Ventinove

      Życie zapierdala jak pociąg pędzący ze Szczecina do Zakopanego. Kto by pomyślał, że te dwa przystanki w rzeczywistości tak daleko od siebie oddalone, okażą się w praktyce taki krótkie. Zupełnie jak w moim życiu.
      Zaczęło się. Poniedziałkowy poranek, 15 lipca, normalni ludzie w moim wieku leczyli by wielkiego kaca, po całym weekendowym spożywaniu alkoholu z przyjaciółmi. Jednak niestety nie ja. Ja jako już rozważna 8-nasto latka ( taaak od niecałego tygodnia) szykuję się do pierwszego treningu z nową drużyna. Dobra zaspałam to było akurat logiczne
    Na razie koczuje w mieszkaniu Zbyszka, niestety moje mieszkanie nie zostało wykończone na czas, dlatego został przydzielony mi hotel. Jednak pan Bartman, definitywnie zagroził mi zakończeniem przyjaźni, jak nie przeprowadzę się na ten czas do niego. Jego i tak nie ma w domu, ponieważ trenuje w Spale, więc mogę mieszać u niego. Oczywiście nie za darmo, muszę się zająć Jego psiakiem i oczywiście, co jemu bezwzględnie nie podobało się płacę na ten czas połowę rachunków i w ogóle  
-                     Cześć Syśka -  mówi do mnie Krzysio Ignaczak, gdy mijam go w drzwiach wejścia na hale.
-                     Hej Igła  –  zdążyłam tylko wykrzyczeć i już mnie nie było, nie ma co, bieganie w szpilkach mam opracowane do perfekcji.

    Jasna cholera, wiedziałam że się tu zgubie, chociaż byłam tu ze cztery razy, akurat dzisiaj musiałam się zgubić? Akurat dzisiaj i akurat teraz, gdy jestem już spóźniona
-                     O kurwa -  puka się Salapska. Nie nauczyli cię? Na szczęście koleś był ubrany, gdy wparowałam do jakichś drzwi.
-                     Zaczekaj! Ja cię znam!!- krzyczy coś do mnie jakiś koleś.
-                     Gdzie jest gówna hala? Szybko- pytam się go o drogę.
-                     Aktualnie jest tam spotkanie zapoznawcze, nie wpuszczą cię.
-                     Cholera jasna już się zaczęło! Gdzie to kurwa jest?
-                     Ee pierwsze drzwi w tamtym korytarzu, ale..
-                     Dzięki
-                     Cholera, ale nakurwiasz w tych szpilkach- słyszę jeszcze w oddali, gdy biegnę w stronę odpowiednich drzwi
   Gdzie twoja kultura do cholery?  Mogłaś podziękować mu chociaż, za pomoc. Wchodzić do drzwi i od razu wszystkie oczy kierują się w twoją stronę
-                     Ja ee no, eee troszkę zaspałam, i no przepraszam za spóźnienie.
-                     Pierwszy dzień i tak bezczelnie się spóźnić? Ładnie to tak?- Mówi do nie trener Walicki.- Ok. wybaczam Ci siadaj.
     O rany, ma się to wejście, nie ma co. Na paluszkach, żeby tylko nie hałasować, zajęłam miejsce w ostatnim rzędzie
-                     Część Dziecinka- mówi do mnie szeptem Igła.
-                     No cześć Igła!- mówię zdenerwowana, no przecież już mu dzisiaj mówiłam. Zaraz? Igła?- Co ty tu robisz?
-                     E no siedzę, ale miałaś wejście dziewczyno. 
-                     Igła zamknij się- uderza do Aleka po głowie.
-                     Ała! To bolało.- krzyknął.
-                     Panowie w ostatnim rzędzie- ucisza nas trener.
-                     Udajemy, że to nie my – mówi szeptem Igła i zaczyna patrzeć na swoje paznokcie i och oglądać.
-                     Czy możemy kontynuować- ponagla trener Kowal.
-                     Co wy tu robicie? Igła ty w Spale jesteś.
-                     Nie?- patrzy się na mnie jak na wariata.- Siedzę aktualnie na jakimś dziwnym wykładzie na temat...
-                     Ignaczak!- Przerywam mu wypowiedz - Serio się pytam, co ty tu robisz? Przecież do Serbii lecicie w sobotę.
-                     Andrea zrezygnował z moich usług, więc jestem tu,  teraz słuchaj, bo koleś coś tam gada.
-                     Jak to zrezygnował z twoich usług do cholery?- unoszę głos
-                     Zamkniecie się?- uspokaja nas Alek w końcu

Tak po przedstawieniu mniej więcej zasad, dobra przyznaję się nie słuchałam za bardzo, Przedstawienie składu Młodej Ligi kobiet, boże ja w swoich szpilkach musiałam wyjść na środek, wyglądałam jak debil totalny, reszta dziewczyn w trampkach w spodenkach, a ja szpilki, czarne rurki i koszula biała, ale wiocha. Ale przynajmniej nie czułam się niższa. Dziewczyny było dobrze zbudowane, i wysokie, czułam się jak krasnal jakiś pośród nich.

     Później przyszła kolej na chłopaków, wychodzili jakoś w rządku
-          Ey znam go!- krzyknęłam nagle.
-                     Którego?- zaciekawił się Igła jakie to szczęście, że muzyka grała, mogliśmy chociaż gadać.
-                     Tego blondyna z 8, Sylwek,o ile dobrze pamiętam.
-                     Raczej Szymon- śmieje się Kosa.
-                     Przecież mówię, nie?
-                     To ty znasz Pałe?
-                     Jaką Pałe?- zdziwiłam się.
-                     No no dziecinka, znasz kapitana młodzików no no szalejesz- porusza charakterystycznie brwiami środkowy.
-                     Jest kapitanem?
-                     Może i jest, ale dalej to Pała.- dodaje swoje dwa grosze kapitan Resovii.
-                     Czemu Pała?
-                     Bo Szymon Pała- pokręcił głową z niedowiedzenia libero
-                     Ma tak na nazwisko?
-                     Pałka geniuszu.-śmieje się Kosoczek.- Skąd go znasz?
-                     Postawił mi piwo kiedyś w klubie. Jaki kurwa mecz?- krzyczę jak debil do Igły, który opuszcza rząd i kieruje się do wyjścia. Gdzie podążają wszyscy   Tylko to zdążyłam usłyszeć gdzieś w tłumie, że gdzieś idą...
-                     Trzeba było słuchać, a nie gadać.- mówi Igła.
-                     Też nie słuchałeś! Jaki mecz do cholery!?- wszyscy wychodzą i kierują się w nieznane mi miejsce.
-                     No mamy się przebrać, i będziemy pomieszanymi składami, rekrutacyjnie grać sparingi.
-                     Kiedy? Dzisiaj?
-                     Nie kurwa, wczoraj Dziecinka
-                     Ale ja nie mam stroju nawet! Igła no!!! Pomóż mi
-                     A co ja wróżka jestem?
-                     Krzysio noo, ploosie- mrugam charakterystycznie oczami, i patrzę w stronę libero.
-                     Mogę ci dać koszulkę, Kosa wyskakuj ze spodenek.
-                     Nie ma takiej opcji
-                     Byłam z tobą na weselu do cholery! Znosiłam twojego nieznośnego brata, który mnie obrażał, pomóż mi
-                     Trzeba było mu mówić, że jesteś lesbijką- śmieje się ze mnie
-                     Skąd mogła wiedzieć, że to twój brat do cholery!
 Na szczęście dał mi swoje treningowe spodenki, a nie zielone w których przyszedł. Ale i tak byłam
zdenerwowana, nie dość, że przypomniał mi wpadkę u jego młodszego brata na weselu, no ale skąd ja
biedna mogłam wiedzieć, że to jego brat jest? Wracając z meczu chciał mi pomóc z samochodem  i
postawić mi kawę, a ja powiedziałam, że wolę kobiety, nie ma co. W sobotę byłam na weselu jego
osoby z Grześkiem. Jaką miał minę, jak mnie zobaczył? Myślałam, że mi oczy wydrapie, że oszukuję
siatkarza. Na szczęście wszystko sobie wyjaśniliśmy później, ale i tak było dziwnie.

    Dobra spodenki, koszulkę miałam, poszłam do szatni więc się przebrać, otwieram drzwi i co mnie zastaje? Oczy skierowane na mnie
-                     Nic nie widzę!- zamykam oczy ręką i od razu wycofuje się.
-                     Wracaj piękna, nie pogniewamy się, przebierz się z nami- słychać krzyki chłopaków
-                     Ignaczak!!- krzyczę do osoby, która stoi za drzwiami i się głośno śmieje.
-                     Opps. To jednak te drugie drzwi- śmieje się jeszcze głośniej i wchodzi do swojej szatni. 
   Nie ma o, wparować do szatni, w której przebierają się młodziki płeć męska. I co ja mam teraz niby 
zrobić? Na pewno nie słuchać libero na przyszłość, jak doradza Ci, gdzie mam się udać, aby się
przebrać.  Postanowiłam zapukam więc do trzecich drzwi, gdzie słychać „proszę” dziewczyn, modlę się
w duchu żeby były to te drzwi
-                     Eeee Cześć.- Pewnie czerwona jak burak, kieruję się do swojej szafki nr 6 to akurat pamiętam.
-                     Cześć, jestem Sara Perehiniec.- wita się ze mną, brunetka, która ma jakieś dwa metry wysokości i stoi obok mnie.
-                     Hej, Syśka Salapska, miło mi cię poznać.- przedstawiam się i wracam do przebrania się.
-          Witamy na pokładzie.- zaśmiała się.

     Wyglądam jak debil totalny, spodenki, po same kolana, chociaż gumka jest pod moim stanikiem, koszulka jeszcze dłuższa, na szczęście, dziewczyny zdążyły już wyjść i mnie nie oglądają,  no pomimo Sary
-                     Nie powiem wejście to miałaś niezłe- śmieje się ze mnie.
-                     Które? To na hale? Zaspałam i wyszło jak wyszło.- powiedziałam od razu.- Cholera wyglądam jak klaun.
-                     Klaun ma chociaż buty.- wystawia mi język
-                     Nie wiedziałam, że dzisiaj ma być jakiś mecz.
-                     Zawsze jest, takie spotkanie rekrutacyjne, jaki masz nr buta?
-                     Mniej więcej 39, a co?
-                     Cholera malutka jesteś no, mam 41 mogą być za duże troszkę, ale proszę.
-                     Pożyczyłabyś mi? Dziękuje kochana jesteś.
-                     Drobiazg, tylko będą za duże trochę.
-                     W przeciwieństwie do 49 będę lepsze
-                     49?
-                     Krzysio proponował mi swoje obuwie.- śmieję się.
-                     Krzysio? Krzysio Ignaczak?- pyta ze zdziwieniem.
-                     Dziewuchy szybciej!- wparowuje do nad wysoki blondyn- No witam panią, która nigdy nie puka- Śmieje się ze mnie Pała.
-                     Uważaj, żeby ci czasem nie stanął- kręcę głową z nie do wierzenia.
-                     Oj widzę ostra z Ciebie sztuka- mówi do mnie gdy mijam go w drzwiach, i co zastaję, głośne gwizdanie jego kolegów.- Pamiętasz mnie?
-                     Żałuj, że nie weszłaś- mówi jakiś koleś.
-                     Może nas przedstawisz koleżance.- Blondyn dostał po głowie od kolegi.
-                     Koleżance? Nie wydaje mi się.- śmieję się i opuszczam korytarz z Sarą.
-                     Ty go znasz?- pyta szeptem, gdy dochodzimy do wszystkich.
-                     Kogo? Pałę?- kiwa mi głowa- Wolałabym powiedzieć, że nie

     Pomimo wyglądania jak debil, bez skarpetek pod butami, wyszłam na hale, włosy spięłam jakoś  i szybkim krokiem udaliśmy się na rozgrzewkę
-                     No to za spóźnienie, Syśka proszę prowadzisz pierwsza rozgrzewkę.- śmieję się ze mnie Kowal, a ja patrzę na niego jak na wariata. Serio?

    Na szczęście, Sara którą poznałam pomogła mi jako tako szybką rozgrzewkę poprowadzić. Dla takiego stada, ciężko było. Ale jakoś nas się to udało.
-                     Dobra jest nas 30 osób, robimy cztery składy od razu zastrzegam, nie walimy mocno, bo grają z nami dziewczyny.- Zabiera głos trener Walicki
-                     Dla większej frajdy, każdy będzie miał inna pozycje, niż zajmuje w klubie
-                     Mogę sędziować? – zgłosił się Igła na ochotnika, Andrzej poszedł na taki układ, dał mu w sumie luzy, jak się dowiedziałam, wczoraj ze Spały wrócił.

     Grałam jako środkowa, w składnie z Alkiem, który był rozgrywającym, Wojtkiem Grzybem, który był libero, jakimś Filipem Michałem( które to imię) Pałą i dwiema dziewczynami z mojej drużyny
-                     Pata Mierzwa, miło cię widzieć w drużynie- podała mi rękę na przywitanie.
-                    Syśka Salapska i również bardzo miło.
-                     Syśka? to pseudonim jakiś.- zaśmiała się.- 
-          Można tak powiedzieć, nazywam się Paulina, ale każdy mi mówi Syśka
-          Szymuś.- w jej ślady poszedł też młody kapitan młodzików, przerywając nam rozmowę.
-                     Radziłabym uważać na Niego, podrywa każdą nową dziewczynę w drużynie
-                     Ta zauważyłam.- powiedziała od razu
-                     Widać wpadłaś mu w oko.- śmieje się Sara
-                     Za to on mi wpadł w.. .
-           ja tu dalej stoję i was słyszę koleżanki- powiedział młody Resoviak, na co wszystkie zaśmiałyśmy się i ustawiliśmy się na boisku.
       Nie powiem zabawa była świetna, udało mi się nawet zablokować Igłę jak atakował. Na początku siedział jako sędzia na słupku, jednak Andrzej się zdenerwował, bo za dużo gwizdał, i zamienił go z jakimś kolesiem. Śmiechu było co nie miara. Ale najlepsze było to jak zmierzyłam na pierwsza zagrywkę, każdy przygotowany, że będę serwować prawą ręką, a tu lewa, i trafiam prosto w linię dziewiątego metra.
 Nim się obejrzałam,minęło mi trzy godzinki. Udaliśmy się więc pod prysznic i już miałam zmierzać do domu, gdy dowiedziałam się, że mam iść na stołówkę od trenera. Sara mi powiedziała, że na obiad. Obiad? Ja śniadania nie jadłam, ale okay. Dziewczyny mieszkają w bursie, obok szkoły, i stąd takie stołówki i w ogóle. Mnie też to obowiązuje, jak każdego Reseviak, więc poszłam. Każdy dostał odpowiednio przygotowany obiad( trzeba było mówić nazwisko i dostawało się kace)
-                     Syśka co masz?- śmieje się do mnie Sara, gdy widzi moją minę.
-                     Wielki udziec jakiegoś mięsa, frytki, ogórki kiszone, a na deser sześć kiwi.
-                     Kobieto! Zamień się no!!- krzyczy do mnie dziewczyna.- Masz frytki a ja ryż, skandal jakiś, a co ja chińczyk jakiś jestem?
-                     Przecież ja tego nie zjem nawet, więc możesz mi pomóc.
-                     Jak to nie zjesz!- oburzył się trener, skąd on się tu wziął w ogóle.- Siadaj i jedz, osobiście dopilnuje, żebyś to zjadła sama
-                     Ale trenerze....- No niby jak mam to wszystko pochłonąć? Inni mają mniejsze porcje. I co ja miałam zrobić? Najgorsze było to, że nie było już wolnych miejsc, tylko i wyłącznie obok Pały i jego kolegów. Zaprosili nas swoim jakże pięknym uśmiechem do stolika. Oj Salapska, w coś ty się wpakowała?
     Oczywiście siedziałam obok Pały, no jakże by inaczej, masz szczęście kobieto, może i nie był taki zły, ale strasznie dużo gadał, i podkablował do mnie trenerowi, że nie zjadłam wszystkiego
-                     Chyba mi uciekło, ale o której mamy dzisiaj popołudniowy trening?
-                     Nie mamy dzisiaj od jutra dopiero.- Zaśmiała się.- Aż tak ci spieszno co ćwiczeń?
-                     Troszkę mi się przytyło na wakacjach.- śmieję się klepiąc po brzuchu.
-                     Uwierz mi, niedługo będziesz wyglądać jak Pudzian jakiś.- śmieje się ze mnie, a mi wcale co śmiechu tak nie jest już.
-                     To dlatego tyle wpierdalam.- olśniło mnie
-                     Jutro ran mamy siłownię, więc psokojnie
-                     Żartujesz sobie? trzy godziny.
-                     A wyglądam na taka?

        Trzy godzinna siłowania? Przecież ja nie dam rady. Dobra godzina to ja rozumiem, ale że trzy. Nie chce wiedzieć, jak ja będę wyglądać po dwóch latach w tej szkole, nie dość że tyle mi jedzenia dają, to jedzenie ma się w mięśnie przełożyć. A wiadomo, czym więcej się je, tym większa energia do spalania, co wiąże się z większą ilością mięśni.
   Oczywiście, wszystko musiałam zjeść, pod okiem trenera, i mogłam udać się do mieszkania. Mama śmiała się ze mnie, że przynajmniej z głodu tu nie umrę, jak tak mnie tu karmią. Po zalogowaniu facebooka, spotkałam się z 21 zaproszeniami do znajomych. Fack! Jak się okazało, wszyscy byli z drużyny, od razu dodali mnie do jakichś grup. Nie mogłam ogarnąć za bardzo co się dzieje, bo działo się za dużo na moi profilu. Nagle zadzwonił do mnie Zbynio na skypa, ponieważ, widząc dużą ilość zaproszeń zdziwił się i zresztą był ciekawy jak mi się podoba w drużynie. Oczywiście wyśmiał mnie, ze niedługo będę miała większe muły niż on, jak tak dalej będę mnie dobrze karmić. Nie gadaliśmy za długo, bo byłam zmęczona, a musiałam się wcześniej położyć, bo nie uśmiecha mi się, zaspanie na jutrzejszą siłownię. Pomimo, że tak strasznie tego nie lubię. Dlatego też, szybko wykąpałam się, wysuszyłam i wyprostowałam włosy, nastawiłam budzik na 7 i udałam się spać

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taak wiem wiem, długo mnie tu nie było, wiem. Ale święta, ugh! 
Ale co to za święta bez śniegu? PS. czy tylko u mnie nie ma śniegu? Może jakiś wyjątek jest ? Byle do Sylwestra.

PS. Bardzo dziękuję za nominację do Libster Award jednak ech... Nie żeby coś, ale nie uczestniczę w tego typu rzeczach. -_-
PS2, Nie wiem czy wiecie, ale istnieje też drugi blog, który kiedyś ogarnęłam. Taki mały supprise dla was, lub tez odkupienie moich grzechów, że mnie tu dłuuugo nie było. Jeśli chcecie oczywiście, ja nie zmuszam, bardzo serdecznie zapraszam.  Jutro coś powinno ruszyć :) Rozdziały nie będą zbyt często dodawane, bo mam tylko 5 rozdziałów napisanych i nie wiem czy dam radę pisać tu i tam :) Ale serdecznie zapraszam jutro :)
Pozdrawiam bardzo serdecznie :* Miłego wieczoru

Ventiotto

Pomimo zmęczenia, i tragicznych zakwasów, jakoś funkcjonowałam tego dnia. Już pomijam sam fakt, że spaliśmy do 13:00 ze Zbyszkiem, a znając życie spalibyśmy dalej, jednak Kamil nas na obiad wołał. Po zjedzeniu obiadu i deseru, który składał się z  litra lodów czekoladowych i szarlotki, które zjedliśmy na dworze. Gdzie leżeliśmy i oglądaliśmy komedie na laptopie. Jednak, nasz relaks nie trwał długo, bo trakcie „to tylko sex” zadzwonił Cichy, z wieścią, że Zbyszek zaginął, i że go szuka, dodzwonić się nie może, a dzisiaj impreza w klubie, który wczoraj otworzyli. Oczywiście, Zbynio, musiał być tam dzisiaj, i pomimo, że była już godzina 17,jedziemy do Rzeszowa:
-                     O 20 przed wejściem-powiedział atakujący i zaczął wstawać laptopa.- Mamy godzinę, aby się zebrać.
-                     Łołoło! Zwolnij tą koparkę Zbyszku- uspokoił go Piotrek.
-                     O co chodzi?
-                     Ni żeby coś, ale no Syśka chyba się nie obrazisz, to męski wieczór.
-                     Ja nawet nie..- próbowałam się tłumaczyć, że nie mam ochoty na imprezę.
-                     Weźmiemy Ankę- powiedział atakujący i rozłączył się.- Dobra coś krótkiego cienkiego, masz godzinkę, bo musimy do mnie do mieszkania zajechać.- chyba mu chodziło o wygląd mojej kiecki, nie nadążam za Nim,
-                     Ale mi się nie chce- powiedziałam kierując się do domu.
-                     Widzisz ten basen- wskazał palcem, o nie. Nie mam ochoty tam lądować, nie tym razem.
-                     Jakoś mi się zachciało- wyprzedziłam go i popędziłam do tylnego wejścia do domu i od razu na górę.- Zajmuje pierwsza łazienkę.
-                     Tylko szybko, bo muszę się jeszcze ogolić.
-                     Się postaram, a i zadzwoń do Anki, tylko wiesz musisz byś stanowczy

No co w końcu wakacje są w sumie trzeba jakoś korzystać z wolności, a trochę zabawy nie zaszkodzi. W głowie rozmyślałam już plan w co się ubiorę, postanowiłam, że beżową sukienkę bez ramiączek, czarne szpilki torebkę i dodatki jakieś. Szybko więc na ile to było możliwe, wzięłam prysznic, wymyłam głowę, ogoliłam nogi, i już miałam nakładać balsam, atakujący się niecierpliwił. Dlatego też w ręczniku wyszłam z łazienki i wpuściłam atakującego, aby się wykąpał. Ledwo  wy balsamowałam się, atakujący mnie zawołał, że już skończył. Weszłam i co zastałam, w samych bokserkach mył zęby. Nawet nie zapytał się, czy może użyć mojej szczoteczki.

Po tym jak ja pomalowałam się, ułożyłam włosy wcześniej ich susząc, nawet Zbyszkowi pomogłam ułożyć jego figlarne loczki, jednak stwierdził, że wygląda jak pedał. I nim się obejrzałam minęłam godzina, i trzeba było powoli zbierać się do jazdy. Zabrałam rzeczy na zmianę, bo postanowiliśmy, że zostaniemy do wtorku. Ja muszę zaglądnąć do szkoły, a Zbyszek do fryzjera.
-                     Dobra zadam ci bardzo trudne pytanie, które- trzymałam w rękach cztery buty
-                     Te czarne, bo masz beżową kieckę.
-                     Ale te wyższe, niższe, czy bez palców?
-                     Kobieto, jeśli ty tak faceta szukasz.
-                     Nie pytam cię, o faceta tylko o buty, te?- pokazałam wysokie 14 cm, bez palców
-                     Ujdzie w tłumie, ale ja cię na rękach nie będę niósł.
-                     Pytać się faceta o radę

     Zapakowałam więc buty do torby, sukienkę w etui specjalne, by się nie pomięła w drodze, a Ona  trochę zajmie. Może się pomiąć,  więc wolę nie ryzykować. Atakujący za to założył spodenki zielone, czarną koszulkę i japonki
-                     Chyba tak nie chcesz do klubu iść?- popatrzyłam na niego jak na wieśniaka.
-                     W domu się przebiorę, nie mam nic stosownego do klubu.

I tak o 18,30 wyjechaliśmy z domu, już pomijam sam fakt, że atakujący był wielce wściekły, dlaczego ja prowadzę swój samochód, a nie on? Ale czy ja mu kazałam pić koniak z Jerzym? Nie!

Zajechaliśmy po Anię jeszcze, która była zła jak osa, że mogliśmy wcześniej uprzedzić, zresztą jak to Ania, złośnica. Ale za to ślicznie wyglądała, spodenki czarne, czerwona bluzeczka na ramiączkach bez pleców, szpilki czarne, i torebka. Zbyszek puścił ją do tyłu, i mogliśmy kierować się w stronę Rzeszowa.

Oczywiście, Zbyniowi na Orlenie zachciało się jeść, więc zjedliśmy szybko po kebabie, co nie spodobało się Piotrkowi, który czekał już pod klubem na nas. Jednak Zbytnio się ty nie przejęliśmy, tylko skończyliśmy jeść, i tam wyszło, że przed klubem byliśmy dopiero po 21. Bo w końcu pan elegancik musiał koszulkę znaleźć odpowiednią na tą okazję
I tak, weszliśmy do klubu, Zbyszek był najbardziej zadowolony, bo złapaliśmy go pod rękę, z Anią, że szedł w środku, otoczony przez dwie kobiety. Oczywiście duża loża była zajęta przed paczkę. Gdzie, jak się okazało, nie tylko byli Resoviacy, ale też i Bartek Kurek, Fabian Drzyzga i Dawid Konarski, oczywiście niektórzy z partnerkami, czy tam żonami.
-                     No to się nazywa wejście.- krzyczał Fabian, gdy podeszliśmy od nich.
-                     No wiesz, trzeba jakoś szlifować image- zaśmiał się atakujący.
-                     Kelner!! Poprosimy trzy kolejki dla wszystkich- krzyknął Krzysiu Ignaczak.
-                     I soczek bananowy.
-                     Nie radzę, sok bananowy plus wódka równa się  paw murowany- powiedział Bartek klepiąc mnie po ramieniu.
-                     Bez wódeczki dzisiaj.
-                     Oszalałaś?- oburzył się kosa.- Pijesz nie ma bata, wracamy taxi potem.

O rany, i się zaczęło. Jednak co w tym było najgorsze? Siedziałam obok Ani, i Bartka, nie było nawet, gdzie wylać kieliszka do szklanki, ani nawet kwiatka, biedna ja, coś mi się wydaje, że dzisiaj będzie gorzej niż w piątek. Dokładniej, bez oszukiwania.
Nie wiem ile było kolejek, ale lekko Ania już sepleniła, gdy szliśmy na parkiet tańczyć. Tak wyszło, że ja tańczyłam z Bartkiem, który był bez dziewczyny, a Ania z Fabio. Atakujący bajerował jakąś koleżankę Dawida nie wiem, w ogóle cyrki. Muszę przyznać, że Bartek nawet sobie radził z tańcem, może dlatego, że muzyka była dyskotekowa na „czasie”, czy jak to się tam mówi. Taniec  z Bartkiem, oczywiście zamienił się potem w taniec z atakującym, jednak lekko mnie nogi bolały w tych butach i postanowiliśmy usiąść, gdzie w loży siedziała Ania z Bartkiem i Cichym.
-                     Kupiliśmy ci drinka- -powiedział Piotrek, co wywołało śmiech u wszystkich.
-                     Eee nie wiem co was tak bawi.- powiedziałam zmieszana.
-                     Pij!- podstawił mi Kurek szklankę, pod sam nos.
-                     Ułeee! Ale śmierdzi, co to jest?
-                     Krwista mary.- dodała Ania i pokręciła głową, na znak bym nie piła.
-                     Czy to jest sok pomidorowy?- powąchałam z obrzydzeniem.- Nie dzięki.
-                     Mówiłaś, że lubisz sok pomidory- rzedł środkowy.
-                     Piotruś zupę pomidorową, jak już coś- zaśmiałam się.
-                     Na jedno wychodzi kurde.
-                     I co teraz? komu wciskamy?
-                     Kosa wszystko wypije.- dodał Zbyszek
-                     Oo idą kolejne, tym razem trzepane- pokazał kelnerowi, gdzie ma dostarczyć zamówienie Piotrek.
Położył cztery drinki na stolik, i powiedział, że resztę zaraz doniesie. Piliśmy na trzy cztery, no tylko Ania nie piła całego, bo dostała czkawki.
Nagle spiker zaczął coś mówić, żeby zejść ze sceny( która była zaraz po naszej lewicy, bo zaczynają się tańce jakieś)
-                     No w końcu! Cały wieczór na to czekałem!- zaczął klaskać Piotrek w ręce i wstał z miejsca, opuszczając Anie na Zbyszka. Też w sumie byłam ciekawa co to będzie, i stanęliśmy i popatrzyliśmy co tancerze robią.

Uwielbiam kubańskie ruchy( czy tam kubańsko- podobne), patrząc jak 4 pary tańczy( faceci nie mieli koszulek tylko spodnie i maski na twarzach, a panie w skąpych staniczkach i króciutkich spódniczkach). Przetańczyły trzy utwory, wykonując jakieś układy, i każdy wrócił do tańca, pary rozeszły się po sali, podobno mieli szukać osób, na jakiś konkurs zaraz.
Gdy się odwróciłam, zastałam przy stoliku Konara, Anie, Zbynia i  puste szklanki
-                     Je bana czka  fffka!- powiedział Zbynio, łapiąc powietrze.
-                     Trzeba było więcej pić, powiedziałam siadając obok Niego, i pijąc jego drinka.- Powinieneś zwolnić troszkę.
-                     A co ja lokomo tywa?
-                     Można prosić- aż mię zadławiłam drinkiem, gdy poczułam rękę na swoim ramieniu, odwróciłam się do osobnika, i co zobaczyłam? Tancerza w masce ze sceny.- Zatańczysz?
-                     Ee ja ee nie bardzo, bo ee- boże, ja się jąkam??
-                     Syśka Syśka!- klaskała w ręce Ania, a do niej dołączyła reszta.- Przecież lubisz tańczyć!
-                     A ty spałaś przed chwilą- popatrzyłam na nią jak na debila.
-                     Idź!- dosłownie wypchał mnie z kanapy atakujący
Nienawidzę ich zemszczę się, w ogóle zdenerwowałam się, ale w sumie co mi szkodziło. Jak się dowiedziałam, chwile mamy poćwiczyć sami, a potem konkurs.

Nie powiem, Darek świetnie tańczył, oczywiście mój partner mi się przedstawił, podczas tańca. To już trzecia piosenka jaką tańczyliśmy, no i powoli tan tancerz zaczynał się posuwać za daleko, gdy dokonywał obrotu, łapał mnie za biodro coraz niżej. Pomyślałam sobie, że to w końcu taniec, i mi się spodobało, do czasu jak mu nie nadeptałam obcasem na nogę, oczywiście przeprosiłam, jednak ten zaproponował drinka po konkursie w zamian. Nadszedł czas na konkurs. Oczywiście musieliśmy wejść na scenę, dostałam nawet maskę, więc za bardzo nie było co widać. Każdy miał się przedstawić. Było 8 par. jedna z par była zawodowcem. Jak się potem ogarnęłam ostatnią parą był Fabio, cały czerwony, ale mniejsza z tym. Po wypowiedzeniu imion ( oczywiście nie podłam prawdziwego, tylko Halinka)  muzyka ruszyła. Podstawowe kroku mniej więcej ogarniałam, więc na początku była zwykła monotonia. Kawałek był dość szybki, ale nadążałam. Jednak cały czas przyspieszała, mój partner szalał, szeptał mi na ucho, że nie lubi przegrywać, nagle straciłam  grunt pod nogami. Zarzucił mnie w jakiś dziwny sposób na ramię, i trzymał swoją rękę na wewnętrznej stronie moich ud. Pewnie byłam czerwona jak burak, maska oczywiście spełniła swoje zadanie, ukrycia tego stanu. Znowu podstawowy krok, obrót, i już byłam tyłem do Darka, dosłownie. Miał swoją rękę, na moim brzuchu, a głowę zaraz przy mojej szyi. Pomimo, że miałam szpilki był strasznie wysoki więc, trochę centymetrów nas dzieliło. Muzyka zwolniła, zrobiliśmy krok podstawowy razem, w takiej pozycji. Moja ręka powędrowała wtedy na jego szyję, a druga na brzuch. Czułam, jego pasek od spodni i mokrą klatkę piersiowa na plecach, Aż mnie dreszczyk przeszedł pod wpływem przyjemności. Z tej pozycji wyszliśmy do obrotu, i wylądowałam na jego kolanie głową w dół, w pozycji jak do walce. Pomyślałam, ze zaraz się porzygam, bo głowę miałam w dole. Na szczęście zaraz po tym skończyła  się piosenka i spiker zabrał głos.
-                     Jednogłośnie, nie tylko za taniec, ale też seksapil zaangażowanie i aktorstwo wygrywają darmowe drinki dla przyjaciół Halinka i Darek, gratulacje.- powiedział spiker a na to, cała moja loża i Fabio, zaczęli gwizdać i bić brawo. A ja p oraz kolejny złapałam buraka.
-                     Za 10 minut kończę procę, pamiętaj drinka mi wisisz- powiedział mi mój partner jak schodziłam ze sceny.Ale ja wiedziałam jedno WYCHODZĘ z tego burdelu.
-                     Świetne! świetne!! Brawo Syśka- bił mi brawo Krzysio i resztą ludzi z naszej paczki.
-                     Igła ja cię proszę, skończ, ey! Tylko mi nie mów, że ty to nagrywałeś!
-                     No oczywiście!- powiedział chowając telefon do kieszeni- Miałem cię pilnować tutaj i pilnuję, Malina Miśkowi kazał, a zresztą te śpią, musiałem im nagrać
-                     Nienawidzę cię- popatrzyłam na niego ze złą miną, a potem skierowałam się na Anie i Zbyszka.- Ey wszystko okej? Zibi?
-                     Chyba będę rzygał- powiedział łapiąc się za brzuch.
Zabrałam więc torebkę Zbyszka pod rękę, Piotrek i Kosa oczywiście mi pomogli jakoś z Anią również i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Nie powiem było mi to na rękę, bo nie chciałam znów zobaczyć tancerzyka od siedmiu boleści. Zamówiliśmy taksówkę i po 10 minutach byliśmy już w drodze do mieszkania atakującego. Oczywiście miałam klucze do domu. Rzucili Zbyszka na łóżko, który już spał jak zabity zdążyłam mu tylko ściągnąć jeansy, Anię do drugiego łóżka, jednak w tym przypadku wolałam jej nie ruszać, bałam się, że może zwrócić. Ja osobiście postanowiłam, że prześpię się na tej cholernie nie wygodniej kanapie. Ale wcześniej, bo nie byłam śpiąca, weszłam na Internet trochę. Pomimo godziny 2 troszkę poczytałam informacji, sprawdziłam pocztę i facebooka, wypiłam herbatę i poszłam spać..

Nastawiłam budzik na 10 ponieważ o 12 byłam umówiona w mojej nowej szkole z dyrektorem. Miałam dostać informacje co i jak, ze szkołą, w końcu ja byłam w technikum. A tu znajdowało się liceum w końcu. Jednak zanim udałam się na spotkanie, musiałam przeżyć spotkanie z alkoholikami.
-                     No kurwa otwieram- krzyczy Bartman, widzę jak idzie do drzwi, otwiera z zamkniętymi oczami zamek i ciągnie za klamkę.- Czego?- jednak odpowiada mu głucha cisza, a ja zaczynam się śmiać. Ten trzaska drzwiami, i idzie do kuchni, gdzie ja pije kawę. Czy jemu to się śniło  ?Nie wiem jak, ale atakujący otwiera lodówkę, wyciąga red bulla, otwiera dzióbek zębami, bierze łyk do buzi, jednak ten od razu ląduje w zlewie.- Jasna cholera!!- krzyczy pukając buzie wodą.
-                     Czyżby Zbynio znienawidził swój ulubiony napój energetyczny?- Śmieję się. Ten już z otwartymi oczami sięga po wodę pije niemalże do końca i głęboko wzdycha.
-                     A kto mi gacie ściągnął?
-                     Pewnie ja.- Śmieję się.- Pijak.- wystawiam mu jęzor.
-                     Wcale że nie, tylko trochę mnie poniosło, moja herbata?
-                     Nie Ani, zresztą jest z cytryną więc,
-                     Więc ja podziękuje.
-                     Cholera! Już ta godzina? Lecę do szkoły, zajmij się Anią! Ja muszę się zebrać szybko.
W ekstremalnym tempie wzięłam prysznic, umyłam zęby, pomalowałam się, włosy w kucyk spięłam, założyłam ciuchy, czyli spodenki czerwone i brązową koszulkę, założyłam jeszcze balerinki, torebkę dokumenty. Spryskałam się szybko perfumami i wyleciałam z domu.
-                     Klucze kretynko- rzucił mi je atakujący, gdy byłam w połowie schodów.- Ppowodzenia!

Nie znoszę korków, to coś strasznego, ale na szczęście zdążyłam, dzięki GPS. Bo byłam tam o 11,45 szybkim tempem doszłam pod biuro. Zapukałam i weszłam, gdzie siedział za biurkiem starszy mężczyzna w garniturze
-                     Dzień dobry, nazywam się Salapska Paulina i jestem....
-                     Witam, milo mi w końcu cię poznać, Brodziński, napijesz się czegoś?
-                     Nie, dziękuję
-                     A widzisz, a tu błąd, powinnaś dużo pić.- napisał coś w zeszycie.- Duża ilość wody.
-                     Ja zazwyczaj dużo piję, ale dzisiaj już piłam kawę, wodę- zaczęłam tłumaczyć się
-                     Spokojnie – śmieje się- Wyluzuj, bo zmienię zdanie, odnośnie stypendium.
-                     Ja przepraszam, ale trochę się stresuję tą rozmową i w ogóle..
-                     Na boisku nie widać twojego stresu.
-                     Bo jak wychodzi się na boisko stres schodzi, tam liczy się gra, styl i umiejętności
-                     Prawidłowo, pijesz?- pokazał mi na brązowe płyn w szafce.- alkohol do cholery??!!
-                     Nie!- krzyknęłam- Znaczy dziękuje, ale nie przepadam za alkoholem.

Salapska, w co ty się wpakowałaś, koleś ci alkohol proponuje DYREKTOR SZKOŁY! Samo to
-                     Dobra, żartowałem, w dzbanku jest herbata, żeby nie było, przepraszam, chciałem cię tylko jakoś odprężyć, żebyś się nie denerwowała.
-                     Rozumiem- uśmiechnęłam się.
-                     W takim razie przejdźmy do sedna sprawy.- Kiwnęłam głowa.- Ile wyciąga?
-                     Może to głupie, ale nie rozumiem.
-                     Samochód, pytam ile wyciąga?
-                     Na polskich drogach nie ma co szaleć, tym bardziej Rzeszów, ciągle korki nie ma co się spieszyć, tylko do nieszczęścia to może doprowadzić.
-                     Dobra widzę, że już lepiej się czujesz. Zacznijmy. Masz dokumenty?
-                     Tak mam- podałam mu teczkę ze wszystkimi papierami.Siedział i czytał tylko.
-                     Dobra w takim razie tak, rozumiem że jesteś na architekturze i chcesz skończyć kierunek, zrobimy tak, tu jest liceum, normalnie na lekcje będziesz chodzić, nie ma co kombinować. Ale za to dołączymy ci prywatne lekcje, nawet w domu, to będzie konieczne. Część materiału masz, gadałem z  twoim dyrektorem o tym, że powtarzałaś rok, jednak zawodowe przedmioty miałaś opanowanie, najwyżej będziesz powtarzać materiały. Maturę normalnie będziesz pisać za dwa lata, plus zawodowy, jak twoja klasa oczywiście druga.- powiedział dyrektor. Treningi  odbywają się już od połowy sierpnia, dokładne grafiki ma emeila prześlemy.A i oczywiście po bilansie, który odbywa się za dwa tygodnie, uzgodnimy twoją dietą, i rozpiske dnia, jakąś dietę, jednak wcześniej te badania nieszczęsne.

Nie powiem wystraszyłam się trochę, ale cóż jak się powiedziało „A” trzeba powiedzieć „B”. Niestety moje mieszkanie, nie jest jeszcze gotowe, prace remontowe trwają. Po jakichś 45 minut mogłam udać się do drzwi wyjściowych, jednak trener zadał mi pytanie.
-                     Przepraszam, ale tak z czystej ciekawości, czy ty może masz coś wspólnego z trenerem Salapskim?
-                     Przepraszam z kim?
-                     Nowy trener Bydgoszczanek został Roman Salapski, nie znaliśmy o wcześniej, próbujemy jakoś rozszyfrować go, rozumiesz chyba, wiemy że pochodzi z Piły, trenował piłkę nożną wcześniej, radził sobie, jednak jako trener siatkówki, jest nam nie znany jeszcze.
-                     O boża- aż usiadłam z wrażenia.- To nie możliwe.
-                     Wszystko dobrze?
-                     To może być mój ojciec, czy to znaczy, że ja nie mogę grać?
-                     No co ty? NIE! To nie ma znaczenia, nie żebym był wścibski, ale  wie, że ty tu  będziesz trenować ?
-                     Nie utrzymuje z Nim kontaktu, rozwiódł się z mamą, i tyle.
-                     Przykro mi.


Po opuszczeniu gabinetu od razu wybrałam numer ojca, ucieszył się że zadzwoniłam, jednak zdenerwował, bo nic mu nie powiedziałam, że zaczynam grę w Resovi. Nasza rozmowa trwała 3 min i 32 sec w między czasie, wyprowadziliśmy wojnę, nie tylko w rodzinie, ale też i w drużynach. Wiedziałam jedno, cyrki dopiero zaczną się...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
no Heloł gajs!
po dwóch tyg w końcu pojawił się rozdział, Nauka mnie dobija, zabiera mi czas w ogóle tragedia. Ale na pisanie, staram się znaleźć czas, nawet jeśli wiąże się to z duuużymi konsekwencjami :)
Wczoraj mega spotkanie Kurek vs Bartman, po ciężkiej walce, bo aż do ti-breaku, wygraną odniósł team Bartosza( z tej strony gratki za MVP)!
 A w +lidze, dzieje się oj dzieje.
A wiecie? za 23 dni wigilia :D <3
Trzymajcie się cieplutko, udanego tygodnia :) 
Buziaczki :*
PS, dziękuje za komentarze, pod wcześniejszym postem, cieszę się bardzo, że mam dla kogo pisać, że ktoś czyta moje to "coś" :* :*