o
zwierzęta, ale też i o ludzi, bo w sumie żadnych śladów nie było, że ktoś tu
wchodził. Oparłam się tyłem do murku, nisko na nogach. Jakie to szczęście, że
zgarnęłam telefon Zibiego z budynku gdzie się przebieraliśmy, przynajmniej się
nie będę nudzić.
Napisałam sms do Ani, żeby zgadła
co robię i tak pisaliśmy jakąś godzinę. Powoli zaczynało mi się robić zimno,
jednak wolałam się stąd nie ruszać. Jednak usłyszałam jakieś kroki. Po słowach:
cholera jasna, znowu nic- zrozumiałam, że był to Kosa. Chyba odszedł, bo nic
nie słyszałam. Nagle z głośników usłyszałam, że zostałam tylko ja, Zibi i właśnie
środkowy. Cholera jasna, pozostało mi albo czekać tu, aż atakujący strzeli z
kulki lub sama wezmę sprawy w swoje ręce. Naciągnęłam więc maskę na głowę,
przeżegnałam i nie wiem skąd miałam tyle odwagi, ale podniosłam się na nogach i
zobaczyłam, że intruz stoi do mnie tyłem, jakieś 5 metrów od mojej
kryjówki, podniosłam szybko pistolet
wymierzyłam w Niego, ale nic nie strzeliło. Kretynie trzeba odblokować, tylko
jak to było. Było słuchać kolesia jak gadał, a nie teraz kombinujesz. Coś mi
się udało przycisnąć, działałam pod wpływem impulsu. I mi się udało.
Potem to były tylko wielkie
gratulacje i takie tam, okazało się, że tylko ja miałam wszystkie kulki, Zibi
nie miał już wcale. Mógł sobie soczewki założyć a nie marnować tak bezczynnie
kulki.
Nasza drużyna oczywiście
szczęśliwa, Kosa wściekły, że mnie tam nie zauważył. Jak się okazało, trafiłam
go prosto w zadek. Jaka zagrodę otrzymaliśmy? Ognisko z kiełbaskami i piwem,
jednak Zibi zapomniał, że przyjechał samochodem i wyszło jak wyszło, ze ja
musiałam z powrotem wracać, to tylko ja nie rzuciłam się na piwo jako pierwsza.
Powiem szczerze, że rzuciłam się na jedzenie, bo byłam strasznie głodna.
Do mieszkania wróciłam koło 14, gdzie szybko się wykapałam i
poszłam spać, bo byłam zmęczona.
W poniedziałek pospałam sobie do 10, nie miałam ochoty
iść do szkoły, więc sobie odpuściłam. Od razu zadzwoniłam do Andrzeja. Jak się
okazało miało dzisiaj nie być treningu po południu, jednak jak mu powiedziałam
mój pomysł, zaczął się śmiać.
Gdy zrozumiał, że nie żartuje
zgodził się, że są do mojej dyspozycji po południu, tylko pod dwoma warunkami:
- Wrócą cali i zdrowi, ze wszystkimi kończynami, bez żadnych kontuzji.
- Nagram mu cały przebieg mojego „treningu”.
Zadzwoniłam do najbliższego
lodowiska i wynajęłam kort na 3 godziny od 15- 18.
Oczywiście uprzedziłam, że
potrzeba dużych rozmiarów obuwie, ale podobno nie było z tym problemów.
O 14 wyjechałam na Podpromie,
musiałam pogadać z kierowcą autobusu, by nas tam zawiózł. Zadzwoniłam jeszcze
do Iwonki i poinformowałam ją o tym. Oczywiście nie uwierzyła mi. Jednak
podałam jej adres i kazałam przyjechać z dziećmi i z Kasią Grzyb na 15 w
ustalone miejsce.
Przed 15 zaczęli zbierać się pod
halą siatkarze. Jednak Andrzej zadzwonił do Alka, jak już był na hali z wszystkimi
i powiedział, że dziś to ja jestem trenerem, w dowód czego posiadam jego
gwizdek, i mają mnie słuchać. Były oczywiście pytania o co chodzi jednak ja się
tylko uśmiechnęłam i kazałam wsiadać do autokaru.
- O nie, ja musze siku- powiedział Alek i
chciał opuścić autokar
-
Teraz to za późno, jedziemy- uśmiechnęłam się promiennie i
kazałam mu rozdać chustki na oczy.
Zajechaliśmy pod lodowisko, gdzie była już Iwonka Ignaczak,
Kasia Grzyb i żona Alka, Patrycja oczywiście z dzieciakami. Dziewczyny jak zobaczy
ze ich mężowie mają na oczach opaski, nie mogły opanować się od śmiechu, jednak
jakoś musiały, żeby nie wpaść.
Panowie po opuszczeniu autokaru, z lekką pomocą moją i
dziewczyn udali się na ławeczki. Dostali komplety łyżew, jakoś udało im się
założyć. I gdy już każdy miał na sobie założone mogli ściągnąć opaski, Iwonka w
miedzy czasie zdążyła odpalić kamerę i wszystko nagrać a jakie były miny
siatkarzy bezcenne. Igła się troszkę zdenerwował co Jego kochana żonka
robi.Niektórzy nie chcieli nawet wychodzić na lodowisko, na przykład taki Zibi,
usiadł na środku, że on tam nie wejdzie, jednak po tym jak mu gwizdnęłam do
ucha gwizdkiem Andrzeja, przypominając mu, że to jest trening, tylko że ja go
prowadzę. Oczywiście nie było się bez lekkich upadków. Zibi z moją pomocą jakoś
ogarnął jak się to coś używa, a po wszystkim nawet nie chciał opuszczać
lodowiska. Po wszystkim cali i zdrowi, no może niektórzy mieli jakieś siniaki,
poszliśmy z całą ekipą na duże ciasto i gorącą czekoladę. Mieliśmy już
opuszczać pomieszczenie, gdy zadzwonił telefon Jochena, jak się okazało
zostanie ojcem. Każdy rzucił się do gratulacji i jak się okazało dzisiaj muszą
uczcić pępkowe, dlatego też ja muszę odwieźć Zibiego do domy po wszystkim.
Martwiłam się, była już
godzina 4. Mniejsza z tym, że za chwile będę musiała zbierać się do
szkoły, ale nie dają znaku życia, nagle zadzwonił mój telefon. Był to Igła,
żebym przyjechała. Nie musiałam się przebierać nawet, bo gotowa byłam od 2
godzin, tylko było zarzucić kurtkę i już mogłam jechać. Na miejsce zajechałam w
15 minut, nie było korków ani nic, bo kto jeździ o tej godzinie w nocy.
Zapukałam do mieszkania, jednak jak się okazało były otwarte. Weszłam więc i od
razu zobaczyłam cały rozpierdol. Pomijając sam fakt butelek porozwalanych po mieszkaniu,
puszek po piwie czy tam pudelek po pizzy, widok samych siatkarzy leżących na
podłodze, a przyszły ojciec pod dużą palmą, z czapeczką na głowie i, sama nie
wiem co to było za przebranie był bezcenny. Oczywiste było to, że musiałam
zrobić im zdjęcie. Wyciągnęłam więc telefon i już miałam pykać zdjęcie, gdy
poczułam czyjeś łapy na barkach i drugą na buzi
-
Tylko nie krzycz- to chyba był Igła.
-
Czy ciebie do końca powaliło- powiedziałam szeptem, gdy już
mnie puścił.
-
Pozwolę ci zrobić zdjęcie, ale jak obiecasz mi, że wyślesz na
pocztę- zaśmiał się.
Oczywiście dokończyłam zdjęcie
robić, było ich aż 16, bo musiałam im zrobić tez z bliska, ale oczywiście
grupowe też było.
Zauważyłam jednak, że nie było tu
Zibiego i Nikoi, cholera poszłam wiec za Igła, w drzwi gdzie zniknął
-
Jasna cholera- zobaczyłam, że w wannie spał Nikola, a przy
kiblu pochrapywał atakujący‑ Co wy im daliście?
-
Nic, jak żonkę i dzieciaki kocham, tylko Schops postawił
szwabską gorzałę, a młodzi głupi najebali się.
-
Mam rozumieć, że ty już wytrzeźwiałeś?
-
Przyjąłem inna taktykę niż oni- zaśmiał się.
Jak się okazało to oszukiwał, co mnie wcale, a wcale nie
dziwiło. Tylko teraz był problem w sumie nie jeden tylko kilka.
*trzeba było wszystkich stąd
odseparować, ponieważ wraca o 7 przyszła mamusia. tatusia.
*trzeba było posprzątać ten
chlew.
*ogarnąć tatusia.
*kurwa, jutro trening o 9- jak to
powiedział libero.
Zibi na szczęście lub
nieszczęście się obudził, tylko nie był wstanie podnieść się z podłogi, bo mu
się zbierało na rzyganie.
-
Igła i ty to tak spokojnie mówisz?
-
No a jak mam mówić? Ty ich będziesz odwozić- zaśmiał się.
-
O nie mój drogi, ja się na to nie pisze, jest środek nocy,
przyjechałam po Zibiego, a nie wyciągać
was z problemów
Zdenerwowałam się jak cholera,
ale i tam musiałam ogarnąć ten rozpierdol. Postanowiłam z Igłą, że odniesiemy
ich do Kosy, a to się zdziwi rano. Mieszkał w bloku obok, więc spokojnie, jak
na środek nocy musieliśmy ich przenieść. Jednak najpierw musiałam jakoś znaleźć
klucze do jego mieszkania
-
Mmm to miłe- już sam fakt, że tak chrapie mnie przerażał, a co
dopiero fakt, że muszę go przeszukiwać.- Syśka, ty piękna- zaczął mnie
przytulać wiec pisnęłam- Wiedziałem, że na mnie lecisz.
- Kosa puść mnie!- krzyknęłam.
-
To sen?
-
Wstawaj! Musisz nam pomóc, nie usypiaj!!- złapałam, go za nos
i musiał się obudzić-Dawaj klucze!- otworzył oczy, więc przeszłam do sedna
sprawy.
-
Bierz co chcesz maleńka- był totalnie zalany w dupę.
-
Powiem wprost, musimy ich przenieść do ciebie do mieszkania.
-
Nawet możemy zrobić to tu mała.
-
Kosa! Użyje siły, musimy przenieść ludzi do ciebie
-
Nie chce z Nimi chce z tobą maleńka.
Oo nie! Jestem bardziej wściekła niż byłam sekundę temu,
pozostało mi jedno wyjście, wyciągnęłam telefon z kieszeni i pokazałam
Grześkowi zdjęcie jak spał, i miał kciuka w buzi, dosłownie z przed 5 minut. W
odpowiedzi wciągnął głośno powietrze.- Ty bezduszna.
-
Chcesz, aby to zdjęcie
pojawiło się na fejsie?
-
To jaki mamy plan?
Wiedziałam, że te zdjęcia mi się
przydadzą jednak nie wiedziałam, że tak szybko to się wydarzy. W pierwszej
kolejności Igła razem z Kosa wzięli Nikole, który spał w wannie, wyglądał
najgorzej i wynieśli do mieszkania Kosy.
-
Ja tylko chce na popierze, ze nie ponoszę odpowiedzialności,
za uszczerbki na ciele, bo mnie trener zabije- powiedziałam, gdy już
wychodzili.
Ja za to razem z
Zibim próbowaliśmy ogarnąć tej bajzel. Zibi zbierał śmieci, a ja zbierałam w
torby rzeczy siatkarzy. Koło 6, wszystko skończyliśmy. Było w miarę posprzątane
Jochen spał, wiec ulotniliśmy się z Igła, którego miałam odwieźć do domu i z
Zibim do mnie, nie miałam czasu taszczyć go na górę, bo musiałam zbierać się do
szkoły powoli.
To nie było miłe, nie spać całą
noc i iść do szkoły. Nawet 3 kawy nie pomogły, jeszcze jak się okazało pisałam
jakąś kartkówkę z polskiego Siedzę sobie już w klasie na języku polskim, koleś
jest totalnie wściekły nie wiem co mu odbiło, nigdy taki nie był. A jak
chciałam zobaczyć, co pisało w sms, który dostałam od Maliny ukarał mnie koza
po lekcjach.
Miesiące mijały strasznie szybko,
aktualnie jadę autobusem na trening przed meczem charytatywnym, w którym mam
grać. Dowiedziałam się o Nim dosłownie wczoraj. Siedziałam sobie w kozie w
piątek po lekcjach, bo mnie „Kochany” pan od polskiego ukarał za używanie
telefonu na lekcji i wpadł sobie taki Szymek Pałka, że trener mnie wzywa.
I jak się okazało Milena, żona
Michała Łasko miała grać w drużynie Gardiniego, ale źle się poczuła. Wyszło jak
wyszło, że nie może grać, i ja mam ją zastąpić, więc jeszcze tego samego dnia o
godzinie 23 wsiadłam w autobus do Warszawy. Jak się dowiedziałam od Maliny,
Milena jest w ciąży i dlatego nie może grać, dowiedziałam się także, że trener
Andrea sam to zaproponował, bym grała, tylko że nie miał namiarów na mnie, oraz
nie było czasu na jechanie do Rzeszowa, dlatego poprosił Malinę by zadzwonił do
mnie, a sam skontaktował się z moim trenerem.
Jak się dowiedziałam jadę tylko
na jeden poranny trening. bo o 20 jest
już mecz.
Nie znałam Warszawy, ale za to
znałam Zbynia. Tydzień temu po raz kolejny zdobyli puchar Mistrza Polski, są
najlepsi, tym razem w finale znaleźli się z drużyną ze Skry. A że dopiero w
Spale ma się pojawić pod koniec maja, ma jeszcze dużo czasu. Dlatego też
pojechał do swojego warszawskiego mieszkania. Trener, który miał poprowadzić
Reprentacje Polski był bardzo wyrozumiały dla Niego, po ciężkim sezonie. Chociaż
osobiście nie znałam Antigi, tylko z meczy z Bydgoszczą, wydawał się
wyrozumiały. Jednak miałam troszkę specyficzne podejście do Niego, spędził cały
sezon w Bydgoszczy jako zawodnik i teraz będzie selekcjonerem, troszkę dziwnie
jak dla mnie.
Podjechałam taksówką przed adres
mieszkania Zbynia, w którym pewnie spał, bo była 4 rano. Wyjechałam 5 godzin w
nocy autobusem. Jak się zdziwił, gdy mnie zobaczył.
-
Aż tak za mną stęskniłaś?- zaśmiał się i mnie przytulił.- Nie
widzieliśmy się tylko kilka dni, to nie powód być mnie nachodziła w środku
nocy, są telefony..
-
Mam dziś mecz na Torwarze, nie mam gdzie spać i nie mam pojęcia jak tam trefić na ten cały Torwar.
-
Niech zgadnę, mam Cię tam zawieźć i przygarnąć do domu?
-
Brawo przyjacielu- dałam mu buziaka w policzek i weszłam do
mieszkania.- Sam jesteś?
-
No a z kim mam być?
-
A nie wiem może z narzeczoną?
-
Nie mam narzeczonej- zaczął się śmiać.
-
Boże, co ty masz na suficie- stałam w jego salonie i patrzyłam
na sufit.- Czy to jest to co ja myślę?- zauważyłam kwiatki na suficie.
-
Ty wiesz jak trudno się te kwiatki podlewa tam.
Dopiero po chwili ogarnęłam co
powiedział
-
Zaraz, jak to nie masz narzeczonej?
-
Wiedziałem, że tak będzie- poszedł do kuchni – Pamiętasz jak
się mnie spytałaś czemu nie mam już fejsa?
-
To było jakoś tak na walentynki, chciałam ci życzenia wstawić.
-
3 luty- poprawił mnie.
-
Przecież to było ponad 3 miesiące temu.
-
Brawo umiesz liczyć- zaśmiał się.- Chcesz piwo?
-
Nie, gram dzisiaj mecz i jest środek nocy, kawę mi zrób.
Zbyszek dlaczego? Masz kogoś, że z Nią
zerwałeś?
-
Nie mam, po prostu nie układało się nam już, samo to, że z
tobą musiałem sylwestra spędzić
-
Nie musiałeś.
-
O rany- podszedł do mnie i popatrzył mi prosto w oczy.- Ona
jako moja kobieta powinna ze mną spędzić to
pierdole święto, ale wcale tego nie żałuje, świetnie się bawiłem drapiąc
Cię po plecach..- zarechotał, za co dostał w żebra.
-
Głupek- wystawiłam mu język.
Napiłam się kawy u przyjaciela pomimo
tak późnej godziny i poszliśmy spać na kilka godzin, dokładnie sprawdzając, czy
aby nastawiłam 4 budziki na 7 rano. .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
od razu przepraszam za wszelkie bledy,
wiecie co wam powiem, w szpitalu dostaje weny tworczej, ale nie widzialam, ze upominaja pacjentow za sluchanie po nocy cicho muzyki. ;((
PS. przperaszam ze dzis nie informuje nie posiadam na lapku gg i nie mam mozliwosci
PS2 czy wezmie ktos to babe co tak strasznie chrapie na lozku obok?
zycze milej lektury, buuziaczki ziomeczki :* :***