Po
przegranym meczu cale szczęście Zbynio
szybko się podniósł, był zwarty i gotowy na rewanż. I wiedziałam jedno, tym
razem wygrają! Pomimo męczącego nas kaca w niedzielę, koło 11 podniosłam się z
łóżka, atakujący dalej chrapał. Ja od razu sięgnęłam po wodę, i tabletki
przeciwbólowe, nie dziwiło mnie to wale, 3 litry wódki to dużo, nawet jeśli na
dwie głowy. Bartek wydzwaniał do nas całą noc, bo podobno się martwił, ale ja i
tak wiedziałam swoje, nie miał gdzie spać. Ania mi pisała, że spał u Piotrka.
Niestety musiałam w niedziele po
południu wracać do domu. Oczywiście Zbyszek odwiózł mnie i Anie, i nawet
postanowił wpaść do mnie na obiad, na który go mama zapraszała..
Z projektu 4 dostałam, nie było,
aż tak, źle jak na 5 godzin roboty. Dziś mecz finałowy, w Bełchatowie, niestety
na którym nie mogłam jechać. Chociaż miałam już wszystko, bilety transport, a
tu klops, ponieważ musiała iść na zmianę do restauracji. Pani Stasia
rozchorowała się i musiałam iść na pierwszą zmianę, ale na szczęście mecz zdążę
oglądnąć w polsacie sport.
Wiedziałam,
tak cholernie cieszyłam się z tej wygranej, na dodatek 3:1, pomimo tego, że
Kosiaczek dostał w kolanka i zemdlał, mdlałam z Nim( nie no ciśnienie mi tylko
skoczyło, ale to norma, jak podczas większości momentach grozy w meczu)
bólu gardła, w wstydu u sąsiadów (no co? Sędzia kalosz był) cieszę się z
chłopakami. Niestety nie mogłam być z
Nimi, ale cieszyłam się, napisałam sms do Zbynia, że gratuluję wszystkim i
takie tam. Dla pewności, czy z Kosą wszystko dobrze zapytałam.
Wiedziałam, że
nie odpisze mi, bo nie będzie w stanie trafić, na odpowiednią literkę, ale i
tak kocham tego głupka, w końcu jest moim przyjacielem. Nie wiem, jak ale w
końcu udało mi się usnąć z tej nadpobudliwości, jednak mój spokój został
przerwany, nocnym telefonem od kogo? Oczywiście, że od Zbynia
-
Słucham- czemu ja tak spokojnie odbieram ten telefon?
-
Nie słuuuchaj, bo cię wyrucham- rechotał Kosok, po drugiej
stronie słuchawki.
-
Jest 3 w nocy, normalni ludzie śpią.
-
Normalnie, może tak, ale nie MISTRZOWIE!!!- tak dosadnie
podkreślił mi ostatni wyraz.
-
Mistrzem Polskim jest Sovia- o rany, śpiew resoviaczków w
nocy, przez słuchawkę, zawsze spoczko
-
Zamknąć ryja, ja tu Dziecinką gadam- oburzył się środkowy
-
Dzwonisz w konkretnej sprawie?
-
Powiedzieć, że żyje- zaśmiał się.
-
Ey, ale byłeś blady, jak jakieś gówno.
-
Ey kurwa, widział ktoś mój telefon?- zaczął drzeć japę Zbynio
tak, że ja idealnie słyszałam to w słuchawce.
-
Aa kurwa!! No weź te łapy, nie mam go brutalu- piszczał
Piotrek
-
Igła puść mi sygnał, nie mogłem znowu zgubić komóry
-
Miałeś dzwonić do Syśki- oświecił go Alek
-
A dzwoniłem?- zapytał. No przecież dzwonisz geniuszu.
-
Stary ktoś ci go za jebał, bo zajęty jest - rechotał Piotrek.-
Szlak. Poczta mnie złapała
-
Kurwa! Musze zadzwonić do plusa, niech mi numer zablokują! Ja
pierdole, świat schodzi na psy.
-
Siądź na dupie, a nie łazisz i łazisz, SALAPSKA nie śpij!!- na
zimie sprowadził mnie Kosoczek.
-
Nie śpię, ale zaraz, to ty dzwonisz o Jego telefonu.
-
No wiem- zaśmiał się.
-
Dawaj Syśke- wydarł mu telefon atakujący.- Ey! Masz taki sam
jak ja, cholera.
-
To przecież twój telefon baranie.- zaśmiał się Cichy.
-
Musiałeś mu mówić.- powiedział z wyrzutem Grzesiek.
-
Nie masz swojego telefonu? Tylko z mojego korzystasz?
-
Ale ty masz do Syśki darmowe, a ja chciałem pogadać.
-
Nie stać cię?
-
Kryzys jest nie słyszałeś? Rodzinę musze wykarmić jakoś nie?
-
Karma dla rybek kosztuje 30 złoty.- uu pocisk Zbyniuuu.- A ty
w tysiącach zarabiasz.
-
Wal się na ryj, mogłem umrzeć na boisku, a ty na mnie
krzyczysz i zbijasz.
-
Przynajmniej byś za to odszkodowanie dostał jakieś- zarechotał
atakujący.
-
Ja pierdole panowie! Macie po piwie i mordy w kubeł, spać-
krzyczał ktoś w oddali, zaraz znam ten głos, to Andrzej! Trener Andrzejek?
-
Ja też chce!- krzyczał Igła na cały głos.
-
Haaa. A mnie trenerek
lubi, a ciebie nie- cieszył się Grzegorz, i słychać było charakterystyczny
odgłos <psssyyy> otwieranej puszki piwa.- Łeee!! Co to jest!?
-
Piwo, czytać nie umiesz- śmieje się Alek.
-
Bezalkoholowe. No wie trener co.
-
No chyba nie myślałeś, że dam i prawdziwe.
-
Bartman!!- dobra to było śmieszne, ale nie o 3 nad ranem.-
Jesteś tam?
-
O jesteś jednak, myślałem, że się rozłączyłaś.- zaśmiał się-
Jakie cyrki ci mówię tutaj są.
-
Czy nie możesz mi tego powiedzieć przy najbliższej okazji,
jest środek nocy ?
-
Wiadomo, powiem ci za 11 godzin.
-
A co wtedy jest?
-
Salapska!- wydarł się tak, że musiałam słuchawkę podnieść od
ucha.
-
Aaaa o rynek ci chodzi?
-
No a kurwa o co? Masz być? I mnie to nie odchodzi.
-
Coo!! Jak to jej nie będzie, dawaj ją- Igła chciał mu
słuchawkę zabrać chyba, ale nie wiem co się stało później, bo sygnał urwał się
.
Kontynuowałam
swój sen o dziwo, ale wcześniej wyłączyłam sygnał na wibracje, chce się wyspać
wygrali, świetnie, ale ja chce spać! Nie wyspana Salapska, to zła Salapska.
Zamorduje, jak
siatkóweczkę kocham, zamorduje. Kto mnie był w stanie obudzić o tak wczesnej
porze? Najgorsze jest to, że mamy w domu nie było, nie miał kto odebrać
stacjonarnego, musiałam więc podnieść się z ciepłego łóżeczka, i zejść na dół
odebrać połączenie
-
Salapska śpisz?
-
Po nazwisku to ty w ryja Bartman możesz dostać.- zaraz czy to
ma sens?
-
Co ma nazwisko do mojej mordeczki.- zaśmiał się- Śpisz?
-
Nie kurwa po jajach się drapie.
-
Takich od kury?
-
Nie od przepiórki.- westchnęłam głęboko.- Która godzina?
-
No już 7 jest.
-
Turlaj dropsa idę spać!- nie zwracając uwagi o chce, odłożyłam
słuchawkę na miejsce. Jednak tym razem wyłączyłam też i kabelek. By nikt nie
mógł się dodzwonić. W końcu kiedyś muszę się wyspać w Rzeszowie, to nie było
możliwe, więc kiedyś musze.
Wyspana zwarta
gotowa do roboty obudziłam się gdzieś po 10. od razu popatrzyłam na telefon 54
połączenia nieodebrane, i 120 wiadomości jak mój kochany LG jeszcze chodzi, ja
się pytam? Ogółem wiadomości od atakującego i reszty Mistrzuniów, Malinki, mamy
i Ani, ojj dostane po dupie coś mi się wydaje. Jednak, na chwilę obecną zbytnio
nie przejęłam się tym. Zdążyłam włączyć laptopa i zrobić sobie kawę, gdy
usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi
-
BARTMAN! Jeśli to ty ja ci
nogi z dupy powyrywam!! -
powiedziałam raczej sama do siebie i podreptałam otworzyć drzwi.
-
Boże dziewczyno! Ja ci kiedyś nogi z tego wielkiego dupska
powyrywam!- słyszę moje słowa, dokładnie taki monolog do Bartmana wysłałam
przed sekundą.
-
Ey! Nie mam dużej dupy- udałam obrażoną i poszłam do kuchni.
-
Widziałaś nagrania z finału?
-
Tak oglądałam mecz- ogarnięta moja przyjaciółeczka.
-
To ty nic nie masz przeciwko, że ten kretyn wyjeżdża?-
krzyczała na mnie.
-
O czym ty mówisz wariatko? Wolniej i nie krzycz z łaski
swojej.
-
No o Bartmanie i o Jego wyjeździe do Włoch.
-
Zbyszek jest w aktualnie w drodze do Rzeszowa geniuszu.
-
Ale jak widać, długo tam nie zastanie zmienia klub, ZNOWU!
-
A ty skąd to wiesz?
-
No z wywiadu, ale ty mało kumata jesteś- od razu puściła mi
nagranie z wywiadu po meczowego, o tym, że Zbynio do Włoch wyjeżdża, grać w
Modenie? Czy byłam zła? NIE
-
Syśka słońce jesteś zła?
-
No przecież mówię, że nie!
To jego wybór,
że zmienia klub. Ale w sumie nie narzekał, że jest mu tu źle, że mu się
znudziło. Ale jego wybór, ja nie będę mieć do Niego o to pretensji, chce się
rozwijać. Jesteśmy TYLKO przyjaciółmi.- uderzyłam ze zdenerwowania aż ręką w
stół, jednak od razu zobaczyłam, że mój telefon znowu dzwoni, tym razem, numer
był z klubu, gdzie pracuje Marin
- Co, ale jak to Marcin zniknął?- nie wierzyłam w słowa menagera
-
Nie wiem jak, ale zapadł się pod ziemie.
-
Ja pierdzielę, tak po prostu- nie dowierzałam.
-
No mówię Ci, dziś miał grać w klubie, a jego na próbie nie ma,
-
Dzwoniłeś do niego?
-
Nie kurwa, nie dzwoniłem- krzyczy mi do słuchawki Konrad, jego
menager.- Sory poniosło mnie, ale do cholery mógł powiedzieć, że nie cos mu
wypadło, dobra musze dzwonić po kogoś na zastępstwo.
-
No powodzenia tam,
-
Aaa jak co to wpadaj otwarcie dziś jest, pierwsze po remoncie.
-
Wiesz co ci powiem, że bardzo chętnie wpadniemy.
-
Ok. piona.
Cholera tego się nie
spodziewałam, może nie miałam z Nim kontaktu od kłótni, no ale nie myślałam, że
od tak zapadnie się pod ziemię
-
Coś się stało?
-
Marcin zniknął- powiedziałam do przyjaciółki, a ta piła akurat
herbatę, ale się przejęła
-
Anka!
-
Hmmm- dalej piła.
-
Ty coś wiesz!- jej oczy, wariatka nie umie kłamać.
-
Nic nie wiem, nie rozumiem, o czym mówisz.
-
Przecież widzę, powiedz o co chodzi, czy coś mu grozi? ANKA!!
-
Powiem ci tyle, że nic mu nie grozi, odezwie się do ciebie po
wszystkim.
-
Ale gdzie on jest?
-
W bezpiecznym miejscu, ale przepraszam nie mogę ci powiedzieć,
obiecałam mu to, wybacz, musimy uszanować jego decyzję.
Nie byłam zła
na przyjaciółkę, w końcu obiecała mu to, skoro jest bezpieczny, nie mogę
nalegać, żeby mi powiedziała
-
Dobra mam na dzisiaj dość wrażeń, idziemy wieczorem się
zabawić.
-
No wiadomo, pasowałoby się jakoś już zbiera do Rzeszowa trochę
drogi jest.
-
Łołoo do Rzeszowa jedziemy?
-
No a nie? Chłopaki i 15 mają dojechać ma Rynek.
-
Ja tam nie jadę.- powiedział bez namysłu, i zaczęłam wsadzać
kubek do zmywaka.
-
Podobno nie jesteś zła na Zbyszka.
-
Nie jestem, uszanuje jego wybór, ale sory, mógłby mi
powiedzieć, że się przenosi do innego klubu. -
akurat zdążyłam usłyszeć wibracje telefonu ZBYNIO- O rany znowu on.
-
Nie odbierzesz?
-
Odbiorę nie jestem zła na Niego.- No cześć
-
Jesteś już w Rzeszowie?
-
Nie w domu jestem.
-
O której będziecie, Cichemu telefon padł, w ogóle cyrki takie,
do Anki dodzwonić się nie może.
-
Wiesz o ja dziś nie mogę, ale Ania....
-
Co? Jak nie możesz!
-
Nie mogę, źle się dziś czuję.
-
Coś się stało? Okres masz?- zaczął panikować, czułam to po
tonie jego głosu.
-
Nie, nie mam okresu, źle się czuje, po prostu.
-
Czy coś się stało? Zła jesteś na mnie? Cos zrobiłem?
-
Nie nic się nie stało, przepraszam ,ale musze kończyć.
-
Zadzwonię potem.
-
Jak chcesz, a i gratuluje nowego kontraktu.
-
Jakiego kontraktu?
-
Jak to jakiego? Z Modeną, świetny wybór klubu.
-
Coo! Coś ty się naćpała.
-
Mówiłeś że..- wybuchł śmiechem.- Sory mama mnie wola, pozdrów
chłopaków na razie.
-
Ale Syśka!!- krzyczał do słuchawki jeszcze, ale wyłączyłam
połączenia.
-
Ty serio jesteś pojebana! Czemu go tak traktujesz?- od razu
naskoczyła na mnie Anka.
-
Błagam cię skończ, nie chce o tym gadać, okay?
Dobra
przesadziłam trochę nie powinnam tak traktować Zbyszka, w końcu jest moim
przyjacielem. Właśnie jestem moim przyjacielem, dlatego powinien mi powiedzieć,
że opuszcza Resovie do cholery! Tym bardziej, że dowiedziałam się o tym przez
głupi wywiad. Już nie wspomnę o tym, że sama przeprowadzam się, do Rzeszowa, i
sam mnie na to namawiał, że będziemy bliżej siebie. w końcu jesteśmy przyjaciółmi,
a przyjaciele, sobie pomagają wspierają się,Ale mniejsza z tym, dziś wieczorem,
zamierzam się dziś dobrze bawi, bez względu na wszystko.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
POŚLIZG :( znowu ech. przykro mi, ale dałam się chorobie i aktualnie jestem w trakcie anginy, bezsilność. jednym słowem. A co do rozdziału, chyba jest taki, jakie moje samopoczucie ( do d*py ) za przeproszeniem. Ale obiecuję poprawę, i powiem tyle, że nowy rozdział pojawi się, do końca tygodnia, już jest, trzeba narzucić tylko poprawki ;)
A dzik będzie tatusiem! <3 ajjj, chyba już każdy wie, ale napisze. Serdecznie gratulujemy przyszłemu tatuśkowi, BĘDZIE MAŁA KRUSZYNA <3
Do następnego Dziubki xd
Pozdrawiam ;*