Ventisei

Jeszcze wczoraj był kwiecień, a jutro już wakacje. Dokładnie tak, dzisiaj jest zakończenie roku, tym razem w moim wykonaniu, świadectwo jest pozytywne, średnia 4.2( dlaczego nie mogło być tak rok temu? Pytam się) mniejsza o to. Ubrana w czarną spódnicę, sięgającą przed kolano, białą koszulkę, zapinaną pod szyję, wsadzoną do środka, dodatki, włosy rozpuszczone, idealnie wyprostowane. Do tego czerwone szpilki, i torebką w podobnym odcieniu, i mogę iść na rozpoczęcie jak cywilizowany człowiek. Wsiadam do swojego auta, ściągam szpilki, bo w Nich nie da się prowadzić, włączam radio, zapinam pasy, już miałam odpalać silnik, gdy słyszę sygnał telefonu. No komu się na gadanie zebrało
     -           Sysiaczek??
-                     A jakieś dzień dobry? To gdzie Zbyniu?
-                     O ktoś tu ma dobry humor, mi tam pasuje- zaśmiał się.
-                     Wakacje! Czy ty to czujesz?
-                     Nie ani trochu- powiedział z żalem w głosie.- Mniejsza z wakacjami, dziś ty i my bawimy w klubie.
-                     Z główką gorzej? Nie będę jechała do jakiejś puszczy, znowu się na mnie rzuci jakiś goryl i zacznie macać.

Niby spała, a i tak ponad cztery godziny drogi z mojej wiochy, niby sobota, a ja wstałam o 7 rano, dlaczego? Bo geniusz Zbynio zapomniał telefonu z Rzeszowskiego mieszkania, i mi cztery litery zawraca od poniedziałku. Chcąc nie chcą musiałam jechać do Jego mieszkania wziąć ten telefon i mu go dowieźć. Od razu jak się dowiedziałam mam mu wziąć kabel od ładowarki do laptopa i czyste gacie. Człowieku, dziewczyny nie masz tylko mnie wykorzystujesz? Koło południa zawitałam więc, do wielkiej puszczy zwanej Spała, bo tam tylko lasy i lasy. Po 10 minutach szukania wolnego miejsca parkingowego wysiadłam z wozu, zabrałam ładowarkę telefon i słodycze do torebki, chodź mi nie kazali, ale znając siatkarzy zawsze, wszędzie, wszystko co się da i w każdej ilości zjedzą, byle by słodki posmak miało. Kieruję się do dużych drzwi, wcześniej pokonując 183964 schodków, zasapana dochodzę do recepcji. Gdzie nie zdążyła dojść do niej, zostałam zaczepiona przez jakiegoś goryla
-                     O pani się zgubiła, to może ja pani pomogę odnaleźć drogę?
-                     E dziękuje.
-                     Czy bolało?
-                     Słucham?
-                     Pytam czy bolało jak spadłaś z księżyca- powiedział koleś.
-                     Chyba z nieba- zaśmiałam się z wysokiego i nakoksowanego mężczyzny.
-                     Ostra, lubię takie- klepnął mnie w pracy pośladek gdy miałam już odchodzić
-                     Czy sumo też tu trenują?- a o mi tam.
-                     A nie wiem ja tu nowy jestem, a czemu pytasz?
-                     Sądząc po tym jak wyglądasz- zaczęłam się śmiać sama z Siebie 1:0 dla mnie kolego.
-                     Czy coś ci nie pasuje w moim wyglądzie?- oburzył się biedaczek – Jestem siatkarzem, nie kojarzysz mnie? Grzesiu...
-                     A co mnie to obchodzi? – prychnęłam.
-                     Syśka! Aaaa- krzyk ludzika- To ty! Jejku Sysiaczek mój- potem nie czułam gruntu pod nogami tylko wielki smród.- Co ty tu robisz?
-                     Czy możesz puścić Miśku?- czułam, że żołądek podchodzi mi do gardła, przeklinam was bułeczki czekoladowe z „żabki”.
-                     A no tak tak już.
-                     Myłeś się ostatnio? Śmierdzisz- na moje słowa powąchał sobie pachy .
-                     To jest pot ciężkiej pracy- powiedział od razu.- Myłem się wczoraj.
-                     A dziś już miałeś dwa treningi, więc?
-                     Czy możemy zakończyć ten temat, co ty tu robisz?
-                     Pewnie stoję Miśku- zaśmiałam się.
-                     Widzę, oraz to, że już podrywasz Grzesia- zaśmiał się.
-                     Może nas przedstawisz- zapytał goryl.
-                     To jest Syśka, a to Bocian.
-                     Miło mi Zuzannę poznać- podał mi rękę, a ja razem z Miśkiem wybuchnęliśmy  głośnym śmiechem.
-                     Paulina miło mi.
-                     A nie Zuza- zdziwił się.
-                     Nie Paulina, a teraz sorka, ale mam misję do wykonani, zaprowadzisz mnie do Zbyszka?- zapytałam Michała
-                     No tak mogłem się domyślić, jasne chodź.

Już pomijam sam fakt, jak się Misiek śmiał, gdy miałam zamknięte oczy w windzie, za co miałam mu ochotę walnąć pomiędzy oczy, ale nic nie widziałam, wjechaliśmy więc na odpowiednie piętro, i ledwo  winda otworzyła się poczułam ogromny smród.
-                     Uwaga panowie laskę prowadzę- krzyknął Kubiaczek.
-                     Już lecę.- wydarł się na cały głos jakiś siatkarz pewnie.
-                     Nie wchodzić jestem nagi- krzyczy ktoś inny
-                     Jak blondynka jest moja!
-                     Nie przyprowadziłem dziwki, tylko Syśke – śmieje się Misiek. Jasne dziwki w Spale, już to widzę jak trener się zgadza.
-                     Slapska!- krzyczy Bartek i wygląda przez drzwi w samych spodenkach.- Jejku! Jak ja się za tobą stęskniłem.- biegnie do mnie i mnie przytula.
-                     Dusisz!!- powiedziałam ledwo łapiąc oddech.- Ale przynajmniej nie śmierdzisz
-                     Ey to był wredne- oburzył się Misiek.
-                     Masz mój telefon?- powiedział Zbyszek wychodząc z drzwi po prawej.
-                     Może jakieś Dzień dobry Przyjaciółko? - zaśmiałam się szukają telefonu w torbie
-                     Czy ja słyszę żelki!!-  wpadł z pokoju po lewej Igła z Rucym- cholera Syśka mogłaś ciszej szukać tego telefonu powiedziałam sama do siebie.

Nim się obejrzała wyrwali moją torebkę z rąk i sami szukali słodyczy, co za łasuchy mogłam im nic nie kupować, wzięli to co miałam w oddali mi torbę z powrotem
-                     Chociaż jakieś Cześć i dziękuje?
-                     Nie ma za co- powiedział Igła z pełną buzią  miśków.
-                     Ey moje są pomarańczowe- oburzył się Michał Ruciak, gdy Igła zjadł mu żelka pomarańczowego.
-                     Co tu za krzyki!- z tyłu zaszedł siwy człowiek.- Co tu robi ta kobieta!- krzyczał w moją stroną po angielsku.
-                     Ja e no ee ja jestem Paulina i e no Zbyszek. Zbyszek ratuj!- powiedziałam szeptem do Zbyszka, boję się tego człowieka. Wygląda przerażająco, nie to co w TV.
-                     Nie wiem, ja jej trenerze nie znam- powiedział Zbyszek śmiejąc się, i wszedł do swojego pokoju, gdzie weszli wcześniej Igła z Orzełkiem.
-                     To Dziecinka – krzyczy Piotrek –Dziecinko stęskniłem się za tobą, kupiłaś mi oś- wyszeptał mi na ucho, tak, żeby nikt nie słyszał.
-                     Cześć Piotruś, niestety tamci zabrali wszystko.
-                     Mnie tak nie przywitałaś oburzył się kosa- podchodząc do mnie i dając mi buziaka w policzek.
-                     Kto to jest i co ona tu robi?- zaczął krzyczeć dalej trener.- Nie całuj każdej Fanki Grzegorzu!
-                     Trenerze spokojnie, to przyjaciółka z Rzeszowa nie groźna jest, przyjechała nas odwiedzić tylko, żadna napalona fanka.- powiedział spokojnie środkowy.
-                     Milo mi Paulina Salapska- podałam rękę siwemu mężczyźnie, ogólnie dalej się go boję, ale przywitać się można, tak z grzeczności.
-                     Masz słodycze?- powiedział pewnie, o losiu, skąd wie.- Nie wolno im jeść przytyli mi po tym sezonie ligowym i są na ścisłej diecie.
-                     Nie, nie mam słodyczy- nie skłamałam, przecież mi już zabrali.
-                     Dobra to w takim razie możesz zostać- zaśmiał się.- Z Rzeszowa jesteś, i nie śledzisz siatkówki?
-                     Nie no oczywiście, że jestem fanką siatkówki, ale nie napalam się tak an nich jak każdy.
-                     Mieszkasz z Nimi?
-                     Nie jestem z okolic Rzeszowa, ale od września będziemy się już częściej widywać, bo przeprowadzam się do Rzeszowa.
-                     Cholera, i będziesz znosić tych wariatów, dla mnie to jest katorga że przez 4 miesiące musze ich tolerować, a ty cały sezon będziesz musiała
-                     Trenerze to bili- oburzył się Zbyszek wychodząc z pokoju.- Jest atakującą, moja szkoła trenerze, przyszła zawodniczka Resovi- objął mnie ramieniem.
-                     Serio? Też grasz?
-                     No coś tam odbijam- zaśmiałam się.
-                     Niech trener patrzy jakie muły- złapał moją rękę i napiął.
-                     Weź schowaj ten tłuszcz- rechota Piotrek
-                     Wal kozę- wystawiłam mu język, na co „uuuuuu” poleciało po korytarzu.
-                     Dobra zaraz będzie obiad więc idę zapowiedzieć, że będzie osoba więcej- powiedział trener i opuścił korytarz.
-                     Może nas przedstawisz- powiedział jaki koleś.
-                     Co tu tak- wyszedł z innego pokoju Kłos, popatrzył w moją stronę i leci- Jejuchu ty mój, toż to Dziecinka- Rany  ale mnie dziś wy przytulali, pomyślałam.

A mówią, że to baby są plotkary, siedząc przy jednym stoliku ze Zbyszkiem Rucym Igłą Jarskim, którego poznała wtedy Bociek, czyt: gorylem i Ziomusiek, którego w końcu miałam okazję poznać, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy nawet, to, że pani kucharka to lesbijką.

-                     Bociek jedzie do „dziewczyny”.- poinformował mnie Zbynio.
-                     Ty i ten twój sarkazm Zbyniu- zaśmiałam się.- Poczekaj- przełączyłam telefon na głośnik, bo coś czułam, że to będzie długa rozmowa.
-                     Nie no serio ci mówię, jego dziś nie będzie dziecinka no..
-                     Nie no dziś nie da rady, zakończenie w Planecie jest, obiecałam że będę, w końcu mój ostatni rok tutaj, rozumiesz?
-                     No weź kobieto!- oj zdenerwował się atakujący, ale niech zgadnę? Znowu mam im słodycze przywieść? Nie ma takiej opcji- dziś Andrea jedzie w Polskę, mamy wolny wieczór.
-                     Ja mam jutro wolny wieczór, jasna cholera! - Co za kretyn jeździć chuju nie potrafisz!!- oburzyłam się, bo o mało o nie walnęłabym w samochód na parkingu
-                     To ty już do nas jedziesz?- zapiszczał atakujący.
-                     Niech mi żelki kupi- krzyczał Orzełek do słuchawki.
-                     Nie, nie jadę do was, jadę na zakończenie roku.
-                     Cześć panowie, z kim gada?- głos Bartka słyszę, pewnie się przemieszcza.
-                     Z Syśka- powiedział atakujący.
-                     Przyjeżdża dzisiaj? Proszę! Niech przyjedzie, wisi mi 23 orgazmy- powiedział wesoło przyjmujący, a Rucy chyba się dławił, bo słyszałam kaszel.
-                     Salapska! O czym ja nie wiem- Zbynio uniósł głos.
-                     Wiesz o wszystkim-zaśmiałam się.
-                     Mówi, że nic nie wie- powiedział do Bartosza atakujay.
-                     Jak to nic nie wie? Ja tu kondomy przemyciłem, opracowałem całą kamasutrę, a ona mi mówi, że seksu nie będzie?
-                     Nie będzie żadnego seksu, możesz mu to powiedzieć, musze kończyć pa
Rany co te zaczepki na fb robią z ludźmi, kto ich wymyślił, mniejsza z tym nic nie obiecałam Bartkowi, więc sory, nic z tego. Z zamyślenia wyrwał mnie sms od kogo? Bartosza
Rozumiem, nikomu ani słowa, czekam na ciebie dzisiaj koło 23.45, w moim pokoju, Cichego do Zbyszka wygoni , więc spokojnie, przeżyjemy orgazmy, Aha, nie uzgodniliśmy wcześniej, ale wolałbym być na górze, sama rozumiesz, lubię kontrolę.

Jaki uparty człowiek z Niego, pomyślałam. Jednak z seksu nic nie będzie, opiszę mu później, bo już i tak byłam blisko szkoły.
Całe szczęście  zakończenie nie trwało długo, więc mogłam już spokojnie jechać, do domu, jednak nie. Trener Czaja dzwonił, że muszę natychmiast zjawić się na hali. Nie wiedziałam za bardzo o co mu chodzi, ale na tyle ile to było możliwe, pojechała na hale. Jednak gdy zajechałam zostałam coś, czego na pewno się nie spodziewałam.
Ciemność, jak nigdy na tej hali sportowej, nawet nie wiedziałam gdzie jest włącznik światła
-                     Niespo- uderzenie- ała!!- słyszę.
-                     Kretyn!
-                     Spaliłeś to durniu- zaczęły się szepty i od razu światło zaświeciło się.
-                     Kurwa!- krzyknął ktoś
-                     NIESPODZIANKA- krzyknęły dziewczyny z rogu, każdy zaśmiał się potem.
-                     Cholera miała byś niespodzianka, ale ktoś krzyknął za wcześnie.- wszytskie oczy skierowały się na Adama.
-                     No co się gapicie?  Miało być na „już”- tłumaczy się Adam.
-                     Dobra Adaś kotku, nic się nie stało-pociesza go Sandra- Ale nie po to tu jesteśmy
-                     A co po tu jesteśmy- zaciekawiłam się.
-                     Jak to po co? Ponieważ nasza atakująca spierdala do miastowych- zaśmiała się Pata.
-                     A jaka? Ja nic nie wiem- zaśmiałam się , bo dobrze wiedziałam, ze chodzi o mnie.
Przygotowali dla mnie dwie niespodzianki, grupowe zdjęcie całej Stalówki, z napisem, że nigdy o Nich mam nie zapominać, chociaż było to wiadome, byli dla mnie jak rodzina. Dostałam  też prezent drugi, nowe buty, które mają mi przynieść szczęście i mają o mnie usłyszeć w TV, jakoś tego nie widzę. Po uściskaniu wszystkich po kilkadziesiąt razy, gdzie aż mi się łezka w oku zakręciła, udaliśmy się do wyjścia. Chociaż jeszcze nie wyjeżdżam, bo dopiero koło połowy sierpnia, jednak i tak przytulaliśmy się, jakbyśmy się mieli nie zobaczyć już nigdy. Umówieni na 21 w Planecie, opuściliśmy hale w kierunku własnych domów.

Sobota Ranek
            Jak spędzam pierwszy dzień wakacji? Lecząc kaca. Cholernego kaca. Jednak co w tym jest najgorsze? Muszę niańczyć dwa dzieciaczki. Mama wybrała się do pracy, pozostawiając mi tego diabełka, który chce iść na spacer, oraz mój sąsiad, który musiał jechać do sklepu z jeszcze młodszym dzieciaczkiem.
-                     Siostra idziemy na spacer czy nie?- domaga się mój brat.
-                     Po pierwsze ciszej Milo, po drugie jadłeś śniadanie? Po trzecie która godzina?
-                     Jak to która? Już po dziewiątej- powiedział jakby nigdy nic, ja nie wiem gdzie się takie uchowało, powinien spać a nie już spacerów mu się zachciało.
-                     Najpierw zjecie ładnie śniadanie, a potem możemy iść.

Udało mi się jakoś zrobić im jako takie śniadanie, płatki z mlekiem, a sama wypiłam kawę. Od razu zobaczyłam jaka jest pogoda na polu, upał w cholerę, poszłam więc na górę wzięłam ekstremalny prysznic, ubrałam krótkie spodenki jeansowe, biały top, lekki makijaż, już miałam schodzić na dół, gdy usłyszałam, ze podjeżdżający samochód pod dom
-                     Zibi przyjechał Zibi przyjechał- krzyczał mój brat.
W pierwszej chwili pomyślałam, że sobie żartuje, ale gdy usłyszałam głos siatkarza, zobaczyłam że to prawda
-                     Nie chciałaś przyjechać do mnie to ja przyjechałem- przytulił mnie.- O rany nie za ciekawie wyglądasz- zaśmiał się- Kacyk męczy?
-                     Nie pytaj- powiedziałam pijąc łyk gorzkiej kawy.
-                     Idziesz z nami na spacer?- wskoczył mu na ręce mój brat.
-                     Jasne, ale może bym jakieś śniadanie zjadł?- popatrzył w moją stronę.
-                     Rączek nie masz? Cała lodówka do twojej dyspozycji- powiedziałam siadając na krześle.
-                     A ta mała dziewczynka to kto?
-                     Cześć jestem Julka- powiedziała speszona widokiem Zbyszka sześciolatka.
-                      A ja Zibi, hej- powiedział podając jej rękę, ale ja uciekła do mnie na kolana
-                     Nie mój się go, nie powinien ci nic zrobić.
-                     Ale on taki duży- powiedziała wtulając się we mnie.
-                     Przedawkował w dzieciństwie drożdże- zaśmiałam się.
-                     Bardzo śmieszne się o śmiałem- powiedział sięgając z lodówki parówkę.- Dobra więc jakie plany na dzisiaj?
-                     Zostajesz u nas?
-                     Jak tylko mnie tu chcecie - zaśmiał się.
-                     Możesz zostać, ale pod jednym warunkiem
-                     Jakim?
-                     Pomożesz mi- zaśmiałam się, oj Zbyniu Zbyniu , żebyś tylko tego nie żałował

Siatkarz oczywiście zgodził się, jak się tez dowiedziałam ma wole do środy, i że za bardzo nie ma co robić, bo Kasia jest w Paryżu, nie wiem po co nie odchodziło mnie to, ale wiedziałam jedno, muszę umyć okna w domu, wykosić trawę, oraz pasowałoby pomalować ścianę w kuchni, o i skręcić szafkę do salonu.

Po tym jak spacerowaliśmy po lesie 2 godziny, ja z butelką wody, Zbyszek z moim Kondonem, a Milo z Julką , byłam padnięta jak doszłam do domu, miałam ochotę walnąć się spać, bo nie dość, ze mnie bolała głowa, to chyba mi strasznie gorąco. Musiałam jednak zrobić obiad, Zbyszkowi już znalazłam pierwsze zadanie, musiał napompować basen. Więc podczas gdy ja obierałam ziemniaki na frytki, atakujący ćwiczył płuca, czyt: pompował DUŻY basen ustami. Cholera, a to ja mu nie mówiłam, że pompka od tego jest? Uszczęśliwiony, ale też i zmęczony, skończył gdy, ja zrobiłam frytki, surówkę i usmażyłam schabowe, przyszedł do domu obwieścić mi fakt, że skończył oraz że mu się jeść chce kobieto.
Podczas, gdy jedliśmy obiad, woda lała się z dwóch węży ogrodowych, oj coś mi się wydaje, że szybko to nie nastąpi w końcu to basen na 10 osób jest, panowie postanowili, że pójdą na ryby. Już to widzę, Zbynio i łowienie ryb. Mój Milo, dał mu swoją ulubioną wędkę, której strzeże jak oczka w głowie, założyli sobie jakieś durne czapki na głowę, wysokie gumiaki, Kamil swoje niebieskie, a atakujący swoje ulubione, co ich na imprezy zakłada. Aż im zdjęcie zrobiłam, bo nie mogłam opanować śmiechu. Zrobiła im jeszcze kanapki, jakby zgłodnieli
-                     Mydło też chcecie?- zapytałam gdy już wychodzili.
-                     Po co nam mydło?- zdziwił się atakujący.
-                     Jak gówno złowicie- zaśmiałam się, za co zostałam obdarzona chluśnięciem zimną wodą z basenu.

No i mam spokój przez 3 godziny, bo znając Mojego Mila jak pójdzie na ryby za szybko z Jeziora nie wrócą, Julę zabrał już Oliwier, w domu posprzątane, więc mogłam chwilę poopalać się. Jak na pierwszy dzień wakacji, pogoda rewelacyjna. Przebrałam się więc w strój kąpielowy, nasmarowałam  olejkiem, wzięłam książkę moją ulubioną sagę Greya, słuchawki na uszy oraz zimne piwko i zaczęłam korzystać z wakacji jak tylko mogłam.


 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mamy lekki poślizg, ale cóż musicie wybaczyć, szkoła mnie przeraża. Nikt nie mówił, że będzie tyle nauki! Osiem lekcji, i osiem różnych zadań, kartkówek sprawdzianów! ŻYCIE <3 ;( 

Od razu przepraszam, z gg coś mi się stało, nie mogłam więc was poinformować o rozdziale, coś mi się wydaje, że będę musiała nowe założyć :((
 Siatkarski weekend, no cóż: nowy lider tabeli, ale znając życie, nowa kolejka nowy "fotel" lidera. Wszystko może się zmienić.
Wczoraj przegrany mecz Casy Modeny 2:3 ( ;( ) ech oby w środę poszło im lepiej( Zbysio trzymamy kciuki!) Chodź jak dla mnie ten mecz był na wysokim poziomie, parę fajnych akcji nawet było! :)
Brawo Bartuś!  PS. widzieliście nową reklamę Monte? <3
Wiecie co mnie zaskakuje? Jaki to był zakład lub kto wpadł na taki bystry pomysł, żeby zapuścić wąsy w drużynie Resovi? Czy tylko ja to zauważyłam na meczu ze Skrą?( Pit, Kosa, Fabian, Paul, Nikola, Peter Itp.) no chyba, że na Podkarpaciu wody brakło, no ale ja wodę miałam. 
Pozdrawiam, i do następnego ;*

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział;) Już chce następny!! Bu$$ka

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry ;) Już sobie wyobrażam jak pompował ten basen.... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski! <3 Kuraś jak zwykle pobił wszystko hahaha ;D Czekam na kolejeny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiałam się do łez! Rozdział naprawdę jest świetny!
    Ochh Jak patrzę na mecze Lube to po prostu cały czas się szczerzę jak głupia.. A dlaczego?? No bo Bartosz! I Ivan! i Reszta! Uwielbiam ich <3
    Co do wąsów nijaki Paul Lotman namówił resoviaków, by przyłączyli się do akcji MOVEMBER, czyli nie golą się do końca miesiąca ( będziemy mieli siatkarskie bródki!!), by zwrócić uwagę na męskie choroby, np: prostaty :)) Heh
    Co do reklamy.. Widziałam. I powiem tylko jedno zdanie. Hotki, HOTKI wszędzie!!! hahahah Świetna jest!
    Pozdrawiam i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahaha to ja już się nie mogę doczekać, jak zobaczę ich podczas meczu z Lotosem :D Ostatni mecz w tym miesiącu 30-go, ojj ciekawa jestem jakich objętości będą ich bródki :D
      Ale nie powiem Paul myśli, świetny pomysł.
      Ale bagietki z reklamy i tak rozwalają system :D hehe
      Buźka :*

      Usuń